Czy warto mieć kochanka?
Kochanek to obecnie słowo mało trendy, ale użyłam go świadomie, bo jak się mówi "mam kochanka", to każdy wie, o co chodzi.
Kłopotów z kochankami (czy jak ich tam zwać) nie mają nastolatki. W tym okresie życia bywa "chodzenie" i ... wszystko jest lub bywa miłością, kochaniem itp. Kochanek może się pojawić nieco później, kiedy rozglądamy się już za jakimś solidnym facetem, za kimś, kogo mogłybyśmy nazwać (przynajmniej na użytek mamy!) narzeczonym.
Kilka lat temu zaszokowały świat wyznania ankietowanych, niezależnych finansowo Francuzek, które ujawniły, że interesuje je model życia z wieloma mężczyznami w tle: z kochankiem, z przyjacielem od długich rozmów i najintymniejszych wyznań, z opiekunem, który o każdej porze przyjedzie i pomoże, z lwem salonowym, czyli z kimś od bywania na ekskluzywnych przyjęciach, czy wreszcie z mężczyzną, który zgodzi się być ojcem dziecka, ewentualnie przyszłym mężem.
Trudno sobie wyobrazić taki "wielozwiązek", zwłaszcza z punktu widzenia każdego zaangażowanego w nim pana... Mam takie wrażenie, że Francuzi ankietowali jakieś bogate i rozkapryszone panny, które z nudów są w stanie wymyślić jeszcze bardziej pikantny model współczesnego życia.
Jest ono mimo wszystko - i na szczęście - nieco bardziej monogamiczne i większość kobiet, w odróżnieniu od Francuzek, szuka facetów, którzy prezentują wiele cech i walorów. No i stara się ich po prostu - z wzajemnością - kochać!
Czy wobec tego warto mieć kochanka? Oczywiście, że tak. I taki kochanek powinien być jednocześnie przyjacielem, opiekunem, bywalcem, a docelowo mężem i ojcem naszego dziecka!!!
Ola