Śniadanie do łóżka
Świeżo zaparzona kawa, chrupiące rogaliki, sok z pomarańczy... a to wszystko podane przez ukochanego do łóżka, gdy jeszcze wtulamy się w poduszkę, łapiąc resztki snu.
Już słychać narzekania, że przecież rano na takie ceregiele nie ma czasu, że każdy chce się wyspać, że o takich rzeczach można myśleć jedynie na początku nowego związku, a nie w "starym" małżeństwie. Czy to rzeczywiście rytuał zupełnie nieżyciowy? Bo trzeba trochę wcześniej wstać i pójść po te rogaliki do sklepu? Bo nie będzie czasu na to, aby spokojnie razem zjeść to śniadanie? Bo nakruszy się w łóżku? Bo przy stole byłoby wygodniej?
Śniadanie w łóżku to chyba jeden z tych posiłków, przy którym jedzenie jako takie jest rzeczą najmniej istotną. Tu liczy się przede wszystkim sam gest, chęć okazania drugiej osobie naszego uczucia. Tych kilkanaście minut spędzonych blisko siebie nie warto zamieniać na najbardziej nawet wystawne śniadanie przy stole.
To fakt, że kolacja przy świecach ma w sobie więcej erotyzmu - jest jakby preludium do tego, co za chwilę może się wydarzyć, i co tu dużo mówić kojarzy się z seksem. Przed nami cała noc, nigdzie nie trzeba się spieszyć tylko smakować do woli miłosną rozkosz...
Śniadanie do łóżka to co innego. Wprawdzie zaczyna się w tym samym miejscu, gdzie skończyła się kolacja, ale bardziej niż fizycznym pożądaniem doprawione jest uczuciem przywiązania, troską, opiekuńczością... Jest mniej interesowne - o ile po kolacji obiecujemy sobie wiele, o tyle śniadanie jest jakby dowodem naszych najczystszych intencji - dajemy, choć raczej nie spodziewamy się za to żadnej wdzięczności, przynajmniej nie od razu (do kolacji jakoś wytrzymamy...).
Jeśli do tej pory nie praktykowaliście tego porannego zwyczaju, to najwyższa pora, żeby to zrobić. Choćby jutro. Sobotni, walentynkowy poranek może być pretekstem, niezależnie od tego jaki mamy stosunek do święta zakochanych. Oczywiście pod warunkiem, że nie ograniczymy się do tego jednego razu. A że w praktyce okaże się, że codzienne śniadania do łóżka trzeba zamienić jedynie na te sobotnio-niedzielne... Nie szkodzi, rytuał będzie mniej zagrożony rutyną...