Zakazany owoc
180 stopni od choroby to nadal jest choroba. Żadna skrajność nie jest dobra dla naszego zdrowia. I to zarówno fizycznego, jak i psychicznego.
Jak sobie radzimy sami ze swoim życiem i z własnymi wyborami, w tym z decyzjami żywieniowymi? One są przecież ważnym, bo codziennym elementem naszego życia. O dobrym odżywianiu nie świadczą żadne okolicznościowe zmiany, ale codzienne mądre decyzje. Dużo łatwiej powiedzieć sobie rano - dziś nic nie jem, bo to jedno postanowienie. Trudniej przy każdym posiłku wstać od stołu z lekkim niedosytem. A takie właśnie decyzję są kluczem dobrego żywienia i zdrowszego życia.
Sygnał o tym, że żołądek jest już pełny dociera do mózgu z kilkuminutowym opóźnieniem, więc nie dojadajmy na siłę. Co kusi nas najczęściej? Cukier, słodycze. Smak słodki ma mocno zakotwiczone uczucie przyjemności - jego korzeni warto szukać w dzieciństwie. Większość z nas była wynagradzana czymś słodkim i jako dorośli ludzie nierzadko odtwarzamy utrwalony schemat sprzed lat.
Wielu pacjentów, z którymi pracuję ma kłopot ze słodyczami. Cukier prosty uzależnia, im więcej go spożywamy, tym więcej nasze ciało go potrzebuje. Spirala potrafi rozkręcić się niewyobrażalnie. Teoretycznie wszyscy to wiemy. Wiemy i mimo to wciąż popełniamy błędy. Kto już raz pokonał słodką pokusę zdaje sobie sprawę, że okiełznanie "uśpionych słodkich demonów" wymaga siły i konsekwencji.
Każdy jest inny
W gabinecie dietetycznym gościmy pacjentów ze skrajnymi problemami. Jedni marzą, by schudnąć, inni mimo największych starań nie mogą przytyć. Jedni świata bez słodyczy nie znają, inni odwrotnie.
Zestawienie problemów dwóch pań, dało mi trochę do myślenia. Pani A bardzo chciała zmniejszyć ilość cukru prostego, którym objadała się kompulsywnie. Jest szefową dużej firmy i każdy sukces, a także gorszy dzień w pracy, wyciszała przy użyciu ciast, ciastek i ciasteczek. Pani B z kolei tak mocno bała się słodyczy, że od ponad 2 lat nie tknęła niemal niczego, co miało w składzie cukier.
Była skrupulatna - widziała go w składzie takich produktów jak m.in.: suszone pomidory, ketchup czy żurawina. To prawda. Możemy go tam znaleźć. Daleka jestem od oceny. Piszę o tych dwóch skrajnych postawach, bo przyszło mi do głowy, że możemy z danego składnika czy produktu uczynić dla siebie "straszaka" albo "bożka". Nadać mu rolę tak silną, że zaczyna on nami rządzić.
Może czasem "coś" ma nad nami przewagę, bo czynimy sobie z tego właśnie zakazany owoc. Pani A tak bardzo nie chcąc jeść słodyczy i ciągle o nich rozmyślając, objadała się nimi do przesady z wiecznym poczuciem winy. Pani B nadając cukrowi miano ciężkiej trucizny unikała go "chorobliwie". Wiemy doskonale, że cukier nie należy do najzdrowszych produktów. Namawiam jednak by powodem zmniejszenia jego obecności w naszym jadłospisie była świadoma decyzja, a nie lęk.
Strach jest największą niepełnosprawnością. W momencie, w którym jesteśmy na tyle silni i świadomi, by kierować się wiedzą, a nie lękiem, możemy podjąć najlepsze decyzje. Dotyczy to również naszego talerza. Straszność wilka jest wprost proporcjonalna do strachliwości Kapturka. Nie pozwólmy by naszym życiem kierował ktoś inny, a tym bardziej coś.
Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com, MAM s’MAK na życie