Złapany na dziecko

"Na dziecko" - to chyba jeden z najstarszych, a zarazem z najgorszych sposobów na zaciągnięcie partnera do ołtarza albo przynajmniej przywiązanie go do siebie.

article cover
ThetaXstock

Ojciec wrobiony

Wydawałoby się, że w czasach, gdy środki antykoncepcyjne są ogólnodostępne dla obu płci, rodzicielstwo z zaskoczenia powinno zdarzać się naprawdę sporadycznie. Tymczasem sytuacja, że do ślubu dochodzi "pod przymusem" w naszych, polskich warunkach zachodzi bardzo często.

Najczęściej dzieje się tak dlatego, że ani ona, ani on nie pomyśleli wcześniej o zabezpieczeniu i konsekwencjach jego braku. Jeszcze się dobrze nie poznali, a już - chcąc nie chcąc - stali się rodziną. Czasami jednak dziewczyna celowo stawia mężczyznę przed faktem dokonanym. Wydaje się jej, że dziecko jeszcze bardziej zbliży do niej partnera, zmusi wreszcie do podjęcia poważnej decyzji co do przyszłości ich związku.

"Dziecko w drodze" to - zdaniem wielu kobiet - jedyne rozwiązanie, gdy partner jest wciąż na etapie wątpliwości, czy w ogóle ma ochotę zostać ojcem. To one zwykle "przypadkiem" zapominają o antykoncepcji, by potem oznajmić, że "stało się". Ryzykują jednak, że usłyszą od swego partnera: "Wrobiłaś mnie w to dziecko" i że on tego dziecka nie zaakceptuje i nie pokocha, a to może oznaczać samotne macierzyństwo na własne życzenie.

Zobacz więcej:

Ojciec nieświadomy

Potrzeba bycia matką bywa czasami tak silna, że kobiety decydują się na macierzyństwo, wykluczając z góry udział ojca w wychowaniu dziecka. W ich wcześniej zaplanowanym życiowym scenariuszu nie ma dla niego miejsca.

To sytuacja niebezpieczna, żeby nie powiedzieć wręcz nienormalna. Kim są nieobecni ojcowie? Często to mężczyźni, którzy nie mają bladego pojęcia o tym, że zostali ojcami. Pamiętają wprawdzie jakąś noc spędzoną z koleżanką z pracy czy znajomą, ale nie podejrzewają, aby wyniknęły z tego jakieś konsekwencje. Zgodnie z zapewnieniami partnerki potraktowali to zbliżenie zupełnie niezobowiązująco, jako dobrą zabawę. Jeśli jeszcze przy tym usłyszeli, że nie mają się czego obawiać, bo kobieta sama pomyślała wcześniej o antykoncepcji, to trudno ich potem obwiniać.

Gorzej, jeśli sami wcześniej stracili kontrolę nad tym, co się dzieje, bo wypili na przykład o kilka kieliszków za dużo. W takiej sytuacji raczej trudno upewniać się, czy partnerka na pewno się zabezpieczyła, albo samemu sięgnąć w odpowiednim momencie po prezerwatywę. Pół biedy, jeśli taki mężczyzna, sprowadzony wyłącznie do roli reproduktora, nigdy nie dowie się, że ma potomka. Gdy bowiem prawda wychodzi na jaw, ma prawo poczuć się wykorzystany.

Zobacz więcej:

Ojciec skreślony

Tak wiele się mówi o kobietach jako ofiarach aborcji. Rzadko kiedy w takim kontekście umieszcza się mężczyzn.

To prawda, że kobiety do podjęcia tak drastycznej decyzji często są zmuszone właśnie przez nieodpowiedzialnych partnerów, którzy na wieść o tym, ze mają zostać ojcami odchodzą szybko w siną dal albo sami na takie rozwiązanie namawiają.

Są jednak i tacy, którzy chcieliby, aby ich dzieci przyszły na świat, ale z ich zdaniem nikt się nie liczy. Nie maja możliwości sprawdzenia się w nowej roli, bo wcześniej ich z niej wykluczono. Czy nie potrafili wystarczająco przekonać kobiet, że mogą na nich polegać? Czy ich wahania zostały przez partnerki odczytane jednoznacznie? Odpowiedzi na te pytania i tak zwykle pozostają w sferze domysłów, bo przychodzą po fakcie - gdy problem dziecka został już "rozwiązany".

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas