Polska na własne oczy: Kaszubska wieś, gdzie czas nagle się zatrzymał
„Wyjątkowy zakątek świata, z niepowtarzalną atmosferą to Kluki – Kraina Słowińców, dawnych mieszkańców tego regionu” – głoszą pierwsze zdania broszury Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach. Na czym polega wyjątkowość Kluk i kim byli Słowińcy i co mają wspólnego z Kaszubami? Odpowiedź w kilku kwestiach może zaskakiwać.
Spis treści:
Magia Kaszub, a wśród nich niepozorna wieś. Gdzie leżą Kluki?
Kaszuby potrafią oczarować. Wie to każdy, kto choć raz postanowił odwiedzić te ziemie. Mają w sobie ogrom historii i... magii, czar wspomnień.
Zobacz również:
- Polska na własne oczy: Łyna - ukryty skarb Olsztyna
- Polska na własne oczy: Co warto zobaczyć w Krynicy-Zdroju w jeden dzień?
- Polska na własne oczy: lato w Wielkopolskim Parku Narodowym. Czyste jeziora, bujne lasy i masa atrakcji
- Polska na własne oczy. „Do Milówki wróć”. Odwiedziłam rodzinną wieś braci Golców
W jednych regionach Kaszub tradycje, kultura i język kaszubski, który od 2005 roku ma status języka regionalnego, a nie gwary, są bardziej kultywowane i pielęgnowane, a w innych nieco mniej.
Kaszuby to nie tylko język, wyjątkowa kuchnia i tradycyjny strój kaszubski, ale to też piękna przyroda i cudowne zakątki, wsie, w których czas zatrzymał się w miejscu.
Jedną z takich wsi są Kluki, a po kaszubski Klëczi, położone są nieopodal Jeziora Łebsko na obszarze Słowińskiego Parku Narodowego. Wieś wychyla się nieśmiało spośród gęstych lasów i wydm.
Niewielka osada rybacka założona w XVI wieku pod nazwą Otok, a pod koniec XVIII wieku rozbudowana i przemianowana na Kluki, dziś jest ukrytą perłą Kaszub.
Co w niej takiego niezwykłego? Co przyciąga turystów do małej wsi nieopodal Jeziora Łebsko?
Słowińcy. Lud, którego czas już minął. Pamięć o nich przetrwała w Klukach
Do Kluk zbliżam się, jadąc drogą otuloną tunelem drzew. Tu na całych Kaszubach jest tak zielono i soczyście. Natura wręcz wlewa się do środka samochodu, a zapach? Jest tuż po deszczu, drzewa parują. Zapach igliwia miesza się z liśćmi i trawą. Czuć lato.
Mijam jeszcze protestancki cmentarz słowiński założony w XVIII w. i wpisany do rejestru zabytków w 1987 roku i już widzę wieś.
Długa droga, aktualnie w remoncie, a po dwóch jej stronach domy. To właśnie one są skarbem tego miejsca.
Kluki to kolejna po Swołowie wieś, która jest istną Krainą w Kratę, a to określenie zawdzięcza specyficznej zabudowie. To budownictwo szachulcowe z malowanymi na czarno drewnianymi elementami konstrukcyjnymi ścian oraz glinianym ich wypełnieniem, bielonym wapnem.
Domy w kratę są tu kryte strzechą, a wszystko to łącznie z malowniczymi ogrodami, gdzie pną się wysokie malwy, rozciągającymi się po linię lasu pastwiskami, tworzy klimat wsi, którą wielu z nas pamięta z dzieciństwa. To właśnie te domy, łącznie z zagrodami i ogródkami tworzą Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach.
Miejsce to jako muzeum funkcjonuje od 1963 roku, kiedy to w jednej z zagród zbudowanej w połowie XIX wieku i zachowanej w miejscu pierwotnej lokalizacji, stworzono stałą ekspozycję prezentującą kulturę Słowińców - ludności zamieszkałej niegdyś nad jeziorami Gardno i Łebsko.
Jednak sam pomysł na stworzenie takiego miejsca powstał o wiele wcześniej, bo w 1958 roku. Pragnęli tego i muzealnicy, fani historii, ale także osoby zaangażowane w historię Słowińców. I tak od 22 września po badaniach, po pracy etnografów otworzono pierwszą zagrodę.
Pierwsza do użytku została oddana Zagroda Reimannów, która składa się z trzyrodzinnej chałupy mieszkalnej, dwóch budynków inwentarskich, stodoły oraz studni z żurawiem.
Dziś muzeum to cała wieś do zwiedzania, gdzie możemy zobaczyć, jak żyli Słowińcy, lud, który dziś już nie istnieje. Słowińcy, czyli Kaszubi Nadłebscy, byli odłamem ludności kaszubskiej, który zamieszkiwał tereny nad jeziorami Gardno i Łebsko i posługiwali się oni gwarą słowińską, która była częścią dialektu północnokaszubskiego języka kaszubskiego.
Dokładnie nie wiadomo skąd wzięła się nazwa "Słowińcy", bo sami mieszkańcy Kluk nazywali siebie po prostu Kaszubami.
Niektórzy przypisują określenie tej grupy mianem Słowińców rosyjskiemu etnografowi Aleksandrowi Hilferdingowi, który z kolei nazwę zapożyczył od Karla Gottloba von Antona i miała ona nawiązywać do Słowian, ale pochodzenie to nie jest potwierdzone.
Hilferding użył tego określenia w dziele "Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego".
"Poczucie tożsamości grupowej Słowińców opierało się więc na tożsamości językowej, w ich nazwie zaś — podobnie jak w określeniach innych grup etnicznych z prasłowiańskim rdzeniem ‘slov’ (Słowianie, Słowacy, Słoweńcy) — widzieć należy wynik określania się grupy poprzez językową wspólnotę: ‘ludzi mogących się wysłowić, czyli ludzi mówiących zrozumiale" - twierdzi Hanna Popowska-Taborska, polska językoznawczyni i badaczka kaszubszczyzny w tekście "Opozycja 'swoi'/'obcy' w języku ginących społeczności Drzewian Połabskich i pomorskich Słowińców".
Jednak między pierwszą a drugą wojną światową wśród Słowińców zaczęło zanikać poczucie przynależności etnograficznej, a po II wojnie światowej większość Słowińców posługiwała się językiem niemieckim. Potrzeba odrębności przez lata wojen zanikała. Dlatego dziś o Słowińcach mówimy w czasie przeszłym.
Kluki to ostatnie takie miejsce, w którym kultywuje się pamięć o tych ludziach i ich życiu.
Jak żyli Słowińcy? Poczuj się jak u babci na wsi
Wjeżdżając przedpołudniem do Kluk, widzę, że we wsi panuje spokój i cisza. Choć jest lipiec, to o tej porze jeszcze nie ma tu zbyt wielu turystów. Wtedy też można poczuć prawdziwy klimat tego miejsca.
Gdzieś pieje kogut, gdzieś słychać owce, a wchodząc do jednego z budynków, czuję zapach jedzenia. Trudno pozbyć się odczucia, że cofnęliśmy się jakieś 20 lat i jesteśmy na wakacjach u babci na wsi.
To także o to chodzi w tym miejscu. Prócz poznania historii i kultury tego miejsca, ważne jest też poczucie klimatu i powrót myślami do beztroskich dni wakacji, kiedy było się jeszcze dzieckiem.
Zwiedzanie Muzeum to odwiedzanie chaty po chacie, zagrody po zagrodzie. W niektórych budynkach zorganizowane są wystawy - można oglądać obrazy przedstawiające życie w Klukach, kulturę Słowińców, a także mapy i książki.
Jednak większość budynków to odwzorowanie faktycznego urządzenia pomieszczeń tak, jakby życie tam nigdy nie wygasło.
Po przekroczeniu progu przenosimy się natychmiast do czasu Słowińców. Piece kaflowe, piece kuchenne opalane drewnem, rzeźbione krzesła i drewniane łóżka przykryte pierzynami z gęsiego pierza.
Odwzorowanie detali zachwyca - obrazy z podobiznami świętych, krucyfiksy, wypełnione spiżarki, a nawet haftowane ściereczki w kuchni. Urządzenie izb jest przemyślane w najmniejszym szczególe.
Coś, co zaskakuje to... ludzie. Dzięki zatrudnionym w muzeum aktorom możemy realnie poczuć toczące się w izbach życie.
Dla miłośników historii może być istotny fakt, że to miejsce jest autentyczne. Stoją tu chaty z XVIII, XIX i XX wieku.
To nie wystawa, to nie muzeum bez duszy. Ktoś szyje na maszynie do szycia, ktoś gotuje kartoflankę na starej kuchni, a ktoś inny pracuje w przydomowym ogródku. Aktorzy oczywiście ubrani są w stroje dawnych mieszkańców Kluk, co tworzy niepowtarzalny klimat i pomaga z łatwością wyobrazić sobie, jak żyło się w Klukach wieki temu.
Potrawy, które gotują osoby odtwarzające role Słowińców, można zjeść - do wyboru mamy kartoflankę, chleb słowiński, wafle drożdżowe, czy zapiekane ziemniaki.
Kluki to nie tylko ludzie, ale też zwierzęta. W muzeum na stałe przebywają owce, konie oraz gęsi, a odwiedzających w kasie wita czarny kot.
W Klukach każdy, w każdym wieku znajdzie coś dla siebie - dzieci będą zachwycone zwierzętami, na terenie muzeum często organizowane są dla najmłodszych festyny i kulturalne wydarzenia. Zwiedzanie będzie gratką dla miłośników historii i Kaszub, a dorośli po prostu będą mogli wrócić do wspomnień z dzieciństwa, kiedy babcia w wiejskiej kuchni smażyła na rozgrzanej blaszce racuchy.
Mała wieś na Kaszubach kryje w sobie magię, której nie nadgryzł nawet upływ czasu, a dbają o to ludzie, którzy na co dzień pracują w muzeum i oddają temu miejscu całe swoje serce.
***
Wakacje, znowu są wakacje! Polacy ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służyć radą, co można zobaczyć w naszym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. Zajrzymy do małych miasteczek, legendarnych uzdrowisk i zapomnianych zamków. Popłyniemy wodami tajemniczych jezior, poplażujemy na polskich Malediwach. Pójdziemy leśną ścieżką, gdzie oczy poniosą. Bądźcie z nami przez całe lato!