Karp – król jednego wieczoru
Nie ulega wątpliwości, że kolacja wigilijna rządzi się własnymi prawami. Nawet jeśli trudno doszukać się w nich logiki, chyba nikt nie ma potrzeby dyskutować ze świąteczną tradycją. Wieczerza poprzedzająca Boże Narodzenie to niepowtarzalna okazja, aby w gronie najbliższych zjeść dwanaście potraw i nie robić sobie z tego powodu żadnych wyrzutów.
Czy wszystkie dania są dla nas równie atrakcyjne? Ile osób, tyle opinii. Nie ma sensu dyskutować o gustach, tym bardziej kulinarnych.
Trudno jednak zanegować prawdę oczywistą - królem tego menu jest karp. Czy jest aż tak wyjątkowy, że rezerwujemy go sobie na ten jeden wieczór? Czy jest po prostu bezwartościową rybą i nie ma sensu włączać jej częściej do jadłospisu?
Dzieci za nim nie przepadają, bo ma ości. Wśród dorosłych da się słyszeć głosy, że mięso karpia jest muliste, stąd wystarczy, że jedzą go raz w roku. Obok malkontentów karp ma równocześnie szerokie grono fanów.
Nie bez powodu przez wieki nazywany był rybą królewską. Ważne, że oprócz walorów smakowych możemy z tej ryby dostać dobre wsparcie dla zdrowia. Czyż nie tego życzymy sobie właśnie z okazji świąt?
Jedzony regularnie będzie wartościowym źródłem białka - łatwego do przyswojenia przez ludzki organizm. Trzeba podkreślić, że karp nie ustępuje miejsca innym rybom morskim ani słodkowodnym pod względem zawartości białka i aminokwasów.
Dostarcza ponadto wielu witamin z grupy B - słynnych strażniczek dobrej kondycji naszego systemu nerwowego. Ich odpowiednia podaż pozwala tonować emocje i poprawia jakość snu. Królewska ryba ma dla nas królewski pakiet minerałów, a w nim między innymi: wapń, żelazo, potas i fosfor.
Zjedzony jednorazowo nie zapewni nam stabilnego układu kostnego, ani serca jak dzwon. Konsumowany systematycznie ma na to zdecydowanie większe szanse.
Młode dziewczyny, nierzadko obsesyjnie liczące kalorie - najczęściej zarzucają mu, że jest wysokokaloryczny. Nie jest to prawda.
Jest rybą średnio tłustą, a jego tłuszcz zawiera niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe. Ich obecność w ludzkim organizmie warunkuje skuteczną profilaktykę udaru mózgu i zawału serca. Korzystnie wpływają też na koncentrację i zdolność zapamiętywania. Zdecydowanie kalorycznym będzie posiłek, w którym zaserwujemy karpia usmażonego w grubej panierce z bułki tartej.
Sama ryba ma zupełnie przeciętną kaloryczność - około 110 kilokalorii w 100 gramach. Warto serwować ją w galarecie, pieczoną na parze czy w folii. Dostaniemy wtedy to, co w niej najcenniejsze, bez zbędnych, nic nie wartych kalorii.
Mają one dla wielu bardzo negatywny wydźwięk. A kalorie to nic innego, jak energia niezbędna nam do życia. Warto je przyjmować, ale nie puste, a wartościowe. Więcej zyskamy zjadając dwa kawałki karpia pieczonego w foli, niż jeden ogromny - grubo panierowany i smażony w głębokim tłuszczu.
Detale mają znaczenie. My mamy wybór. Również jeśli chodzi o miejsce i warunki zakupu karpia. Idealnie byłoby kupić rybę karmioną przez trzy sezony naturalną paszą - tyle trwa cykl hodowlany karpia. Sprzedawca ma obowiązek udzielić nam takiej informacji. Pytajmy. Warto wybierać świadomie.
Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com, MAM s’MAK na życie