Dlaczego się rozwodzimy?

Czy twój związek jest taki, jaki chciałaś mieć? Czy daje ci tyle szczęścia, ile się spodziewałaś? A może chcesz wzmocnić relację z partnerem, bo oddalacie się od siebie?

Sprawy sporne same się nie rozwiążą...
Sprawy sporne same się nie rozwiążą...INTERIA.PL

Możecie się kłócić i gniewać na siebie, ale to nie oznacza jeszcze, że związek się rozpada. Wiele związków w swej historii przeżywa wzloty i upadki. Nie można żyć pod jednym dachem z drugą osobą i nigdy nie mieć innego zdania na jakiś temat. Można się różnić, lecz trzeba też umieć rozwiązać powstające różnice zdań. Nieustanne unikanie konfliktów to prosta droga do rozwodu!

Bo przecież nie rozwodzą się ci, którzy mają odmienne opinie lub nawet światopoglądy. Rozwodzą się ci, którzy nie potrafią stworzyć jednego organizmu z dwu różnych światów. I wcale nie muszą być identyczni pod względem mentalnym. Wspólny jest im jedynie brak umiejętności efektywnego radzenia sobie w sytuacjach konfliktowych.

Pary żyjące w szczęśliwym związku wiedzą, że ich życie byłoby nudne, gdyby byli wierną kopią swego partnera. Znajdują natomiast sens w codziennym docenianiu różnic i wykorzystywaniu ich do budowy trwałego związku.

I nieprawdą jest jakoby główne konflikty w normalnym zdrowym związku rozwiązywały się na przestrzeni lat. Badania pokazują, że około 60 proc. par spiera się o sprawy nierozwiązywalne! Większość nierozwiązanych konfliktów jeszcze z czasów narzeczeństwa czy pierwszych miesięcy po ślubie pojawia się na srebrne czy złote gody. Z biegiem czasu zmienia się jednak sposób dyskusji i podejmowanych prób zażegnania konfliktu.

Nie oszukujmy się jednak: sprawy sporne same się nie rozwiązują, potrzeba do tego woli i działania ze strony dwóch zainteresowanych osób. Osób, które mają z reguły różne definicje miłości, wierności i udanego związku. Dla przykładu sprzeczka typu: "gdybyś mnie kochał, spędzałbyś z moją rodziną więcej czasu" vs. "gdybyś mnie kochał, spędzałbyś tylko ze mną więcej czasu" jest stratą czasu. A wynika z tego, że pochodzimy z różnych rodzin, wychowywani byliśmy w świecie różnych wartości kulturowych, społecznych czy religijnych.

Przyczyną rozwodu nie jest też stwierdzenie: "odkochała(e)m się". Ludzie się nie odkochują. Jeśli związek ma się ku rozpadowi, oznacza to, że coś w nim nie funkcjonowało prawidłowo, że praca, dzieci, hobby, inne zobowiązania okazały się ważniejsze od troski o partnera i wzajemną relację.

Współcześni małżonkowie zbyt mało czasu spędzają ze sobą, ich życie koncentruje się wokół załatwiania kolejnych spraw z niekończącej się listy. Postępuje oddalanie się i izolacja, a wszystko kończy się wielką awanturą lub cichym rozejściem. Wtedy padają słowa: "już cię nie kocham".

A to zbyt daleko idące uproszczenie, bo miłość to nie uczucie, a decyzja. Szczęśliwie zakochani wiedzą, że jeśli zaangażują się w działania pobudzające miłość, poczują się kochanymi w swym związku. Każdego dnia na nowo podejmujemy decyzje o tym, z kim spędzamy wolny czas, komu poświęcamy tę chwilę, w której powinniśmy już wyjść z pracy i kierować się do domu, czy przebaczymy partnerowi zły humor i to, że próbuje się na nas wyładować, że pierwsi wypowiemy słowo "przepraszam".

Przyczyną rozpadu związku bywa niekiedy niewierność partnera. Złamanie wartości, które uznawane były za najważniejsze i wieczne to gwałt zadany bliskości i intymności dwojga osób.

Gdy jednak do zdrady dojdzie, ponowne naprawienie małżeństwa jest niełatwym zadaniem, dla wielu wręcz niemożliwym. Niektórzy nie są już w stanie wybaczyć partnerowi, nie potrafią zbudować niczego nowego na gruzach. Wielu jednak udaje się przetrwać czas niewierności i wykorzystać "wypadek przy pracy" do wzmocnienia relacji z wciąż tym samym partnerem.

Nieprawdą jest też, że większość ludzi nauczona doświadczeniem poprzedniego związku, osiąga szczęście i spełnienie w drugim małżeństwie. Owszem, niektórzy uczą się na błędach, lecz nie jest to regułą. W rzeczywistości 60 proc. drugich małżeństw kończy się rozwodem.

Jedną z przyczyn jest to, że w związek wchodzą partnerzy obciążeni złymi nawykami wypracowanymi w pierwszym związku. Dodatkowy delikatny problem stwarza obecność potomstwa z poprzedniego związku.

Daleko poważniejszym powodem, dla którego drugie związki nie są lepsze od pierwszych, jest fakt, że nie rozumiemy, że małżeństwo nie uszczęśliwia ludzi. Szczęście to żmudna codzienna praca każdego człowieka, nie może zostać wykonana w zastępstwie przez partnera.

A jeśli nie czujesz się szczęśliwa w swoim życiu, trudno ci będzie określić, czy to poczucie wynika z przyczyn osobistych czy związanych z relacją z partnerem.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas