Bajeczne suknie, cekiny i diamenty: modowe dziedzictwo The Supremes

Lata 60. należały do artystek z The Supremes, które prócz chwytliwych piosenek zasłynęły pełnym elegancji, dystyngowanym stylem. Bajeczne suknie, w których występowały, hojnie dekorowane cekinami i diamentami, były - i wciąż są - źródłem modowej inspiracji.

Efektowne kostiumy, będące znakiem rozpoznawczym grupy The Supremes, stanowiły istne dzieła sztuki
Efektowne kostiumy, będące znakiem rozpoznawczym grupy The Supremes, stanowiły istne dzieła sztukiEast News

- Baby Love", "You Keep Me Hangin' On", "Na Na Hey Hey Kiss Him Goodbye" - wpadające w ucho piosenki ich autorstwa nucił wtedy cały świat. A żeńska jego część zachwycała się efektownymi, bogato zdobionymi kreacjami, w których artystki olśniewały na scenie. Mowa oczywiście o The Supremes - powstałym w Detroit w 1959 roku żeńskim kwartecie, który z czasem przerodził się w popularne na całym świecie trio. Współtworzące je Florence Ballard, Mary Wilson oraz Diana Ross na zawsze zapisały się w historii - zarówno muzyki, jak i mody.

Girlsband był w latach 60. bodaj najbardziej znanym produktem wytwórni Motown. Mimo istniejącej jeszcze wówczas segregacji rasowej, trzy Afroamerykanki śpiewające utrzymane w stylistyce soulu i funku utwory, odniosły olbrzymi komercyjny sukces - nie tylko zresztą w Stanach Zjednoczonych. Charakterystyczny, subtelny wokal frontmanki zespołu, Diany Ross, zgrabnie napisane piosenki oraz iście gwiazdorski image zapewniły członkiniom The Supremes miejsce na szczytach list przebojów, w tym Billboard Hot 100.

Olśniewał również ich styl - i to dosłownie. Hojnie dekorowane perłami czy diamentami, skrzące się brokatem i połyskujące cekinami stroje rodem z musicali sprawiały, że członkinie The Supremes uchodziły za jedne najbardziej zjawiskowych ówczesnych gwiazd estrady. Efektowne kostiumy, będące znakiem rozpoznawczym grupy, stanowiły istne dzieła sztuki. Potwierdzają to słowa jednej z założycielek zespołu, Mary Wilson, która w nowej książce z pietyzmem wspomina kreacje, w których wraz z koleżankami z zespołu wystąpiła w prestiżowym londyńskim Palladium w 1968 roku.

- Każda z sukni projektu Michaela Travisa, uszytych z różowej jedwabnej krepy, ważyła niespełna 16 kg i była ręcznie dekorowana perłami oraz diamentami. To było coś wyjątkowego - zwłaszcza jak na owe czasy. Nazwałyśmy tę suknię "Królową Matką" wśród kreacji - zdradza Wilson w książce "Supreme Glamour". Opowieść wypełniona osobistymi anegdotami i refleksjami Mary, którą uzupełniają rzadkie archiwalne fotografie, buduje pełny obraz wyrafinowania The Supremes. Premiera wydawnictwa planowana jest na 15 sierpnia.

- Jako młode dziewczyny dorastałyśmy podziwiając Lenę Horne czy Josephine Baker - były piękne i czarujące. Inspirując się wielkimi gwiazdami uwielbialiśmy się przebierać. Zawsze byłyśmy jednak bardzo świadome naszego wizerunku, wiedziałyśmy, co chcemy nosić. Choć w wytwórni pomagano nam w wyborze kostiumów, w momencie, gdy projektanci przynosili nam swoje prace, same decydowałyśmy o tym, w czym pojawimy się na scenie - przekonuje Wilson.

Od czasów występów dziewczyn z The Supremes, które zakończyły swoją działalność w 1977 roku, minęły dekady, a na przestrzeni lat co rusz pojawiały się gwiazdy o wyrazistym, inspirującym stylu. A jednak to właśnie żeńskie trio z Detroit na zawsze pozostanie synonimem glamouru lat 60. - wraz z całym swym modowym dziedzictwem olśniewającym blaskiem cekinów i diamentów.

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas