Podróże osobiste: „Najsmutniejsze” miejsce w Tatrach? Tłumy się tam nie zapuszczają, choć widoki są bajeczne
Zdjęcia i nagrania z najbardziej obleganych szlaków w Tatrzańskim Parku Narodowym są w stanie wywołać gęsią skórkę u wędrowców, którzy na trasach szukają spokoju i kontaktu z naturą. Nie można się dziwić, że górska przyroda przyciąga jak magnes, a najbardziej popularne miejsca pękają w szwach. Nie chcesz czekać do jesieni na upragnioną wyprawę, ale jednocześnie wolisz uniknąć ścisku i zatorów? Odwiedź Rohackie Stawy – tutaj nawet w szczycie wakacyjnego sezonu poczujesz luz. Zaryzykuję stwierdzenie, że szlak ten z pełną śmiałością może konkurować z najpopularniejszymi miejscami polskich Tatr.
"Podróże osobiste" to autorski cykl, realizowany przez Joannę Leśniak. W swoich reporterskich opowieściach autorka zabiera nas w mniej znane zakątki Polski i Europy, w poszukiwaniu tego, co warte zobaczenia, usłyszenia, posmakowania. W jej historiach kryją się nie tylko własne doświadczenia, ale również opowieści lokalnych mieszkańców i ciekawostki, wyszukane w przewodnikach.
Szukasz miejsca na nietypowe wakacje, długi weekend lub city break? Ruszaj z nami w drogę. Zawiąż porządnie buty trekkingowe i przygotuj zapas kanapek. Wyruszamy szlakiem Rohackich Stawów — malowniczego miejsca po słowackiej stronie Tatr, w którym majestat gór widać na każdym kroku.
Spis treści:
Tatrzański Park Narodowy przeżywa oblężenie
Słoneczna pogoda, dobra przejrzystość powietrza, pełnia lata — w wakacje nietrudno trafić na doniesienia z polskich gór, informujących o tłumach na szlakach. Turyści ustawiający się w kolejce na Giewont czy Rysy to widok, który może i niektórych frustruje, ale na pewno nie dziwi. Niektórzy opuszczają wędrówki w wakacyjne weekendy ze względu na panujący w górach ścisk, inni zagryzają zęby (i zapewne kanapki z prowiantu), godząc się z losem, że swoje odstać trzeba.
"Masakra", "dlatego omijam Tatry w sezonie", "wielka mi przyjemność", "wypoczynek pełną gębą" - to tylko część komentarzy, jakie można znaleźć w mediach społecznościowych pod materiałami ukazującymi zatory na tatrzańskich szlakach. Czy jednak warto popadać w wir narzekania i swego rodzaju górski snobizm? Sezon urlopowy sprzyja wyjazdom, a majestat gór ma taką moc przyciągania, że trudno się dziwić, że robi się tłoczno. Tym bardziej na popularnych szlakach — dobrze oznaczonych i opisanych w licznych źródłach, by mniej doświadczeni turyści też mogli spróbować górskiej wędrówki. Dociekliwi wędrowcy znajdą jednak miejsca zdecydowanie mniej oblegane. Moim tegorocznym "odkryciem" są Stawy Rohackie.
Bez hec na parkingu, bez kolejek na szlaku
Palenica Białczańska to miejsce dobrze znane wszystkim osobom, które rozpoczynały w tym miejscu wędrówki do tak kultowych i uwielbianych przez mniej doświadczonych piechurów miejsc, jak Morskie Oko czy Dolina Pięciu Stawów Polskich. Choć może stanowić start wielu niezapomnianych wypraw, bywa powodem do nerwów — mimo konieczności internetowej rezerwacji parkingu, nadal dochodzi tam do nieporozumień na linii obsługa-turyści, a zniecierpliwienie nie pomaga w spokojnym wyjaśnieniu sprawy.
Dlatego uważam, że słowacka strona Tatr to recepta na skołatane nerwy, która nie wymaga skomplikowanej logistyki. Planując wędrówkę do Stawów Rohackich, nie musiałam martwić się robieniem rezerwacji na parkingu z kilkudniowym wyprzedzeniem ani przyjeżdżać tu grubo przed świtem. Przyglądając się mapie, szukajcie miejscowości Zuberzec, a następnie parkingu pod Spaleną.
Przed południem na dużej przestrzeni nie brakowało wolnych miejsc, za postój zapłacić można w kasie lub w automacie (koszt to 8 euro za cały dzień), akceptowane są płatności kartą i gotówką. Znajdziemy tu darmowe i bardzo przyzwoite toalety, są nawet punkty gastronomiczne, na wypadek gdyby się okazało, że wałówka w plecaku jest zbyt skromna. Dotarcie na miejsce i przygotowanie do wędrówki poszło gładko. Czas trochę się zmęczyć!
Zobacz również:
Urokliwe Tatry Zachodnie
Podział Tatr na Wysokie i Zachodnie wynika z dość istotnych różnic w specyfice obu obszarów. Tatry Zachodnie są nieco niższe i łagodniejsze. W krajobrazie zamiast strzelistych i surowych skał dominuje zieleń wysokogórskiej roślinności i łąk. Nie oznacza to jednak, że jest to miejsce odpowiednie wyłącznie na rodzinny piknik. Wysokość wielu szczytów Tatr Zachodnich przekracza 2000 m n.p.m., a część z nich to prawdziwe wyzwanie pod kątem technicznym.
Sama trasa szlakiem Rohackich Stawów (Roháčske plesá), choć nie wymaga wspinaczkowego doświadczenia, może doprowadzić do mniejszej lub większej zadyszki. Do pokonania jest około 13 kilometrów i ponad 700 metrów przewyższenia. Najwyższy punkt, do którego dotrzemy, położony jest na wysokości 1719 m n.p.m.
Rohackie Stawy - ile czasu zarezerwować?
Źródła, jakie znalazłam podczas planowania trasy, wskazywały średnio na sześciogodzinną wędrówkę. Aplikacje z mapami pokazywały przedział pięciu-sześciu godzin. Tak naprawdę czas przejścia tym malowniczym szlakiem zależy zarówno od kondycji, jak i stylu wędrowania. Jeśli nastawiasz się na energiczny marsz z krótkimi i nielicznymi przystankami, zapewne zmieścisz się w pięciu godzinach. Jeśli jednak nie potraktujesz tego miejsca jako szlaku do odhaczenia, a będziesz napawać się widokami niespiesznie z obowiązkowymi posiedzeniami nad brzegami stawów, możesz śmiało założyć, że to miejsce godne spędzenia całego dnia.
Pora na rozruch
Ruszamy z parkingu i co dalej? Początek trasy wiedzie przez las, w którym pniaki i głazy porośnięte mchem dają wrażenie zaczarowanego miejsca. Nic tylko czekać, aż zza jednego z nich wyłoni się leśny duszek albo wróżka. Co prawda nie było mi dane ich spotkać, ale kto wie, może następnym razem?
Po chwili szlak zaczyna piąć się w górę, by wyprowadzić nas na drogę asfaltową. Można nie lubić tego rodzaju nawierzchni podczas wędrówki, ale trasa przebiega dość łagodnie, pozwalając na spokojne pokonywanie pierwszych metrów przewyższenia. Tak to wygląda przez trochę ponad dwa kilometry. W sam raz na rozgrzewkę. Po drodze dotrzemy do Adamculi — niewielkiej polany, przy której pojawia się rozwidlenie szlaków. To kolejny plus wycieczki na Rohackie Stawy. Szlak jest tak poprowadzony, że pozwala zrobić pętlę i zobaczyć okolicę z różnych perspektyw.
Słowacka strona Tatr — atrakcje na szlaku
Warto dobrze przemyśleć wybór trasy na rozwidleniu. Jeśli pójdziemy szlakiem czerwonym, dość szybko dotrzemy do Ťatliakovej chaty, gdzie można posilić się ciepłym posiłkiem lub zimnym napojem - wedle uznania. Co ciekawe, mimo niewielu ławek na zewnątrz, bez trudu udało się znaleźć miejsce. Zobaczymy tu też pierwsze jezioro (Ťatliakove jazero) - małe, ale urokliwe. Dalsza wędrówka będzie naznaczona stopniowym zdobywaniem wysokości. Po fragmentach prowadzących stromiej pod górę, pojawią się odcinki płaskiego terenu.
Z kolei jeśli na skrzyżowaniu dróg wybierzemy szlak niebieski, bliżej będziemy mieć do imponujących Rohackich Wodospadów. Idąc od tej strony, trzeba jednak nastawić się, że trasa do najwyższego punktu przez większość czasu będzie dość stroma i bardziej wymagająca kondycyjnie. Zejście przy zataczaniu pętli okaże się za to bardziej łaskawe dla kolan. Tę decyzję na rozdrożu każdy musi podjąć samodzielnie.
Rohackie Stawy w pełnej okazałości
Aż chce się powiedzieć, że w pełnej okazałości i wspaniałości. Odnoszę wrażenie, że nadal niewielu turystów z Polski przekonuje się do słowackiej strony Tatr. Co prawda rosnącą popularnością cieszy się Zielony Staw Kieżmarski jako alternatywa dla Morskiego Oka, ale czy Rohackie Stawy staną się mniej zadeptaną odmianą od Doliny Pięciu Stawów? Czas pokaże.
Mimo że nazwy dolin (Smutna i Spalona), które mijamy, nie napawają optymizmem, malownicze położenie akwenów sprawia, że cały szlak wygląda jak z bajki. Cztery Stawy Rohackie położone są na trzech poziomach. Najniżej, na wysokości 1562 m n.p.m. znajduje się Niżni Rohacki Staw. Oddziela go mniej więcej 100 metrów przewyższenia od dwóch Pośrednich Stawów. Wisienką na torcie wędrówki jest Wyżni Staw Rohacki leżący na wysokości 1719 m n.p.m.
Na ich brzegach bez trudu znajdziesz wolny kamień, aby przysiąść na chwilę i podziwiać widoki. Kto wie, może nawet zakolegujesz się z jedną z sympatycznych kaczek, które z zadowoleniem przemierzają ich wody? Pewne jest to, że wędrówka okaże się satysfakcjonująca, nie będziesz skazany w tym miejscu na czekanie w kolejkach, by zrobić następny krok, a do tego poczujesz, że wyższe rejony gór są na wyciągnięcie ręki.
***
Kolejny tekst w cyklu "Podróże osobiste" w czwartek 29 sierpnia.
***
O autorce:
Joanna Leśniak — Absolwentka socjologii o specjalizacji multimedia i komunikacja społeczna. Z Interią związana od 2021 roku. W zawodowej historii przez długi czas zgłębiała dynamicznie trendy związane ze stylem życia. Miłośniczka podróży, quizów i ciekawostek z najróżniejszych dziedzin, która rzadko kiedy wypuszcza z rąk aparat fotograficzny.