Te pytania często zadają sobie mężczyźni. Większość z nich dotyczy kobiet
Coraz częściej słyszymy o kryzysie męskości, jednak, aby zrozumieć, na czym właściwie miałby on polegać, powinniśmy zadać sobie kluczowe pytanie: co właściwie definiuje męskość? Poniższy fragment pochodzi z nowej książki Liz Plank pod tytułem "Samiec Alfa musi odejść". Autorka pokazuje w niej ciemną stronę patriarchatu z nowej perspektywy – wskazuje, jak stereotypy, nierówności i role społeczne szkodzą zarówno kobietom, jak i mężczyznom.
Już po kilku pierwszych wywiadach z mężczyznami uświadomiłam sobie, że męskość to dla nich coś, co się robi, a nie coś, o czym się gada. Choć większość ostatecznie zgodziła się szczerze odpowiedzieć na moje pytania, wielu po raz pierwszy rozmawiało o tym na głos. Przez lata żyli męskością, ale żeby o niej opowiadać? To im się raczej nie zdarzało. Zauważyłam, że często ściszali głos i rozglądali się, jakby chcieli się upewnić, że wokół jest bezpiecznie. Choć nie mam osobistego doświadczenia, które mogłoby to potwierdzić, wyobrażam sobie, że rozmowa z mężczyzną o męskości jest trochę jak napad na bank. Perspektywa łupu może być ekscytująca, ale cały proces kosztuje zdecydowanie zbyt wiele nerwów.
Wiedziałam jednak, że mężczyźnie trudniej jest rozmawiać o uczuciach z innym mężczyzną (jak wynika z badań, mężczyźni nieco częściej wybierają terapeutki zamiast terapeutów), chciałam się więc przekonać, czy powierzą swoje przemyślenia komuś, kto nie należy do ich klubu: kobiecie. A konkretnie dwóm. Zatem w gorące niedzielne popołudnie przeprowadziłam własny eksperyment społeczny w Washington Square Park. Zjawiłam się tam uzbrojona w stolik i tabliczkę z napisem "Darmowe porady od kobiety dla mężczyzn". Wzięłam ze sobą serdeczną przyjaciółkę i znaną specjalistkę od związków Esther Perel, gotową udzielać za darmo użytecznych konsultacji, za które w innej sytuacji należałoby słono zapłacić. Przez trzy godziny nie było momentu, by ktoś nie podchodził do stolika, szukając odpowiedzi na rozmaite pytania.
Tak jak podejrzewałam, większość dotyczyła kobiet. Pewien mężczyzna wskazał nam stojącą nieopodal partnerkę i wyszeptał: "Jak ją uszczęśliwić?". Niejeden z naszych gości zastanawiał się, jak "zrobić wrażenie" na kobiecie (krótka rada Esther: jeśli tylko o to ci chodzi, to znaczy, że jesteś bardziej typem "patrz na mnie" niż "dostrzegam cię"). Inni pytali, dlaczego mężczyźni tak często starają się przybierać różne pozy. Ktoś chciał wiedzieć, jak biały heteromężczyzna powinien mówić o swoich rozterkach, nie sprawiając przy tym wrażenia, że odbiera głos marginalizowanym i uciszanym dotąd grupom. Jednak, co ciekawe, obie z Esther stwierdziłyśmy później, że bardzo niewielu panów naprawdę zadawało pytania. Większość podchodziła do stolika i czekała, aż to my je zadamy. Całkiem jakby nie zwykli przyznawać, że czegoś nie wiedzą. Kiedy jednak już zaczynali mówić, nie przestawali. Dopiero gdy zaczynałyśmy udzielać im wskazówek, okazywało się, jak bardzo za tym tęsknili. Właśnie wtedy przypomniał mi się film Fight Club: zrozumiałam, że pierwsza zasada męskości polega na tym, że o niej nie mówisz.
Kiedy już udawało mi się coś z nich wycisnąć, wciąż słyszałam te same odpowiedzi.
Po pierwsze prawie wszyscy, mimo dorosłego wieku, czuli, że nie są jeszcze w pełni mężczyznami - choć nimi byli, niezaprzeczalnie i w każdym calu. Męskość była dla nich nie tyle tożsamością, ile zadaniem do wykonania albo nagrodą za wyjście z jakiejś potwornie trudnej sytuacji. Moi rozmówcy odczuwali nieustającą presję, by na każdym kroku potwierdzać ją czynami. Na bycie mężczyzną trzeba zapracować. Ale co ciekawe, choć wszyscy, czy to świadomie, czy podświadomie, stosowali taktyki pozwalające osiągnąć ideał męskości, żaden z nich nie czuł się "prawdziwym mężczyzną". I nie dotyczy to tylko moich rozmówców. Socjologowie stworzyli pojęcie tak zwanej niepewnej męskości. Teoria ta sprowadza się do poczucia, że męskość trzeba wiecznie udowadniać, podczas gdy kobiecość jest bardziej statyczna, stała. Kobietom częściej pozwala się oddalić od tradycyjnych norm - mężczyźni mają mniejsze pole manewru. Kobiety mogą chodzić w spodniach, mieć chłopięce imiona, jak Charlie czy Riley; mogą nawet założyć na ślub krawat lub smoking. Dopóki trzymają się podstaw tego, co tradycyjnie kobiece, wolno im przyjmować pewne męskie cechy, i jest to postrzegane jako śmiałe, seksowne - czasem wręcz dodaje im prestiżu. Oczywiście nie dotyczy to w równym stopniu wszystkich kobiet, ale o tym później.
Męskość ma znacznie sztywniejsze granice i wymaga ciągłego trzymania się w ryzach. Zastanówmy się nad określeniem "prawdziwy mężczyzna". "Prawdziwy mężczyzna" nie płacze. "Prawdziwy mężczyzna" się nie maluje. "Prawdziwy mężczyzna" nie chodzi w spódnicach. Nie ma podobnych fraz, które dotyczą kobiet. Nawet jeśli ktoś wyciska sto trzydzieści kilo na siłowni, albo wgryzając się w trzymany jedną ręką płat suszonego mięsa, drugą walczy z wygłodniałym niedźwiedziem, jego męskość może zostać zakwestionowana, gdy zamówi drinka z wisienką w wysokim kieliszku podczas happy hour. Płeć może być konstruktem społecznym zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, ale kobiecości nie traci się przez zachowania społeczne. Jej zyskanie lub strata zachodzi głównie przez zwykłe zmiany w organizmie, takie jak dojrzewanie czy menopauza.
Nie istnieją czynności przywracające kobiecość, bo kobiecość nie jest czymś, na co trzeba zapracować. Dla mężczyzn jest odwrotnie. Męskość zdobywa się za pomocą zrytualizowanych i często publicznych zachowań społecznych. I jest to dość stała zasada, niezależna od epoki, kultury czy miejsca na świecie. Na przykład na ziemiach rosyjskich w epoce brązu chłopiec, aby stać się mężczyzną, musiał zabić zwierzę, często własnego psa. Chłopcy z plemienia Karo, zamieszkującego Sudan, Ugandę i Etiopię, do dziś skaczą nago przez byka. W Papui Nowej Gwinei chłopcy z plemienia Sambia są zabierani od matek i poddawani serii rytuałów, na przykład wpycha im się do nosa ostre źdźbła trawy, póki nie poleci krew.
Jak to ujęła Esther Perel podczas naszego eksperymentu: "Kobietami się rodzimy, mężczyzną trzeba się stać". - Nie mamy odpowiedników sformułowań "pozbawić jaj" czy "maminsynek", które dotyczyłyby kobiet. We wszystkich społeczeństwach poziom męskości zależy od wyzbycia się kobiecych cech.
Powyższy fragment pochodzi z książki "Samiec Alfa musi odejść" autorstwa Liz Plank.
***
Zobacz również: