Jak być szczęśliwą w pojedynkę
Już od dzieciństwa uczy się kobietę ukrywania uczuć, które uchodzą za nieprzyjemne. Ma na przykład być pożądana, ale nie ma pożądać.
Żeby zdobyć miłość
Żeby zdobyć miłość, taka kobieta zaprzecza istnieniu swoich negatywnych uczuć i usiłuje być szczęśliwa. Nie wie niestety, że jej poczucie straty jest całkowicie uzasadnione i że w żaden sposób nie czyni jej mniej godną miłości. Pragnąc, by ktoś ją pokochał, próbuje wyrobić w sobie poczucie szczęścia, ale - paradoksalnie - kończy się to dla niej poczuciem samotności. Usiłuje być szczęśliwa i pozytywnie myśleć o poniesionej stracie, tylko że w ten sposób tłumi i neguje swoje zranione uczucia, a to przeszkadza procesowi jej uzdrawiania i oddala możliwość znalezienia miłości.
Jedna część jej osoby chce mieć pozytywne nastawienie, a druga aż rwie się do tego, by się wypłakać w czyichś ramionach, tyle że byłoby to niezgodne ze wszystkim, czego ją nauczono.
Wpojono jej na przykład, że jeśli chce, żeby ją kochano, musi być kochająca, pełna akceptacji, przyjazna, ciepła, odpowiedzialna, zgodna, nie może szczędzić pochwał - i musi być szczęśliwa. Jeśli miałaby powiedzieć coś niemiłego, to lepiej, żeby się w ogóle nie odzywała. Taki rodzaj treningu, wręcz zaprogramowanie, niesłychanie utrudnia kobiecie uczciwe podejście do własnych uczuć. Ponieważ latami wprawiała się w robieniu emocjonalnego makijażu po to, żeby wydać się bardziej pożądana, nabrała takiej zręczności, że czasami oszukuje też samą siebie.
Mówi wszystkim, że czuje się świetnie, i sama w to wierzy. Zamiast pozwolić sobie na przeżycie smutku z powodu tego, czego jej brakuje, przekonuje samą siebie, że wszystko jest w porządku. Chcąc uciec od odczuwania bólu po stracie, skupia się na rzeczach pozytywnych. Idealizuje wtedy swoje życie, każąc sobie wierzyć w to, że jest ono znacznie łatwiejsze i szczęśliwsze bez mężczyzny.
Być szczęśliwą bez mężczyzny
Kobieta, która prowadzi szczęśliwe życie bez mężczyzny, musi uważać na to, by uczciwie podchodzić do swoich zranionych uczuć. Kobiecie bardzo łatwo odciąć się od potrzeby bycia z mężczyzną. Jeżeli jednak pracuje nad tym, by być zadowolona bez mężczyzny, i jednocześnie pozwala sobie przeżyć do końca nieprzyjemne uczucia związane ze stratą, otwiera sobie w ten sposób drogę do następnego związku.
Kiedy kobieta poczuje, że jest jej wygodnie żyć w stanie, w którym neguje swoje uczucia, ryzykuje, że już na zawsze zostanie sama. Jeżeli nadal będzie tłumić swoje zranione uczucia, to w końcu zostanie stłumiona pewna część jej kobiecego "ja" - ta, która potrzebuje miłości. Zaspokajaniem jej potrzeb zajmie się męska cząstka jej osobowości i to ona przejmie rolę mężczyzny w jej życiu.
Systematyczne tłumienie przez kobietę zranionych uczuć sprawia, że w końcu znikają. Przynosi to jej trwałą ulgę - ale niestety nie uzdrowienie. Owszem, nic jej już nie boli, jednak ma to swoją cenę: taką, że nawet mając wszelkie warunki do szczęścia, nie potrafi w pełni go odczuć.
W sytuacji, o której mówimy, kobieta zaczyna czuć się dobrze w życiu i nie doskwiera jej brak partnera. Czasami przychodzi jej do głowy, że przyjemnie byłoby wybrać się z kimś do kina albo pojechać razem na wakacje, ale chciałaby więcej. Ta cząstka jej osobowości, która autentycznie potrzebuje miłości, jest ukryta najgłębiej. Jeśli taka osoba nie zagoi swoich ran, będzie nadal żyła bez miłości, nie wiedząc nawet, że coś ją w życiu omija.
W przypadku gdyby zdecydowała się zaangażować w nowy związek, może mieć problemy z przyciągnięciem do siebie jakiegoś mężczyzny. Do czasu, aż będzie zdolna zmierzyć się z tą cząstką siebie samej, która potrzebuje miłości, mężczyźni nie będą jej uważali za osobę atrakcyjną.
Kobieta musi dać sobie prawo do bycia nieszczęśliwą. Jeśli ma z tym trudności, może na przykład pozwalać sobie na to przez jakąś część dnia, ale codziennie. Jeśli nie chce, by ktokolwiek o tym wiedział, może zacząć od zwierzania się ze swoich negatywnych uczuć stronicom pamiętnika. Z czasem przyglądanie się tym uczuciom nie będzie dla niej już tak przykre i wtedy warto, by nawiązała kontakt z grupą wsparcia albo znalazła terapeutę, któremu opowie o tej cząstce siebie samej.
Tekst pochodzi z książki Johna Gray`a Mars i Wenus zaczynają od nowa wydanej przez wydawnictwo Rebis.