Reklama

Mąż zabrania mi robić na drutach!

Gdy wychodziłam za mąż, nie chciałam być kurą domową. Po odchowaniu dzieci zamierzałam pójść do pracy i pomagać w utrzymaniu rodziny. Mam dobry zawód, jestem fryzjerką.

 Mogłabym trochę grosza zarobić. Mój mąż jednak uważa, że kobieta musi siedzieć w domu. Mam gotować, sprzątać, prać, doglądać dzieciaków. Tak według niego powinna wyglądać tradycyjna polska rodzina. U niego w rodzinie też tak było. Nie pracowała ani jego mama, ani babcia. Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Mamy przecież XXI wiek. W domu jednak ciągle przybywało obowiązków, więc porzuciłam marzenia o pracy zawodowej.
Szymon, jako mechanik samochodowy, nie zarabia źle, ale ciągle go w domu nie ma. Praktycznie sama zajmuję się domem i trójką dzieci. Ponieważ od dzieciństwa umiem i bardzo lubię robić na drutach, pomyślałam, że nieliczne wolne chwile mogę na to poświęcić. Normalnie, żeby się odprężyć, odpocząć, nie myśleć o obowiązkach. Inaczej bym chyba zwariowała. Moja sąsiadka pięknie haftuje i to co zrobi, wstawia do sklepiku, który prowadzi jej siostra. Ja o tym nie myślałam. Chcę po prostu zająć się czasami czymś innym. No i gdy zrobię coś ładnego dla któregoś z dzieciaków, tym lepiej. Nie wydam na szalik czy sweterek. Gdy powiedziałam o tym mężowi, doszło do awantury.

Myślałam, że mu przejdzie, ale gdy któregoś dnia Szymon zobaczył mnie z drutami w rękach, stwierdził, że nie powinnam marnować czasu na głupoty, bo w domu zawsze jest co robić. A przecież nie zaniedbuję moich obowiązków. Zawsze jest ugotowane na czas, w domu czysto, dzieciaki chodzą syte i czyste. Ale Szymon się uparł. Kazał wyrzucić druty, bo hobby to mogą mieć bogacze, ale nie my, zwykli ludzie. Popłakałam się. Mój własny mąż mnie wyśmiał. Potraktował jak garkotłuka i sprzątaczkę. Ja nie chciałabym rezygnować z mojego hobby. Czy powinnam posłuchać Szymona?  

Grażyna, 47 lat

 


Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy