Wolność na co dzień
Osoby podejmujące wspólne życie szybko przekonują się, jakie znaczenie ma na co dzień nie tylko uczucie, wyrozumiałość czy umiejętność rozmawiania, ale też brak zaborczości.

W listach, jakie dostaję, opisujących skomplikowane, życiowe sprawy, pojawiają się często sformułowania w rodzaju "on kontroluje moją torebkę i jak znajdzie jakąś wizytówkę, to długo pyta się o daną osobę", albo: "czasem przegląda zapisy połączeń w mojej komórce", czy na przykład: "jak po zajęciach nieraz wypiję z koleżkami piwo, to ona zaraz robi mi awanturę, że ja piję".
To może być zazdrość, ale też zaborczość. Można takie sytuacje określać jeszcze innymi terminami. Jedno jest jednak pewne: to zawsze jest ograniczanie wolności! Ograniczanie, które wcześniej czy później doprowadza do - słusznego! - buntu.
Bo przecież nie na tym ma polegać nasza miłość, nasze życie, że będziemy najbliższą nam osobę inwigilowali, przeszukiwali, przesłuchiwali czy w inny sposób na każdym kroku kontrolowali.
W życiu, a zwłaszcza we współżyciu, współistnieniu dwojga ludzi niezbędne jest poczucie wolności. Wiąże się z tym prawo do posiadania intymności, prawo do własnego zdania, ale i prawo do wolności wyboru w każdej niemal sytuacji.
Nie chcę wkraczać na tereny filozofii, chcę tylko zasygnalizować, jak ważną sferą jest tytułowa odrobina wolności.
Upojeni uczuciem, niekiedy wręcz nim zaślepieni, z czasem mimo wszystko zaczynamy ją doceniać. Pamiętajmy jednak, że prawo do takiej wolności mamy zarówno my, jak i nasz partner...
Ola