Indywidualizm kontra moda - nie bądź jej ofiarą!
Do trendów warto podchodzić z dystansem. Leżące u podstaw mody naśladownictwo nie tylko pozbawia nas bowiem unikatowości; bezrefleksyjne kopiowanie tego, co jest na topie, naraża na zwyczajną śmieszność, a stąd już tylko krok do niechlubnej etykiety "ofiary mody".
"Dziesięć wiosennych nowości, które musisz mieć w szafie", "Najmodniejsze akcesoria wiosny do kupienia od zaraz", "Tych fasonów nie może zabraknąć w twojej garderobie" - zewsząd atakują nas reklamy najgorętszych modowych nowinek, a w kolorowych magazynach wprost roi się od zestawień sezonowych must-have'ów, które - jak sama nazwa wskazuje - koniecznie musimy mieć. A wszystko po to, by wyglądać modnie, czyli "nadążać". Owe nadążanie za trendami napędza zaś modową machinę, której jako konsumenci jesteśmy trybikami - posłusznymi wobec nakazujących kupowanie wciąż nowych ubrań wyroczni stylu z czasopism i telewizyjnych poradników. Pytanie tylko, gdzie w tym wszystkim znaleźć miejsce na indywidualizm?
Mamy obecnie do czynienia z pewnym paradoksem - z jednej strony czujemy presję, by ubierać się w to, co lansują projektanci, z drugiej zaś, ceniony powszechnie jest tzw. własny styl i wyróżnianie się z tłumu. Naśladownictwo zdaje się być jednak istotą mody jako takiej. Nieustannie instruowani w zakresie kompletowania garderoby, a co za tym idzie zachęcani do kupowania ubrań i dodatków z najnowszych kolekcji popularnych marek, siłą rzeczy upodabniamy się do sklepowych manekinów i do siebie nawzajem, zatracając indywidualne podejście do kwestii ubioru. Pożądany wygląd to wszak wygląd wpisujący się w obowiązujące trendy - te same, które tak gorliwie naśladują otaczający nas ludzie. I tak błędne koło kopiowania się zamyka, a nam coraz bliżej do traktowanych pogardliwie ofiar mody aniżeli wyrazistych i kreatywnych jednostek.
Jak w minionym wieku skonstatował słynny filozof i socjolog Georg Simmel, istnieje swego rodzaju napięcie pomiędzy naśladownictwem a indywidualizmem. Naśladując to, co modne i powszechnie aprobowane, a tym samym bezpieczne i sprawdzone, zaspokajamy potrzebę adaptacji społecznej i bycia akceptowanym przez otoczenie. Wspomniane wcześniej wyróżnienie się z tłumu również nie pozostaje jednak bez znaczenia - pragniemy bowiem czuć się wyjątkowi i niepowtarzalni. A strój jest przecież jednym z najbardziej widocznych sposobów na podkreślenie swojego gustu, statusu, a nawet przekonań i osobowości. Jak zatem zaspokoić owe dwie potrzeby - bezpiecznego podążania za stadem i zachowania odrębności?
"Ważne, aby zachować między nimi balans. Gdy przesuniemy się zbyt mocno w stronę naśladownictwa, możemy zostać ofiarami mody bez własnej osobowości. Albo wręcz przeciwnie, stać się wyobcowanymi, nierozumianymi indywidualistami" - tłumaczy dr Piotr Szaradowski, wykładowca na specjalności fashion design w poznańskiej School of Form Uniwersytetu SWPS. I dodaje, że pojęcie mody nie ogranicza się jedynie do ubioru i naszego wyglądu. "To mechanizm bardziej powszechny, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Są przecież także modne kawiarnie, modni artyści, modne miejsca na wakacyjny wyjazd, itd. Ale nie tylko to. Dzięki mechanizmowi naśladownictwa i procesowi powtarzania możliwe jest uczenie się. I nie musi to przeszkadzać w zachowaniu własnej indywidualności. Chodzi jedynie o to, by utrzymywać rozsądne granice" - wyjaśnia Szaradowski.
Istnieją jednak w modzie tendencje godne naśladowania, jak choćby coraz częstsze u znanych projektantów rezygnowanie z naturalnych futer, a od strony odbiorców mody - świadoma konsumpcja. Kupowanie mniejszej ilości rzeczy, staranna selekcja oraz zwracanie bacznej uwagi na jakość i przyjazny środowisku sposób ich wytwarzania to niewątpliwie trend, który powinniśmy bez wahania popularyzować - mimo że do trendów na ogół warto podchodzić z pewną dozą dystansu. Bezrefleksyjne kopiowanie tego, co jest na topie naraża nas wszak na śmieszność, skąd tylko krok do niechlubnej etykiety "ofiary mody". (PAP Life)
autorka: Iwona Oszmaniec