Pod jednym dachem
Kochamy się, chcemy być ze sobą, dlaczego nie mamy razem zamieszkać? Ślub? Później...Teraz spróbujmy, jak to będzie - młodość nie widzi większych problemów w takich przypadkach, zwłaszcza wówczas, gdy na taki eksperyment pozwala sytuacja materialna.
Bo mieszkać razem to nie to samo, co spotykać się ze sobą od czasu do czasu. Bycie ze sobą na co dzień to nie tylko jasne chwile, godziny szczęścia i uniesień... To wspólnota, za którą powinni odpowiadać oboje jej członkowie. To radości, ale też i choroby, to rozmazane makijaże, brudna bielizna, bałagan w łazience i śmieci do wyrzucenia...
Wielu osobom, które zdecydowały się na wspólne zamieszkanie, wydaje się, że jest to już szczyt dorosłości. Owszem, jest, ale pod warunkiem, że obie "dorosłe" osoby są na to w maksymalnie możliwym stopniu przygotowane, że zarówno on, jak i ona dojrzeli do takiej wspólnoty nie tylko emocjonalnie i uczuciowo, ale także są w wystarczającym stopniu świadomi wzajemnej odpowiedzialności za taki związek.
- Wynajęliśmy mieszkanie w Warszawie, chociaż oboje mamy tu rodziców. Studiujemy i pracujemy, widujemy się tylko wieczorami i w weekendy, ale my już bez siebie nie możemy istnieć - śmieje się 25-letni Paweł. - Bywa ciężko, jak chcę gdzieś wyjechać. Dora zrezygnowała z 3-miesięcznego stypendium w Stanach, bo ja nie mogłem z nią pojechać. Takie mamy dylematy...
Z tego właśnie powodu wspólne zamieszkiwanie, zwłaszcza dla ludzi młodych, nie stanowi takiej znowu bezkresnej oazy wolności. Trzeba bowiem być naprawdę dojrzałym człowiekiem, żeby w wieku dwudziestu lat przyjmować na siebie odpowiedzialność za drugą osobę, bo przecież do tego też sprowadza się taka wspólnota.
Trudno jednoznacznie, ostro i bez dania racji krytykować kochających się ludzi, którzy chcą być ze sobą przez 24 godziny na dobę, ale przecież nie żyjemy w społecznej próżni. Są rodzice, jest religia, Kościół, są społeczne obyczaje i zasady... Z tym też trzeba się liczyć, kiedy podejmujemy taką a nie inną decyzję.
- Czy jesteśmy zakłamani? Nie zastanawialiśmy się nad tym. Jesteśmy ze sobą, jesteśmy wierzący. Chyba kiedyś weźmiemy ślub... Tak, na pewno weźmiemy, jak będzie się miało urodzić nasze dziecko - Michał jest nieco zmieszany pytaniem o normy społeczne. - Nie wiedziałem, że bycie razem na co dzień jest takie trudne, ale najgorsze już chyba za nami - dodaje.
Jeżeli na zamieszkanie pod wspólnym dachem decydują się osoby bardziej doświadczone życiowo, np. kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach, ich sytuacja wygląda nieco inaczej niż w przypadku dwojga startujących do życia, świata poza sobą nie widzących istot. Ci doświadczeni traktują takie mieszkanie trochę jak schronienie przed światem, azyl, który pozwala im na spokojne przeżywanie miłości.
Wielu młodych ludzi, tych najbardziej dynamicznych, starających się o uzyskanie maksymalnego pułapu edukacyjnego, walczących o jak najlepszy start w życie zawodowe twierdzi, że na wspólne mieszkanie z kobietą czy mężczyzną będzie jeszcze czas. - Teraz by mi to cholernie przeszkadzało - twierdzi 23-letnia Dorota. - Robię dwa kierunki studiów, uczę się trzeciego języka...Gdybym zamieszkała z chłopakiem, musiałabym poświęcać mu dużo czasu, którego i tak mi brakuje. A przecież jeszcze chcę pojechać na rok, na staż za granicę...
Czy wspólne zamieszkiwanie o czymkolwiek przesądza? Czy tak można? Czy trzeba? Do czego to prowadzi? Czy wspomaga uczucie, czy je zabija? Pytań jest wiele, ale przecież życie polega między innymi na nieustannym odpowiadaniu na pytania.
SP