Reklama

Z czego ta baba się tak cieszy? A z życia, cholera!

Jest drobna i niezwykle kobieca. Czarny kolor tylko pogłębia to wrażenie, a DJ Wika lubi nosić się na czarno. Czerwone usta i jasne włosy, błysk w oku i spory zapas energii. Skąd ta moc?

Gabriela Kurcz: Muszę, po prostu muszę zacząć od tego koncertu. Sierpień 2015, Gdańsk, Targ Węglowy. Trafiam tam przypadkiem i nieprzypadkowo zostaję na cały koncert.

DJ Wika: - Była tam pani? Pod sceną prawda? To ja panią pamiętam!

Ja pamiętam tę wyjątkową atmosferę, która udzieliła się wszystkim, niezależnie od wieku, płci i sprawności.

- To jest cudowna impreza, głównie dla osób upośledzonych, tych pokonanych przez życie, ale nie pokonanych przez siebie. Dostałam wtedy symboliczny klucz do Gdańska, więc znowu się tam może zobaczymy.

Reklama

Przybywa tych odznaczeń..

- Już 20 lat pracuję z seniorami, zostałam "Człowiekiem, który czyni dobro", dostałam dyplom i odkurzacz. Kocham ludzi, więc czuję się trochę misjonarzem dobra, kocham zwierzęta, wspieram schroniska. Mam ogromną potrzebę czynienia dobra - młodym, starym, zwierzakom, młodzieży upośledzonej i niepełnosprawnej.  Choroby to przecież nie kara boska, to tylko smutne przypadki. W mojej naturze leży edukacja i chcę o tym mówić.

To bardzo ciekawy wątek w pani biografii - praca z tzw. trudną młodzieżą, w ośrodku dla chłopców.

- Przeżyłam już 77 lat, nie jestem teoretykiem, ale praktykiem. Nigdy nie zgadzałam się z tym, że skoro jestem pedagogiem, nie mogę np. nadużywać słownictwa. Ja w ośrodku zwrotu "k.... mać" używałam na co dzień!

Bo chyba pani musiała?

- Inaczej nie mogłam się porozumieć z chłopakami, musiałam mówić ich językiem, wejść w ich skórę oraz środowisko, nie bluzgać bez sensu, ale nieraz musiałam użyć wulgaryzmów. Tylko tak można dotrzeć do człowieka.

DJ Wika to muzyk, "Jest moc" powinna być więc książką o muzyce, ale z każdą kolejną kartką utwierdzałam się w przekonaniu, że to nie muzyka jest głównym bohaterem tej książki. Jest nim człowiek!

- Bałam się tej książki, tak jak teraz z trudem, choć i wielką pokorą znoszę jej upublicznienie. Tak, ta książka jest o człowieku. Ja nie jestem muzykiem, muzyka jest moją pasją, może teraz mogłabym napisać coś więcej, chociażby o tym jak niektóre gatunki działają na człowieka. Ja tą muzyką łączę pokolenia, zacieram różnice między jednymi, a drugimi, ale nigdy nie wypowiadam się na tematy, na których się nie znam, a na muzyce się nie znam.

- Człowiek może mówić o tym, na czym się zna. To jest książka o tym, jaka jestem, o moim sposobie patrzenia na życie, mojej tolerancji oraz umiłowaniu człowieka, życia, przyrody. Człowiek jest dla mnie wartością samą w sobie nie ze względu na jego przekonania, orientację. Ważne jest to, co on robi dla innych, a czy on jest czarny, żółty czy gej, to mnie nie interesuje!

Z dużym zaskoczeniem przeczytałam o tym, że często nie interesuje to również seniorów! Gdy zaprosiła pani do nich przedstawicieli Kościoła, ale również różnych partii politycznych, homoseksualistów, działaczy, ta konserwatywna zazwyczaj grupa społeczna okazała się niezwykle otwarta!

- Gdy do Klubu Seniora zaproszeni zostali zarówno ludzie z Radia Maryja, jak i z PO, ludzie różnych wyznań i orientacji, okazało się, że ci nasi seniorzy są wyjątkowo otwarci. Zresztą czy wśród seniorów nie ma osób innej orientacji? Oczywiście, że są!

- Wie pani, gdyby to była choroba, to już dawno wynaleziono by na nią lek. Seniorzy z założenia są konserwatywni i tak się kojarzą, ale oni potrafią się otworzyć! Oczywiście, Kluby Seniora współpracują z Kościołem. Często kościoły mają np. przewodników, z których wiedzy korzystamy. Jeśli ktoś jest związany z Kościołem, to proszę bardzo, niech mu Bóg daje zdrowie i łaski!

Wróćmy do muzyki. Jak to się wszystko zaczęło? Skąd wzięła się DJ Wika?

- Nie robiłam nic, żeby się pchać, nie miałam parcia na szkło, na radio. Przez wiele lat prowadziłam kabarety, pisałam scenariusze, byłam pełnym zaangażowania pracownikiem. Zakładałam filie domu kultury z przedszkolami, miejscami dla młodzieży. Z biegiem czasu przeszłam do fundacji, tam założyłam salon literacki, pracowałam z literatami warszawskimi. Żuchowski akompaniował, salon cieszył się popularnością, to było naprawdę piękne miejsce! Niestety, gdy podnieśli czynsz, nie było już za co płacić, a ja jestem do roboty, nie do robienia pieniędzy. Nikt nie mógł nas wtedy wesprzeć. Zresztą, komu dziś jest potrzebna poezja?

- Fundacja mieściła się w pubie, zaproponowano więc, bym w tym pubie została. Ja już prowadząc dom seniorów zaczęłam dla nich grać. Muzyka, zabawa - to jednoczy ludzi. Zamawiając DJ- a musiałam za niego zapłacić. Mogłam sobie na niego pozwolić raz na pół roku, bo pieniędzy na to nie było. Pewnego dnia usłyszałam: - Pani Wika, jak pani chce, żeby seniorzy sobie tańczyli i skakali, to niech pani sama gra. No to dobrze! Możemy grać.

- Kupiłam płyty, gramofon, odtwarzacze... Tyle rzeczy robię, dlaczego mam się nie nauczyć grać? Tak zaczęła się moja przygoda! Stopniowo zaczęli przychodzić dziennikarze, popatrzeć, jak starsza pani za konsoletą gra. Seniorzy tańczą, podłogi śmigają, dla młodych to był szok! Pojawili się dziennikarze z Anglii, Stanów, zaczęli mówić, że Polska nie jest już klęcząca, ale tańcząca! Grałam w Berlinie, Budapeszcie - czy to nie jest ciekawe życie w tym wieku? Lat 20 rozumiem, ale ja teraz mam 77!

Cel został osiągnięty?

- Z Hongkongu przyjechała cała ekipa, specjalnie do mnie, żeby zrobić ze mną wywiad. Powiedzieli, że w Polsce są tylko dwie rzeczy godne zobaczenia: Kraków i Pani Wika. Chwilę później Piotr Małecki zrobił o mnie film.

Teraz zrobi się jeszcze głośniej!

- Już się bardzo dużo dzieje, ja muszę też trochę ochłonąć. Wie pani, bardzo boję się jednego, takiego przedawkowania. Ludzie tę moją popularność wiążą z kokosami, biznesami, a ta książka pokazuje przecież, że nie leżałam na brzuchu, że zarobiłam na to, co mam, na swoją emeryturę. Uchyliłam rąbka tajemnicy. To nie było lekkie życie, a na to, co dziś mam, pracowałam ciężko. Ludzie patrzą i pytają sami siebie, z czego ta baba się tak cieszy - a z życia, cholera!

A to nie jest tak, że DJ Wika pojawiła się nagle, nie wiadomo jak i skąd, a ludzie pomyśleli - kolejny produkt popkultury, nie było DJki emerytki, to nam ją dali?

- Na to, że gram, że jestem dziś tu, gdzie jestem, złożyło się całe moje życie. Po przejściu na emeryturę pomyślałam, że chciałabym być jeszcze aktywna, że chciałabym jeszcze coś zrobić dla ludzi, dla mojego pokolenia. Ja jestem przedstawicielką grupy seniorów, tą, której udało się przedrzeć, tyle!

- To moje granie to taki protest. Nam, osobom starszym, wyznaczono role - masz emeryturę, to teraz idź robić pierogi dzieciom, z różańcem i książeczką do kościoła albo na cmentarz, więcej nie wypada. Ja uważam, że wypada wszystko! Ja niestety nie umiem szyć, nie umiem haftować, nie znoszę lepić pierogów. To co mi zostało?

Mówią, że starość w Polsce śmierdzi moczem i cebulą... Trudno przekonać młodych, że jest w niej coś atrakcyjnego.

- Nie godzę się ze starością w Polsce, my tu tę starość poniewieramy. Starość może jedynie przygarnąć Kościół, nie ma nic dla starości, nawet jak są ludzie, którzy coś robią, nikt się tym nie interesuje.

- Wie pani, są przeglądy amatorskiej twórczości seniorów - oni pięknie malują, rysują, piszą. Ale kto to będzie oglądał? Więc nie ma radia, telewizji..  a ja jestem w tej grupie i mnie trafia szlag! My się nie liczymy, a jest nas 10 milionów! Dlaczego? Bo lepiej inspirować się botoksem! Bo dziś wszystkie musimy być wypchane, wymalowane i chude, to jest idiotyzm!

Mimo wszystko lubi pani młodość!

- Kocham! Moje pokoleniowe zabawy cieszą się popularnością, jestem zapraszana do klubów, gram ich coraz więcej. Jest chętny młody DJ? Super, to ja z nim zagram! On za dekami 10 godzin i ja tyle samo. On całą noc i ja całą noc na nogach, a przecież też jestem chora, przeszłam dwie operacje, ale mnie się chce! Na tych potańcówkach jesteśmy wszyscy razem, to jest piękny obrazek! To wizerunek tej różnorodności. Tu młodzi napędzają starszych, a starzy z uśmiechem patrzą na młodych.

10 godzin na nogach? Nie ma taryfy ulgowej!

- Gramy razem, ręka w rękę, wracam o 5 czy 6 rano do domu i jeszcze koty karmię, do piwnicy wchodzę nocą, bo na mnie czekają. Muszę mieć więc dla nich puszki, choć sąsiadki mówią czasem, że jestem nienormalna. Ja tam mogę sobie żyć z tą swoją nienormalnością, kocham koty, a jak coś kocham, to z tego nie rezygnuję!

W temacie kochania... Piękną miała pani miłość, tę drugą, prawdziwą, która czaiła się tuż za rogiem, w sąsiedztwie.

- Miałam wielką miłość, druga mi się nie zdarzy, na szczęście może. Nie chcę psuć jej smaku, dziś już bałabym się odrzucenia, braku akceptacji, tego, że się już nie przyzwyczaję oraz utraty wolności przede wszystkim. Wolność jest najważniejsza. Ale można zaszaleć! Znam panią, która w wieku 82 lat wzięła ślub z panem młodszym o 12 lat! To się zdarza od czasu do czasu, bo na miłość nie jest za późno, nigdy.

- Ładną ma Pani tę kurteczkę.

Dziękuję ;) wyglądamy dziś całkiem podobnie! To nie jest tak, że zaraża pani swoje seniorki tą potrzebą dobrego wyglądu, świetnej fryzury i czerwonej szminki, niezależnie od wieku?

- Bardzo dużo osób tym zarażam! Moje seniorki mówią wtedy: "O, kupiłam sobie takie same spodnie, taką samą bluzkę!"... Bo wie pani, taka jest ta nasza starość biedna i niedomyta. Często ci ludzie nie mają wody, nawyku nawet mycia, to są ludzie schorowani. Mnie też wszystko boli, jestem po wielu operacjach, ale bez umytej głowy nawet do Biedronki nie wyjdę!

- A seniorki modelki? To dopiero rewelacja! Był taki pokaz mody we Wrocławiu, seniorki prezentowały się ubrane w piękne kreacje, umalowane - nie te kobiety, naprawdę! Takiej kreacji z pokazu na co dzień nie założy, ale włosy może przecież umyć...

Jest pani ambasadorką Parady Seniorów; ta ostatnia odbiła się w całym kraju szerokim echem. Będą kolejne?

- Będą kolejne parady! W tym roku spotykamy się 25 czerwca, to ostatnia sobota miesiąca. Mamy nadzieję, że nowy rząd z szacunku dla starości pozwoli na tę paradę! Ona jednoczy wszystkich, w niej idą wszyscy. Idą seniorzy, niezależnie od przekonań religijnych, politycznych oraz seksualnych, wiek i szacunek do życia łączy. Wie pani, życie to największa wartość. Ja kocham życie na ziemi, co tam będzie dalej, nie wiem, wolę mieć ten raj tutaj! Ale jeśli stanę tam kiedyś po prawej stronie, to będę tam karmiła koty, wszystkie moje bezdomne koty!

- Ma pani narzeczonego?

Ktoś się pojawił..

DJ Wika: - Nie ufa się mężczyznom, którzy nie kochają zwierząt. Taki test, niech mu pani zrobi...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy