Nie tylko w Grecji i Chorwacji nabijają turystów w butelkę. Na co uważać na wakacjach, by nie stracić pieniędzy?

Agata Zaremba

Opracowanie Agata Zaremba

Zagraniczne wakacje są ekscytujące i dostarczają nam nowych wrażeń. Jednakże wyjeżdżając w miejsca, w których nie znamy obyczajów, języka, czy też obowiązujących tam cen, stajemy się łatwym celem oszustów, naciągaczy, czy też właścicieli restauracji i sklepów, którzy w nieuczciwy sposób próbują dodatkowo zarobić na nieświadomości turystów. Z tego powodu na zagranicznych wakacjach powinniśmy być świadomi pewnych zagrożeń. Oto kilka sposobów, jak “nabijają turystów w butelkę" w kurortach turystycznych.

Lokalni sprzedawcy i restauratorzy mają wiele sposobów na nabijanie turystów w butelkę
Lokalni sprzedawcy i restauratorzy mają wiele sposobów na nabijanie turystów w butelkę 123RF/PICSEL

Nieuwaga turystów w restauracjach. Sprawdzaj ceny tego, co zamawiasz

Pierwszą zasadą, którą powinniśmy się kierować, wybierając restaurację, jest omijanie szerokim łukiem turystycznych knajp, które znajdują się przy plażach, na starówkach i w popularnych wśród przyjeżdżających miejscach. Czasami wystarczy odejść 500 metrów dalej, by znaleźć dużo tańszą restaurację dla miejscowych. Jednakże czasem nie jest to możliwe, a jeśli zdecydujemy się usiąść w popularnej wśród turystów knajpie, pamiętajmy o pewnych regułach, dzięki, którym unikniemy przykrych zaskoczeń, gdy dostaniemy rachunek.

Bardzo często zdarza się, że kelnerzy pytają nas o to, co chcielibyśmy zamówić do picia jeszcze przed lub w momencie, gdy przyniosą nam menu. W takiej sytuacji musimy szczególnie uważać na alkohol. Jeśli poprosimy o wino, niewykluczone, że kelner przyniesie nam najdroższą pozycję w karcie. Z kolei zamawiając piwo, możemy wpaść w pewną pułapkę. Precyzując rozmiar piwa, unikajmy określeń takich jak duże i małe, a precyzujmy rozmiar szklanki w litrach. W wielu miejscach w Grecji lub Chorwacji duże piwo to nie szklanka 0,5 l, a często kufel lub karafka o pojemności 1 l, lub 1,5 l. Za taką ilość napoju słono jednak zapłacimy.

Równie ostrożni musimy być podczas zamawiania potraw. Nigdy nie prośmy o "specjalność" restauracji, nie znając jej ceny. Jeśli chcemy zapytać kelnerów o rekomendację dania, koniecznie zapytajmy też o cenę. Istnieje duża szansa, że kelnerzy polecą nam jedną z najdroższych pozycji w karcie.

Jedząc w restauracjach w Chorwacji, zawsze sprawdzajmy ceny w menu, nawet jeśli dotyczy to cen napojów
Jedząc w restauracjach w Chorwacji, zawsze sprawdzajmy ceny w menu, nawet jeśli dotyczy to cen napojów123RF/PICSEL

Sklepy, stragany i stoiska z pamiątkami. Uważaj na brak ceny

Kolejnymi miejscami, w których zdzierają pieniądze z turystów, są sklepiki i stragany z pamiątkami. Szczególnie unikajmy takich miejsc, w których nie widzimy cen - te często zależą od tego, na jakich "bogaczy" wyceni nas osoba sprzedająca. Dodatkowo, zanim kupimy pamiątki, warto porównać ceny w różnych miejscach.

Jeśli interesują nas lokalne produkty, warto kupować je w małych sklepikach prowadzonych przez miejscowych, a nie w sklepach z tandetnymi gadżetami "made in china". W ten sposób nie tylko kupimy niepowtarzalną pamiątkę, która pozwoli nam pielęgnować wspomnienia z wakacji, wesprzemy sprzedawców, którzy często własnoręcznie tworzą takie przedmioty, ale także unikniemy ryzyka zakupu podróbek. Przykładowo "jedwabne" szale sprzedawane w sklepach z pamiątkami i na straganach w Grecji, zazwyczaj tworzone są z tkaniny "art silk", czyli sztucznego jedwabiu. Niestety ich ceny rzadko kiedy idą w parze z prawdziwą jakością. 

Kolejnym miejscem, w którym z pewnością przepłacimy, są targi owoców, rozkładane blisko plaż lub w innych popularnych wśród turystów punktach. Mimo że wyglądają one jak miejsca, w którym to lokalni mieszkańcy kupują świeże i naturalne owoce pochodzące prosto z sadu, są to tak naprawdę przynęty dla turystów. Za zakupy na takich targach zapłacimy co najmniej dwukrotnie wyższą cenę. Szczególnie powinniśmy unikać takich straganów bez wypisanych cen. 

Unikajmy zakupów w sklepach z pamiątkami, w których nie widzimy cen
Unikajmy zakupów w sklepach z pamiątkami, w których nie widzimy cen123RF/PICSEL

W zatłoczonych miejscach patrzmy pod nogi. Oszuści czekają na naszą nieuwagę

Niestety w popularnych wśród turystów miejscach musimy szczególnie uważać na oszustów, którzy wykorzystują najróżniejsze sztuczki wyłudzania pieniędzy. Ostatnimi czasy bardzo popularny stał się sposób na plastikowy kubek. Oszuści działają w podobny sposób - niektórzy udają, że są ulicznymi muzykami, którzy grając, zbierają pieniądze, inni po prostu przychodzą w zatłoczone miejsca, a następnie stawiają na ulicy plastikowy przezroczysty kubek wypełniony monetami w taki sposób, aby przechodzący turyści przypadkowo go kopnęli. Cały trik polega na wywołaniu w nas poczucia winy, przez co zatrzymamy się przy takiej osobie, by pozbierać rozsypane monety. Oszuści chcą wzbudzić w nas wyrzuty sumienia i żal, przez które poczujemy się w obowiązku dać im pieniądze. 

To nie jedyny powód, dla którego na zagranicznych wakacjach warto zawsze patrzeć pod nogi. W zatłoczonych miejscach możemy spotkać się z jeszcze jednym sposobem oszustwa. Trik polega na rozkładaniu "dzieł", a tak naprawdę wydrukowanych plakatów, które mają je imitować na ulicy, w taki sposób, aby nieuważni turyści nieumyślnie je zdeptali. Gdy oszust trafi na taką osobę, następnie robi jej awanturę lub wywołuje poczucie winy, abyśmy zapłacili za zniszczone "dzieło".

"Darmowe" talizmany, bransoletki i róże

Innymi sytuacjami, na które musimy uważać, jest przyjmowanie na ulicy przedmiotów "za darmo". Czasami jest to róża, czasami talizman lub bransoletka. Cały trik polega często na nawiązaniu relacji, oszust wydaje się być przyjazny, pyta skąd jesteśmy, opowiada o sobie. Następnie daje nam talizman "na szczęście". Gdy już chcemy odejść, woła jednak o zapłatę. 

Oszuści wykorzystują tę metodę na najróżniejsze sposoby. Pamiętajmy, że jak tylko dotkniemy danego przedmiotu, będą chcieli, abyśmy za niego zapłacili, a gdy spróbujemy go oddać, nie przyjmą go z powrotem. W takiej sytuacji możemy zwyczajnie położyć przedmiot na ulicy, a następnie odejść, nie wdając się w dodatkowe dyskusje.

Pracuje z gwiazdami światowego kina. Czym różnią się od tych polskich? Klaudia Śmieja-Rostworowska u Katarzyny ZdanowiczINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas