Miłość czy iluzja? Tak poznasz, że do siebie nie pasujecie
Związki to nie bajka. Nawet jeśli na początku wszystko wydaje się jak z filmu - motyle, namiętność i wspólne poranki - rzeczywistość szybko weryfikuje, co tak naprawdę nas łączy. Są sygnały, które powinny dać ci do myślenia. Jeśli widzisz u siebie kilka z nich, może czas przestać się oszukiwać. Oto 10 znaków, że po prostu do siebie nie pasujecie.

Spis treści:
Macie fundamentalnie inne wartości
Nie chodzi o to, że on lubi rocka, a ty jazz. Chodzi o to, że wierzycie w zupełnie inne rzeczy. Dla ciebie wierność to świętość, dla niego "monogamia to tylko konstrukt społeczny". Ty marzysz o wspólnym domu i dzieciach, on planuje roczną wyprawę bez zasięgu i zobowiązań.
Jeśli próby dogadania się kończą się tym, że któreś z was musi się naginać - to nie jest kompromis. To rezygnacja z siebie.
Musisz się powstrzymywać, żeby nie powiedzieć za dużo
Nie mówisz, że jest ci przykro, bo boisz się, że uzna cię za "zbyt wrażliwą". Nie dzielisz się radością, bo i tak tego nie zrozumie. Z czasem uczysz się uciszać siebie - żeby utrzymać spokój. Ale czy to w ogóle jesteś jeszcze ty?
Prawdziwa bliskość to miejsce, gdzie możesz się odsłonić - bez strachu, że ktoś ci to później wytknie.
Nie czujesz się szanowana
Czasem to są małe rzeczy - jak to, że przerywa ci w połowie zdania albo żartuje z twoich marzeń przy znajomych. Innym razem to otwarte lekceważenie: "przesadzasz", "wymyślasz", "znów masz focha". Miłość bez szacunku to nie relacja.
Nie nadajecie na tych samych falach
Macie inne tempo. Inny rytm. Ty chcesz pogadać, on odwraca się do ściany. Ty rzucasz pomysł, on przewraca oczami. Zero flow. I może nie byłoby w tym nic złego - gdybyście oboje potrafili z tego żartować, znaleźć wspólny język mimo różnic. Ale jeśli każda rozmowa to walka, to ile jeszcze dasz radę?

Czujesz się przy nim niespokojnie
Nie chodzi o dramaty czy awantury. Chodzi o ten cichy, uporczywy niepokój. Kiedy coś w tobie sztywnieje, gdy słyszysz jego klucz w zamku. Kiedy twoje ciało się spina, zanim zdążysz pomyśleć. Związek powinien być miejscem, gdzie odetchniesz. Nie kolejnym polem minowym.
Nie rośniesz - kurczysz się
Nie inspiruje cię. Nie wspiera. Nie widzi w tobie potencjału - może nawet go nie zauważa. Przy nim nie stajesz się lepszą wersją siebie, tylko coraz bardziej wycofaną. Związek to nie terapia, ale dobry partner działa jak lustro - pokazuje ci rzeczy, które są w tobie piękne.
Zależy ci bardziej na "byciu z kimś" niż na nim konkretnie
Czujesz, że to nie działa, ale myśl: "co jeśli nikogo już nie spotkam?" trzyma cię na uwięzi. Tęsknisz bardziej za samą ideą związku niż za tą osobą. Wierzysz, że on się zmieni, że z czasem będzie lepiej - mimo że nic na to nie wskazuje. To nie miłość. To lęk. A lęk to bardzo zły doradca.
Robisz wszystko - on tylko "jest"
Ty pytasz, ty proponujesz, ty ogarniasz. On się dostosowuje - o ile mu się chce. Ale nie wkłada wysiłku. Bo wie, że i tak to pociągniesz. A może nie wie - bo już przestałaś oczekiwać czegokolwiek? Związek, w którym jedna strona ciągle daje, a druga tylko bierze, prędzej czy później się wyczerpie.
Myśl o wspólnej przyszłości budzi w tobie niepokój
Zamiast ekscytacji, czujesz ciężar. Kiedy myślisz o was za rok, za pięć lat - coś w tobie mówi: nie tak to miało wyglądać. Może już próbowałaś się przekonać. Może nawet planowaliście coś razem. Ale gdzieś głęboko czujesz, że to wszystko jest zbudowane na nie twoim fundamencie.
Zanika potrzeba bliskości
Nie chcesz się przytulać. Seks stał się obowiązkiem albo źródłem stresu. Czujesz dystans - nie tylko emocjonalny, ale i fizyczny. I to nie kwestia fazy w relacji. To twoje ciało mówi: to nie to.