Te sygnały zdradzą, że twoje mieszkanie może być cennym łupem dla złodziei
Złodzieje nie wyglądają jak bohaterowie filmów kryminalnych. Nie chodzą w kominiarkach i nie zakładają czarnych rękawiczek. Częściej sprawiają wrażenie zwykłych przechodniów: zaglądają "od niechcenia" przez okno lub "przypadkiem" kręcą się po klatce. Zanim podejmą decyzję o działaniu, długo obserwują otoczenie. Inaczej też patrzą na nasze mieszkania. To, co dla nas jest po prostu oknem czy skrzynką pocztową, dla nich bywa sygnałem, a czasem wręcz zaproszeniem. Jakie szczegóły zwracają ich uwagę?

Zanim złodzieje zdecydują się na konkretny adres, zwykle robią dokładny wywiad. Nie tylko oglądają budynek z każdej strony, ale też zwracają uwagę na detale, które dla właściciela są codziennością. Natomiast dla włamywaczy - to wiele mówiące tropy. Nowe okna, solidne drzwi czy świeżo zamontowane rolety? To może oznaczać, że właściciel inwestuje w bezpieczeństwo. A skoro inwestuje, to zapewne ma też co chronić. Do tego dochodzą widoczne z ulicy elementy wyposażenia: designerskie meble, wielki telewizor na ścianie czy nowoczesny komputer w gabinecie. Wszystko to razem układa się w mapę z jasnymi wskazówkami: tu prawdopodobnie skrywa się coś wartego zachodu. I warto podjąć ryzyko.
Niepozorne tropy w naszej rutynie
Różnego rodzaju sygnalizatory luksusu to jednak nie wszystko, co przyciąga uwagę złodziei. Nie mniej ważne pozostają nasze codzienne zachowania. A złodzieje są mistrzami w dostrzeganiu pozornie nieznaczących szczegółów. Przepełniona skrzynka na listy czy reklamy na wycieraczce mogą świadczyć o nieobecności mieszkańców. Podobnie brak światła wieczorami przez kilka dni z rzędu. To czytelne sygnały, świadczące o tym, iż lokum prawdopodobnie stoi puste. Złodzieje zwracają uwagę także na rutynę - mieszkanie, które codziennie pustoszeje o ósmej rano i ożywa dopiero po szesnastej, staje się przewidywalne, a więc łatwiejsze do okradzenia.
Co gorsze, sami często ułatwiamy zadanie włamywaczom. Media społecznościowe bywają dla nich równie użyteczne jak lornetka. I nie chodzi wyłącznie o zdjęcia z egzotycznych wakacji, na których mimowolnie zdradzamy, że jesteśmy setki kilometrów od domu. Wrzucone do sieci zdjęcie z lotniska z podpisem "W końcu dwa tygodnie urlopu!" to dla włamywaczy niemal ogłoszenie: "Dom stoi pusty, zapraszam".
Nie mniejszym problemem jest chwalenie się w sieci. Zdjęcie nowego laptopa z podpisem "Wreszcie mój!", fotka drogiego zegarka na nadgarstku czy rolka z rozpakowywania najnowszego smartfona - to wszystko swoisty katalog tego, co warto ukraść. Jeśli do tego dochodzi publiczna informacja o adresie (choćby przez tagowanie lokalizacji), sprawa staje się dla złodzieja banalnie prosta. Tym bardziej że wystarczy… zwykła fotka porannej kawy stojącej na parapecie z widokiem z okna. Ten bowiem pozwala szybko i bezbłędnie zlokalizować nasz adres.
Mity, błędy i złudne poczucie bezpieczeństwa
Największy mit to przeświadczenie, że złodziej zawsze wybiera bogatych. W praktyce jednak włamania w porównywalnym stopniu dotyczą mieszkań "zwyczajnych" ludzi - bo wygrywa łatwość dostępu, a nie katalog luksusowych przedmiotów. Innymi słowy, błyskawiczny zarobek w postaci laptopa, biżuterii czy gotówki jest dla włamywacza wystarczającym argumentem, nawet jeśli lokum nie wygląda jak willa.
Kolejny stereotyp? "U mnie nie ma nic wartościowego, więc nie mam się czego obawiać". To złudne poczucie bezpieczeństwa. Wbrew pozorom złodzieje nie omijają starszych mieszkań czy kamienic. Właśnie takie miejsca bywają atrakcyjne, ponieważ lokatorzy rzadziej inwestują w zabezpieczenia, a złodziej ma ułatwione zadanie.

Błędy możemy popełnić również - na co zwraca uwagę LINK4 - przy zakupie ubezpieczenia mieszkania, gdzie kluczowe jest właściwe oszacowanie wartości ruchomości. Zdarza się, że klienci zaniżają kwotę, by obniżyć składkę. Efekt? W razie włamania odszkodowanie nie pokrywa całości strat. Należy więc pamiętać, że suma ubezpieczenia powinna odpowiadać realnej wartości posiadanych rzeczy.
Drugim ważnym elementem, który umyka, jest udokumentowanie najcenniejszych przedmiotów. Rodzinna biżuteria, obrazy, czy sprzęt elektroniczny - wszystko to warto sfotografować. Taka dokumentacja pomaga bowiem nie tylko w procesie likwidacji szkody i szybszym oszacowaniu strat, ale także stanowi cenny materiał dla policji przy poszukiwaniu skradzionych przedmiotów.
Jak utrudnić złodziejowi działanie?
Najprostsze i jednocześnie najskuteczniejsze zabezpieczenie to… sąsiedzi. Dobre relacje z nimi sprawiają, że jeśli ktoś zauważy obcego kręcącego się pod drzwiami - zareaguje. Albo odbierze pocztę podczas naszej nieobecności. Równie skuteczne są drobne zmiany w codziennych nawykach - zasłanianie okien, ustawienie lampy na programatorze, zostawienie włączonego radia czy telewizora.
Kolejnym elementem są sygnały odstraszające. Tabliczka z informacją o monitoringu, naklejka sugerująca obecność systemu alarmowego czy widoczna kamera nad drzwiami działają na wyobraźnię złodzieja… Nawet jeśli system nie jest rozbudowany, sam fakt, że mieszkanie wygląda na chronione, to już skuteczne zniechęcenie do podjęcia ryzyka.
Wreszcie: technologia. Proste wideodomofony, czujniki otwarcia drzwi czy aplikacje pozwalające podglądać mieszkanie z telefonu to dziś rozwiązania dostępne praktycznie dla każdego. I niezależnie od tego, na co ostatecznie się zdecydujemy, zawsze wyślemy czytelny komunikat: nie będzie łatwo. A dla włamywacza to czasem wystarczający powód, by poszukać innego, mniej problematycznego celu. Im więcej przeszkód napotkają, tym mniejsza szansa, że zdecydują się na włamanie.
Włamań nie da się wyeliminować
Mimo najlepszych zabezpieczeń i czujności zdarzają się sytuacje, na które zwyczajnie nie mamy wpływu. Włamań nie da się wyeliminować w stu procentach - zawsze znajdzie się ktoś, kto spróbuje wykorzystać chwilę nieuwagi albo szczelinę w naszym systemie bezpieczeństwa. Dlatego tak ważne jest, by zadbać nie tylko o prewencję, ale również o plan awaryjny. Tym planem jest odpowiednie ubezpieczenie. Dzięki niemu nawet w sytuacji, gdy złodziej faktycznie wtargnie do mieszkania, możemy liczyć na rekompensatę strat i szybki powrót do normalności.
Jaką jednak ofertę wybrać? Z jednej strony najbardziej przejrzystą, z drugiej - w możliwie największym stopniu kompleksową. Na oba aspekty nacisk kładzie LINK4. To przede wszystkim szeroki zakres ubezpieczenia. Ochroną objęte mogą być szkody powstałe w wyniku kradzieży z włamaniem, ale także i przede wszystkim szkody spowodowane przez pożar, zalanie czy inne nieprzewidziane zdarzenia losowe. Ponadto w ramach ubezpieczenia Assistance mieszkaniowy, który wchodzi w skład pakietu DOM, ubezpieczony zyskuje dodatkowo dostęp do takich fachowców jak hydraulik, ślusarz czy elektryk którzy pomogą w awaryjnych sytuacjach wskazanych w OWU. Równie ważna jest prosta i szybka procedura zakupu ubezpieczenia oraz przystępna cena, nawet przy szerokim zakresie ochrony.
Wreszcie: elastyczność, a więc możliwość dopasowania ochrony do indywidualnych potrzeb. Bo dobra polisa to nie tylko zwrot kosztów za skradziony sprzęt, biżuterię czy gotówkę. To przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że nie zostaniemy sami z problemem np. prawnym - z tego powodu LINK4 do każdej polisy dokłada pomoc prawną.
Mimo że złodzieje zawsze będą próbować, to od nas zależy, jak trudne zadanie im stworzymy. Zasłony, sąsiedzka czujność, zróżnicowane sygnały odstraszające i zmiana codziennych nawyków to pierwsza linia obrony. Druga to świadomość, że nawet jeśli coś pójdzie nie tak, mamy asekurację w postaci ubezpieczenia. Bez niego konsekwencje włamania mogą być podwójnie bolesne - tracimy nie tylko przedmioty oraz stabilność finansową, ale też poczucie bezpieczeństwa.
Materiał promocyjny