Po zaręczynach zmieniło się wszystko
Jesteśmy razem prawie półtora roku, po roku zaręczyliśmy się. Szczerze powiem, że mój mężczyzna podchody do zaręczyn robił już po pół roku znajomości, co skutecznie mu wybijałam z głowy.

Dla mnie to pierwszy naprawdę poważny związek, ale nie byłam gotowa już po 6 miesiącach na takie deklaracje. Mimo iż pokochaliśmy się na zabój bardzo szybko, to nie chciałam takiej ważnej decyzji podejmować pochopnie i z za różowych okularów. Rozmawialiśmy na ten temat wiele razy, ale zawsze źle się to kończyło. To, że negowałam jego plany było całkiem niezrozumiale dla niego, on uważał, że jeśli jest uczucie, to nie ma na co czekać. A ja zwyczajnie bałam się takiej decyzji, gdyż była to pierwsza tak ważna decyzja w moim życiu.
Mój mężczyzna był już kiedyś zaręczony, z jego ówczesną narzeczoną planowali ślub. Został jednak zdradzony i zraniony przez nią. Wiele razy rozmawialiśmy na ten temat i uzgodniliśmy, że może po roku bycia razem pomyślimy o zaręczynach. Ale i tak czułam nacisk z jego strony. Czasami mówił nawet, że wszystko psuję i że najzwyczajniej go odpycham.
Nadszedł jednak ten dzień i dokładnie po roku znajomości oświadczył mi się, oczywiście zgodziłam się, choć nie byłam w 100% przekonana o słuszności tej decyzji.
Było bosko tuż po tej wielkiej chwili. Ale czar prysł. Mój mężczyzna bardzo się zmienił. Częściej się kłócimy, a sprzeczki są o byle błahostki. Wprawdzie wcześniej też tak było, ale teraz nie wiem, czy nie poczuł się zbyt pewnie i teraz już nie jest jak dawniej. Widzę, że mu zależy, że mnie kocha, ale częściej się ranimy, częściej się denerwujemy, złościmy nie potrafimy ze sobą rozmawiać.
Każdy ma inne zdanie i walczy o swoje, zbyt mało jest między nami kompromisów. Nie wiem, co się stało. Co o tym myślicie. Może nie oddałam całej sytuacji, ale mam nadzieję, że mi doradzicie.
Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.
Redakcja
Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!