Sól bardziej poetycko - wróg czy najlepszy przyjaciel człowieka?

Kiedy miliardy lat temu Ziemia ostygła i przez zwaliste chmury pary wodnej promień słońca padł na słone morze powstało życie - spłynęło na ziemię na promieniach słońca. Słone łzy, słony smak krwi i potu są podobno tego dowodem.

article cover
SalonNews

W soli zawarte są "metale życia" - dodajmy w soli morskiej, bo w zwykłej, warzonej, tej ślicznie białej, sklepowej, raczej ich nie znajdziemy (dla zewnętrznego wyglądu człowiek pozbawia jej wszystkiego, co w niej cenne, i jest zagadką dlaczego tak robi). Może dlatego, że w erze opakowań i marek, w której żyjemy istotniejsze wydaje się - wyglądać, niż czuć się dobrze. Taki sam los jak sól, spotkał również mąkę, pieczywo, mięso czy owoce. I choć prawdą jest, że najpierw konsumujemy oczami, to dziwi fakt, że nie możemy się przebić przez tę kruchą i wizualnie atrakcyjną powłokę.

Zmieniła bieg historii

Patrząc codziennie na sól w naszych solniczkach nie uzmysławiamy sobie, że ta przyprawa - tak - sól jest przyprawą wydobywającą z żywności jej walory bez fałszowania smaku - od zarania dziejów zmieniała ludzkie losy i zmienia je do dzisiaj. Bez niej nie odkryto by Ameryki. Gdyby Kolumb nie wiózł na swoich trzech słynnych dziś statkach zapasów mięsa, które dzięki soli wytrzymywały tak długie wędrówki, nie dotarłby tak daleko. Co prawda szkorbut dziesiątkował załogi statków podróżniczych, bo nie znano wówczas kiszonej kapusty zawierającej olbrzymie ilości witaminy C, to właśnie sól pozwalała przechowywać żywność dostateczną ilość czasu. Człowiek dzięki soli zaczął podróżować. I choć konserwujące właściwości soli zmieniały bieg historii, to właśnie sól również zmieniała ludzi, przedłużając im życie i - chcąc nie chcąc - poprawiając samopoczucie.

Sól soli nierówna

Współczesne metody oczyszczania soli zabierają z niej wszystko, co w niej wartościowe - między innymi: jod, magnez, lit, selen, cynk i tak dalej. Minerały te odpowiadają za funkcjonowanie różnych narządów w naszym organizmie.

Brak jodu to problemy z tarczycą, magnezu - stres, litu - depresja, selenu - słabe serce, cynku - kruche kości, żeby wymienić najważniejsze działanie spowodowane ich brakiem. Wszystkie te zbawienne - by tak rzec - elementy posiada prawdziwa sól - sól morska, kopalna, byle nie oczyszczona dla uciechy naszych oczu i malutkich dziurek w solniczkach, przez które tak chętnie w nadmiarze wylatuje.

W społeczeństwach, w których spożywa się sól otrzymywaną w tradycyjny sposób takie choroby jak białaczka limfatyczna, miażdżyca, która jest tak chętnie łączona z solą (oczyszczoną solą dodajmy), zawały czy zaburzenia psychiczne, są bardzo rzadkie - wymieńmy tu Hiszpanię, Japonię czy Wenezuelę.

Nie taka zła sól

Choć nie dziwi dziś fakt, że sławny doktor Pasteur, odkrywszy zgubny wpływ niewidocznych gołym okiem bakterii, zalecał swoim przerażonym kolegom mycie dłoni przed operacją, tak dziwi fakt przemysłowego "mycia" soli, w której niewidoczne dla ludzkiego oka mikroelementy są dla człowieka tak niebezpieczne, żeby ich z niej pozbawić. Te niewidoczne elementy znajdujące się w soli sterują czynnościami metabolicznymi, w skrócie - przemianą materii. Utrzymują fizyczną i chemiczną integralność komórek i tkanek, więc oczywistym jest, że ich niedobór lub nadmiar wywołuje określone wydarzenia zdrowotne - raczej te złe niż dobre. Metale życia zapewniają elektryczną obojętność płynów ustrojowych i komórek, utrzymują odpowiednią ilość wody w organizmie - w komórkach, przestrzeniach komórkowych i płynach tkankowych, a zważywszy, że jesteśmy osiemdziesięcioprocentowym wodnym organizmem z doczepionym w jego górnej części mózgiem powinno nas zastanowić, czy aby białej, atrakcyjnej wizualnie, pozbawionej wszelakich "dobrobytów" soli, nie zamienić na szarą, morską lub kopalną posiadającą wszystkie atrakcje potrzebne dla zdrowia - zainwestujmy w moździerz, rozdrabiając sól do pożądanej przez nasze solniczki postaci.

Jeśli jesteście państwo zwolennikami diety bezsolnej, to w tym spóźnionym momencie pragnę odwieść was od czytania dalszych zdań tego artykułu. Aczkolwiek łudzę się nie tym, że namówię poniektórych do używania soli, ale do używania tej właściwej.

Norma przewiduje 5 do 15 g soli dziennie. Nagroda dla osoby, która powie, ile soli jest właściwe dla naszego organizmu, zważywszy na obfitą jej zawartość w wędlinach, puszkach etc. Dodawana jest w wielkiej obfitości do kiełbas, wędlin, chleba, a i do ciast również, choć w obfitości nie tak znowu wielkiej. Szynka nią nie posypana nie osiągnie brązowej chrupiącej skórki smażona na dużym ogniu w starym dobrym żeliwiaku, białka jajek będą się mniej pienić bez jej dodatku, pomidory nią nie posypane możemy z powodzeniem użyć jako granaty w podwórkowych potyczkach... przepraszam - powiedziałby jakiś narrator gdyby dać mu w tym momencie dojść do głosu - dzieci na podwórkach już się nie bawią, siedzą przed telewizorami, pochłaniając nieprawdopodobne złoża soli ukryte we wszędobylskich chipsach. I choć nie mam żadnej sensownej czy udokumentowanej teorii ile soli spożywać, to mogę państwu kładąc swoją głowę pod topór, stwierdzić, że sól to nic innego jak zwykłe, nie potrzebne nam, pozbawione kulinarnej wyobraźni NaCl. Mniemam zarazem, że tak samo, jak młodożeńcom życzymy wytrwałości w związku, życzmy i sobie wszystkiego najlepszego - najlepszej morskiej soli potrzebnej do doskonałego związku ciała z duszą. I choć morska sól kilkukrotnie droższa od zwykłej soli uszczupli mój i wasze portfele, to zapewniam - wzbogaci zdrowie i samopoczucie państwa i waszych przyjaciół, godnych przecież każdego wydanego grosza. Będziemy cieszyć się ich zdrowiem i humorem.

Dariusz Szymanek

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas