Kozia 9 - ukryte piękno

To nie jest blok jak każdy inny, ale i lokatorzy nie byli zwyczajni. Budynek ma dwa oblicza, bardziej i mniej przyjazne, przynajmniej wizualnie. Stoi w samym centrum miasta stołecznego, a został tak zakamuflowany, że... po prostu go nie widać.

article cover
Aleksandra BujasINTERIA.PL

Kozia 9 - ukryte piękno

Nie każdy rodowity warszawianin wie o istnieniu tego adresu, nie mówiąc już o przyjezdnych. Obiekt został usytuowany z dala od ciekawskich oczu nieprzypadkowo. Pierwotnie zamieszkiwali go lokatorzy wysoce uprzywilejowani, wybrańcy PRL-owskich władz. Oni mieli cieszyć się udogodnieniami, o jakich nie śniło się obywatelom upchniętym w ciasnych "przegródkach" w blokach z wielkiej płyty.
PRL-owski apartamentowiec rzeczywiście mógł dźgać w oczy - podwyższony standard, duże metraże, podziemny garaż, imponujące, piętrzące się kaskadowo balkony, ciekawa bryła. Latem całość tonie w soczystej zieleni, zimą w przyległym parku jak w bajce.
Uroda bryły, zdaniem niektórych, jest już dziś nieco dyskusyjna z uwagi na strukturę  nowego tynku elewacyjnego i... grzyb. Za to lokalizacja niezmiennie robi wrażenie. 400 metrów do Zamku Królewskiego, 400 w drugą stronę do Pałacu Prezydenckiego, do tego niemal bezpośrednia bliskość Traktu Królewskiego i Starego Miasta. Trudno o lepsze miejsce zamieszkania.

Blok otoczony jest zabytkową zabudową, z poziomu ulic dostrzec go niemal nie sposób, mimo że w najwyższym miejscu liczy aż osiem kondygnacji. Co innego, gdy się wie, czego wypatrywać. Wówczas przechadzając się ulicą Kozią rzeczywiście można coś zobaczyć. Ale niedużo. A większość spacerowiczów nawet nie wie, co tak starannie ukryto.
Nie ma tu miejsca na plastikową tandetę i tworzywa sztuczne. Zadbano o każdy detal, nawet o stylowe drewniane drzwi wejściowe do klatek schodowych.
+6
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas