Świat docenia, Polacy zapominają? 65 proc. turystów to obcokrajowcy
Miejsce, które wielu z nas pamięta z wycieczek szkolnych, a które z biegiem lat popada w zapomnienie – mimo że należy do światowego dziedzictwa UNESCO. Słowa Stanisława Jachowicza: "Cudze chwalicie, swego nie znacie" trafiają w sedno, gdy mowa o Kopalni Soli "Wieliczka". Dla zagranicznych turystów to cel podróży, dla Polaków – wspomnienie z dzieciństwa lub wielka niewiadoma.

Spis treści:
Atrakcja zapomniana przez rodaków. Doceniana przez obcokrajowców
Zapytałam się kilku osób, czy byli kiedykolwiek w Kopalni Soli "Wieliczka". Jednak duża część odpowiedzi, to było: "dawno", czy też "nigdy". Sama również dotychczas należałam do tego grona, które wspomina atrakcję, jako przebłysk z wycieczki szkolnej, że "coś tam było, jakby wieki temu". Mogłoby się wydawać, że dla niektórych kłopotliwa jest głównie odległość, jednak to zjawisko obejmuje nawet mieszkańców Krakowa.
Jak tłumaczy miejscowy przewodnik Krzysztof Windak, w ciągu roku aż 60-65 proc. odwiedzających to osoby z zagranicy. Wieliczka przyciąga turystów z takich krajów jak Hiszpania, Włochy, Wielka Brytania, Francja czy Niemcy.
Znaczną część odwiedzających kopalnię gości stanowią turyści z krajów pozaeuropejskich m.in. USA, krajów Ameryki Łacińskiej, krajów azjatyckich - głównie z Hongkongu, Taiwanu, Singapuru, Chin, nieco rzadziej z Japonii czy Korei Południowej oraz krajów tzw. Bliskiego Wschodu - Izraela, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej

Mogłoby się nasunąć pytanie, skąd dowiadują się o naszej rodzimej kopalni? Przewodnik wyjaśnia, że częściowym źródłem informacji mogą być szeroko rozumiane media. Przedstawiciele kopalni pojawiają się również na targach turystycznych, a sceneria zabytku nieraz stała się doskonałym plenerem filmowym.
Ale to, co chyba najważniejsze to odwiedzający nas goście, którzy każdego roku odwiedzają naszą kopalnię - średnio około 1,7 – 1,8 mln osób rocznie. Oni są naszymi najlepszymi "ambasadorami"

Trasa, na której nie brakuje turystów. Nawet 10 tys. odwiedzających
Kopalnia Soli "Wieliczka" to zabytek o imponującej historii i bogatym dziedzictwie, którego prestiż potwierdza wpis na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Największym zainteresowaniem cieszy się trasa turystyczna, wybierana ze względu na swoją dostępność i różnorodność. Zwiedzanie odbywa się w towarzystwie przewodnika i trwa około dwóch godzin. W podziemiach panuje stała temperatura ok. 17°C, dlatego wystarczy ubrać się wygodnie - bluza, długie spodnie i zakryte obuwie w zupełności wystarczą. W trakcie wyprawy trzeba pokonać około 800 schodów, z czego ponad 300 już jest na "dzień dobry", a raczej "szczęść Boże", jak przystało na tradycję górniczą.

Według przewodnika największe wrażenie na turystach robią takie miejsca jak Kaplica św. Kingi, komory Erazma Barącza i Weimar z malowniczymi podziemnymi jeziorami, a także imponujące przestrzenie - komora Stanisława Staszica, sięgająca 36 metrów wysokości, oraz nieco niższa, bo mająca około 34 metry, komora Michałowice. Są jednak i tacy, którzy największe piękno odnajdują w drobnych detalach - misternych ozdobach, rzeźbach czy płaskorzeźbach. Każdy zwiedzający odkrywa tu coś, co zachwyca go na swój sposób.
Przypomnę jedynie, że w Kopalni Soli "Wieliczka" nadal znajduje się około 250 km chodników oraz około 2500 komór

Kaplica św. Kingi jest sercem kopalni o 130-letniej historii. Obecnie to także galeria sztuki sakralnej. Przyjezdni w każdą niedzielę mogą wziąć udział w mszy świętej, która odbywa się o 7:30. Na modlitwy potrafi przyjść nawet 300 osób.
Kopalnia jest atrakcją światowej skali. Przewodnicy oprowadzają w wielu językach. Dziennie odwiedza ją nawet 10 tysięcy osób, a w 2018 roku było ich 1,8 miliona. A Fryderyk Chopin? Tak - też tu był. Zwiedzał kopalnię i zostawił swój podpis. Można usłyszeć jego etiudę w jednej z komór. Komora Weimar - tam odbywają się nawet zaręczyny. Wieliczka to nie tylko sól - to historia, sztuka, duchowość i żywa pamięć o górniczym trudzie.
Zobacz również: Urokliwe miasteczko jest na ustach wszystkich. Co ciekawego można zobaczyć w Końskich?
Wejdź w buty górnika. Trasa owiana mrokiem i tajemnicą
Nieco niedocenianą siostrą ścieżki turystycznej, jest droga górnicza, którą odwiedza zdecydowanie mniej odwiedzających. Dlaczego? Nie mam pojęcia, gdyż pozwala na doświadczenie kopalni na inny, bardziej nietuzinkowy sposób. Przed wejściem należy ubrać się w specjalny kombinezon, założyć kask oraz zabrać ze sobą sprzęt górniczy. Cisza, mrok i uruchomiona wyobraźnia - to właśnie te trzy elementy towarzyszą tej podróży.

Zjazd pod ziemię zaczyna się od windy. Około 61 metrów w dół - tak wygląda pierwszy krok do świata, w którym przez wieki pracowali ludzie, nierzadko całe pokolenia rodzin. Tam wszystko działa według własnych zasad, a światło lamp musi palić się nieprzerwanie - tak nakazuje nie tylko bezpieczeństwo, ale i… tradycja. Dawniej wierzono, że jeśli raz zgaśnie lampa, może już nigdy nie dać światła.
W kopalni ktoś zawsze jest odpowiedzialny za wszystkich. Zanim zostanie się pełnoprawnym górnikiem, trzeba przejść długą drogę - od stanowiska "ślepera", czyli ucznia, który dopiero aspiruje do tej roli.

Podziemne korytarze rozciągają się kilometrami, a niektóre miejsca - jak komora Boczaniec przy szybie Regis - były wykute "na boku", z dala od głównego ruchu. Belki zabezpieczające te przestrzenie mają nieraz nawet 300 lat. To ręczna robota, pochodząca z czasów, gdy techniki budowy były przekazywane z pokolenia na pokolenie.
W czasach austriackich postęp prac był powolny - średnio 4,5 metra chodnika miesięcznie. A jedna komora? Czasem tworzona była przez nawet 70 lat, przez wiele generacji jednej rodziny.
Choć nie wszyscy górnicy byli głęboko wierzący, mieli świadomość, że ich zawód to ciągłe ryzyko. Dlatego pod ziemią spontanicznie powstawały małe kapliczki, często zrobione własnoręcznie - z drewna, z ręcznie malowanymi obrazkami. Tworzyli je z potrzeby - większe kaplice były daleko, a niebezpieczeństwo blisko.

W kopalni jednym z największych zagrożeń był metan - łatwopalny gaz, który mógł powodować pożary i wybuchy. Dawniej górnicy pracowali przy otwartym ogniu, a w kopalni przechowywano siano dla koni, drewniane obudowy i inne łatwopalne materiały. Dlatego mierzenie zawartości gazów w powietrzu było kluczowe. Na szczęście drewno impregnowane solą potrzebuje bardzo dużo czasu, by się zapalić - co chroniło kopalnię przed nagłym rozprzestrzenianiem się ognia.
Górnictwo było kiedyś zawodem premium - dobrze opłacanym, z prestiżem. Często więc dostawali sól jako część wynagrodzenia i… czasem wynosili jej trochę więcej. Już na początku XVI wieku istniało około 70 różnych zawodów górniczych. Systemy połączeń belek, techniki zabezpieczeń, metody drążenia - wszystko opierało się na praktyce, precyzji i pokorze wobec żywiołu.
Ciekawostki o Kopalni Soli "Wieliczka". Wiedziałeś?
- Ostatnim koniem pracującym pod ziemią w Europie była Baśka - w kopalni przepracowała 9 lat, a po "emeryturze" w 2002 roku żyła jeszcze 16 lat.
- Sól była kiedyś cenniejsza niż złoto - stąd powiedzenie "słono kosztuje". Nawet słowo "salary" wywodzi się od soli.
- Sól w beczce była tania, ale używano jej też do trucia np. nielubianych sąsiadów.
- Dawniej systemem odwadniania zajmowali się - doświadczeni górnicy ("dziady wodne"), którzy całe życie walczyli z wodą, by ratować sól.
- Produkcję soli zakończono w 1996 roku, ale sól nadal trzeba usuwać z wód - to ekologiczny obowiązek, którego nie wszystkie kopalnie przestrzegają. Wieliczka - tak.
Po więcej ciekawostek warto udać się osobiście do kopalni.

Zobacz również: Tylko godzinę drogi od Poznania znajduje się jedno z najpiękniejszych miejsc w Wielkopolsce