Dziecko? Nie, dziękuję
Słyszą: kobieta czuje się spełniona tylko wtedy, gdy zostanie matką. A one nie rozumieją pytania "dlaczego jeszcze nie masz dziecka?".
Nie chcesz dziecka?! To jesteś: a) lesbijką, b) egoistką, c) dziwaczką. Takim quizem "dzietni" raczą zwykle kobiety, gdy te deklarują, że macierzyństwo jest nie dla nich. Które określenie boli najbardziej? - Egoistka. Nie lesbijka, nie dziwaczka, ale egoistka. Rezygnuję z macierzyństwa, bo jestem odpowiedzialna - mówi Dominika, 24-letnia sekretarka w biurze rachunkowym. Boi się, że nie udźwignie ciężaru, jakim jest wychowanie kilkulatka na szczęśliwego, mądrego i uczciwego dorosłego. - Podoba mi się określenie egoistka.
Tak, egoistka to ja! - mówi Joanna, 35-letnia właścicielka firmy handlowej. - Niewielu rzeczy w życiu jestem pewna. Ale tej, że nie chcę być matką, akurat tak. Twierdzi, że nie ma i nigdy nie miała instynktu macierzyńskiego.
- Boli "dziwaczka". Nie obchodzi mnie, że tak myślą obcy ludzie. Boli, że tak myśli mój mąż - mówi Maria. Ma 37 lat, jest dziennikarką w jednym z tygodników. Z pracy nie wraca przed 19. Na zbudowanie mocnej pozycji w firmie poświęciła dobrych kilka lat życia. Nie chce jej stracić. Nie wierzy, że karierę pogodzi z macierzyństwem. - Czy mój mąż albo jakikolwiek mężczyzna łatwo by z niej zrezygnował na moim miejscu? Nie. I nikt by go nie potępiał - dodaje.
Dziecko? Po co się męczyć
"Kacper 3400 g, 49 cm; Antonio 3700 g, 57 cm; Amelia 4200 g, 53 cm"... Dominika trafia na rubrykę Witajcie na świecie w dzienniku. - Dziwaczne główki: łyse albo, delikatnie mówiąc, nad wyraz owłosione. Nie widzę w nich nic pięknego - mówi. Z czym kojarzą jej się dzieci? Dominika: - Małe z niewinnością i dobrocią. A potem, gdy dorastają, z problemami i cierpieniem.
Joanna pamięta domowy wieczór z Woodym Allenem. Życie i całą resztę przerywają reklamy. W scenę w klubie jazzowym wdziera się pupa noworodka zajmująca cały kadr. Widocznie bez tej fizjologicznej dosłowności nie można dobrze sprzedać pudru dla niemowląt. Joanna chwyta za pilota. - Denerwują mnie takie reklamy. Choć pewnie miały wzruszać, nieprzypadkowo na castingach wybrano do nich najładniejsze maluchy - śmieje się. "Tiu, tiu, tiu, zrobiliśmy kupkę!" - wykrzykuje przyjaciółka Joanny. Siedzą właśnie na sofie, jedząc ciasto marchewkowe. - Zemdliło mnie, a ona rozpakowała pieluchę i zachwyconym wzrokiem oglądała ją z każdej strony, a nawet... powąchała! - wspomina Joanna.
Z czym kojarzą jej się dzieci: "Z bólem porodu, końcem wolności, kompromisem - twoje marzenia już nigdy nie będą najważniejsze". Aśka, Dominika, Maria nie lubią, gdy koleżanki zostawiają je na chwilę w pokoju ze swoimi kilkulatkami. Czują się nieswojo. Boją się, że maluch zrobi sobie krzywdę, ściągnie na siebie obrus z wazonem. Nie wiedzą, jak do niego mówić. Mogłyby mnożyć sytuacje, w których maluchy je irytują: gdy histeryzują w sklepie, plują na nową sukienkę, zadają mnóstwo bezsensownych pytań, absorbują tak swoją mamę, że nie da się z nią już o niczym pogadać. - Ale to banalne wykręty: nie chcę dziecka, bo brudzi stół, a po brodzie cieknie mu kakao. Po prostu nie każda kobieta czuje potrzebę rozmnażania. I mieszkania z kimś, kto długie lata w rozmowie nie będzie partnerem, a za to zagarnie cały czas - mówi Aśka.
Dlaczego nie grasz w totolotka?
Słyszą: "Dlaczego nie chcesz być matką?!". I myślą: "Nikt nie odpytuje mnie, dlaczego nie chcę: pływać na desce, kupić niebieskiego volvo, hodować papug, jeździć do pracy rowerem, grać w totolotka". Nie odpytuje, bo to oczywiste: kwestia preferencji. Ta zasada nie dotyczy macierzyństwa.
Bezdzietne mają ochotę powiedzieć: "Moje życie, mój wybór". A jednak zwykle czują się w obowiązku jakoś swoje decyzje usprawiedliwić. - Nie stać mnie na dziecko. Zarabiam 1400 netto - mówi Dominika. Nie chce zapewnić mu luksusów, ale dobre wykształcenie, możliwość poznania różnych krajów, naukę języków. Koszty mogłaby wymieniać bez końca: pieluchy, odżywki, ubranka, jedzenie, przedszkole, szkoła, wakacje, kieszonkowe, studia. Ale tak naprawdę tekst "Nie stać mnie" to wymówka. W głębi duszy wie, że gdyby dziś zarabiała 30 tysięcy, też nie zdecydowałaby się na ciążę. Nie czuje się dojrzała do opieki nad małym człowiekiem. - Moja mama nie kryła przede mną, że macierzyństwo, to szczęście, ale i udręka - opowiada. - Wiem, że pierwsze lata były dla niej trudne. Wieczne niewyspanie, zmęczenie, niemal nie wiedziała, jak się nazywa. Ona, która tak uwielbiała czytać, nie brała miesiącami książki do ręki. Gdy ja i brat zasnęliśmy, padała wyczerpana - opowiada Dominika.
Mam szczęście, że na mnie nie wywiera presji. "Mamo, jakoś tak dziwnie się czuję. Całymi dniami chce mi się spać. Może ja w ciąży jestem? - Dominika powiedziała to dla żartu kilka tygodni temu. - Przestań, nawet tak nie mów - słyszy od mamy. A babcia dodaje: - Pewnie, po co się męczyć". - Wiedzą, że to nie dla mnie. Dla mojej mamy najważniejsze jest, żebym była szczęśliwa. Nie uważa jednak, że to sprawi macierzyństwo. Wie w końcu, czym to pachnie - śmieje się Dominika. - Nie chodzi mi nawet o obowiązki. Macierzyństwo to wieczny strach. Nie opuści cię nawet, gdy dziecko będzie miało 30 albo 50 lat - mówi. - Wiem, jesteś dorosła, ale dzwoń, że wrócisz później. Martwię się, stoję w oknie" - Dominika do dziś słyszy to od mamy.
- Może wciąż pamięta historie sprzed 10 lat? Uciekałam z domu. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca na ziemi. Buntowałam się, choć właściwie nie miałam przeciwko czemu. Rodzice byli łagodni. Ale nie umieli mi pomóc - wspomina. Z tamtego czasu pamięta swoją nieśmiałość, nieszczęśliwe miłości, poczucie, że nikt jej nie rozumie. I myśli samobójcze. - Boję się, że nie będę umiała przeprowadzić swojej córki czy syna przez dojrzewanie. Mam skłonności do depresji. Co zrobię, gdy córka stwierdzi, że nie chce jej się żyć? Nie powiem: "A wiesz, mnie też". Ani: "Weź się w garść", bo wiem, że to nie działa. Jestem też chora, nieważne na co. Obawiam się, że mogłabym przekazać to dziecku w genach. Nie wybaczyłabym sobie tego. Kilka lat temu Dominika pojechała z kuzynką nad morze. Poznała małżeństwo nauczycieli. Oboje po czterdziestce, szczęśliwi, zapatrzeni w siebie, zbierali wspólnie jabłka w ogrodzie. "Fajni. Widać, że się kochają - powiedziała kuzynce. - Gdyby się tak kochali, toby mieli dzieci", słyszy. - Byłam w szoku, że ktoś tak może uważać.
Agnieszka Sztyler
Fragment artykułu pochodzi z najnowszego numeru Twojego Stylu.
Więcej przeczytasz na www.styl24.pl