Tai chi - taniec z wnętrza
Jeśli ktoś szuka dla siebie sztuki walki lub chce rywalizować - tu tego nie znajdzie. Jeśli chce rzeźbić sylwetkę, wylewać litry potu, niech szuka gdzie indziej. Jeśli szuka statycznej medytacji, to też nie jego miejsce.
Tai chi to ciąg płynnych ćwiczeń, rodem z Chin, zamkniętych w 108 ruchów układu podstawowego. To styl nastawiony głównie na efekt zdrowotny, nie zajmuje się filozofią taoistyczną.
- Ani żadną inną filozofią. Nasz cel, to umożliwić zrobienie czegoś dobrego dla własnego zdrowia. Pracujemy głównie z kręgosłupem, obręczą biodrową, rozciągamy stawy - po prostu ćwiczymy. To jest nasza propozycja, można oczywiście chodzić na aerobik, uprawiać jogging. To nie jest sztuka walki, są to ruchy bardzo powolne, płynne, w spokojnym tempie i co ważne, nieinwazyjne. Kto poczuje ból, przestaje ćwiczyć. Zawsze mówimy, każdy ćwiczy dobrze, na tyle, na ile pozwala mu jego ciało - tłumaczy Bakanowicz. Dodaje z uśmiechem: - Pamiętam, jak na zajęcia nowej grupy przyszli chłopcy, wskoczyli w kimona i chcieli walczyć, po paru minutach podziękowali, tu im było za spokojnie.
"Ruch w tai chi powinien trwać nieprzerwanie, każde przejście z jednego ruchu do następnego powinno być płynnie połączone. W tai chi ruch jest wolny, dużo wolniejszy niż nasz codzienny ruch. Dzięki takiemu powolnemu ruchowi ciało regeneruje swe siły i odpoczywa. Umysł podąża za ciałem uzyskując możliwość baczniejszej obserwacji i pełniejszego doznania. Poruszając się szybko w życiu wiele ważnych rzeczy pomijamy, po prostu ich nie zauważając. Potem możemy mieć przekonanie, że to czy tamto nie było naszym udziałem. Poruszając się wolno możemy nie dojść do wyznaczonego celu, ale z pewnością go nie miniemy".(K.Maćko)
Wyłączyć się i... doskonalić
W Opolu ćwiczy 160 osób, we Wrocławiu to ok. 400 osób, w Warszawie - 1600.
To propozycja dla osób dojrzałych, starszych, również z przeciwwskazaniami lekarskimi, dla których np. aerobik jest zbyt intensywny. Tai chi łączy ciało i umysł, ćwiczący po wejściu na salę koncentrują się na ćwiczeniach, ruchach, szczegółach ich wykonania.
- Rzeczywistość zostaje za drzwiami, nie ma szefa, dzieci, zakupów, to dwie godziny tylko dla mnie - mówi jedna z ćwiczących kobiet.
Janina Kosikowska ma 70 lat, ćwiczy prawie 7 lat razem z córką Ewą. - Jestem radcą prawnym, aktywną zawodowo, ćwiczenia pomagają mi rozładować napięcia, stresy, wyłączam się tu z wszelkich kłopotów. W tym czasie jesteśmy w innym świecie, uwalnia się energia, która nas do siebie zbliża, jednocześnie wycisza. Psychicznie czuję się młodo, nie mam problemów z koncentracją, pamięcią. Rok temu w sanatorium lekarz, który kierował mnie na zabiegi, nie miał wątpliwości, że ja się gimnastykuję, nie wiedział jednak, co robię. Ma pani sprawność młodego człowieka, usłyszałam. Czy trzeba czegoś więcej? - uśmiecha się starsza pani.
Grupa początkujących właśnie wchodzi na salę: - Pierwsze trzy miesiące uczymy się ciągu ruchów, sekwencji, co trzy miesiące na wyższym stopniu. Na kolejnym etapie wprowadzamy nowe elementy jak obracanie biodrami, zasady ruchów, trzymanie linii i kątów, np. prostej między czubkiem głowy a piętą, szlifujemy szczegóły. Co ważne, nie ma u nas elementu rywalizacji, stopni, pasów do zdobycia, nikt nikogo nie ocenia, czy ćwiczy 5 lat, czy kilka miesięcy - opowiada Bakanowicz.
"Tai chi pojmuje się jako proces zmian i tych widocznych gołym okiem, gdy obserwujemy ruch osoby ćwiczącej - i ten wewnętrzny, który dokonuje się w organizmie. Tai chi podobne jest do aktu tworzenia według ścisłej partytury, z tym, że efekt tego aktu nie jest przeznaczony dla widza lecz dla samego autora. Praktykując tai chi doznać można radości współuczestniczenia, nawet jeśli się ćwiczy w pojedynkę, poczucia wewnętrznej harmonii dzięki płynności ruchów, jedności całego ciała i ciała z umysłem" - tak pisze w swojej książce o filozofii i praktyce Tai chi, pochodzącej z Chin, Krzysztof Maćko, jeden ze znawców tematu.
Marek Błachut przyznaje, że ćwiczy dwa lata, a Tai chi pomaga mu się lepiej zorganizować, uczy systematyczności, cierpliwości. - Trzeba trochę samozaparcia, by poczuć dobroczynny wpływ na zdrowie, mija trochę czasu, zanim zapamięta się ciąg. Staram się ćwiczyć dwa - trzy razy w tygodniu na sali, 10-15 minut w domu, te ćwiczenia, które nie wymagają zbyt wiele miejsca. Moich dzieci i żony nie udało mi się zarazić bakcylem, ale ćwiczy bratanica i bratowa zaczyna. Ćwiczy więcej kobiet, panowie są w mniejszości, głównie w wieku średnim, kilka starszych osób.
Kobiety ćwiczą chętniej
Uwagę zwraca spokojna atmosfera, powolna harmonia ruchów, niezwykła sprawność, zwłaszcza tych w bardziej zaawansowanym wieku. Nawet pokaz ćwiczeń z mieczami zaskakiwał gracją, płynnością ruchów, bliższy wolnemu tańcowi. - Ruch wypływa ze środka, na zewnątrz widać wykończenie tego, co się dzieje wewnątrz. Ja kojarzę te ruchy raczej z baletem, który wypływa z przeżywania tańca, z wnętrza, tu jest podobnie - ruch jest tylko częścią całości - komentuje Adam Bakanowicz.
Dla osób uprawiających tai chi to sposób na życie, na samodoskonalenie się, na poprawienie jakości życia fizycznego i psychicznego. To sposób na wypełnienie życia, poza pracą, domem, żeby dać coś sobie. Rzeczywiście więcej pań ćwiczy, są chyba bardziej świadome, dbają bardziej o zdrowie, by dłużej były sprawne, aktywne, młode. Chyba z natury jesteśmy bardziej dalekowzroczne. Tai chi pomaga w wypracowaniu odpowiedniej motywacji, znam osoby, którym pomogło rzucić palenie, schudnąć. Są to zajęcia specyficzne, potrzebna jest cierpliwość, żeby najpierw nauczyć się podstaw, potem poczuć wpływ na organizm - informuje instruktorka Małgorzata Karpińska z Wrocławia. - Szukałam takiej formy ćwiczeń, ćwiczę dwa lata. Dla mnie to taki wolny taniec, bardzo mnie wycisza, powoduje przypływ zrównoważonej energii, nic eksploatującego. Kobiety chętniej to ćwiczą, mężczyźni częściej zostają instruktorami, traktują to ambicjonalnie, dążą do perfekcji. Znalazłam tu równowagę i mój kręgosłup czuje się dużo lepiej - mówi Ilona Płaneta.
- Kiedy lekarz mówi, proszę się wyciszyć, nie denerwować - jak to zrobić? Kiedy wyłączamy się tu na dwie godziny, wydaje się, że czas płynie wolniej, choć to złudzenie, wiele osób zauważa to zrównoważenie wewnętrzne, które uzyskują, ćwicząc tai chi. - mówi Ewa Jarzyna: - Mam problemy z sercem, ćwiczę ponad cztery lata. Kardiolog stwierdził, że dobrze, że ćwiczę, rytm serca i krążenie przy mojej arytmii się poprawia. Poza tym wyciszam się, inaczej reaguję na stres, ćwiczenia są dla mnie relaksem. Nie mogłam dwa miesiące ćwiczyć - kości mi zaczęły skrzypieć, brakowało mi tego.
Poprawia się krążenie, sprawność kręgosłupa, praca mózgu, ogólna elastyczność i wytrzymałość ciała, ćwiczący informują o poprawie wyników badań na osteoporozę, stabilizację rytmu serca, słychać też o "masowaniu" narządów jak wątroba, trzustka - przy pomocy określonych faz ćwiczeń. - Fantastycznym przeżyciem dla mnie podczas intensywnych zajęć warsztatowych, chyba rok temu, była możliwość poruszenia każdego kręgu mojego kręgosłupa. Przeżyłem szok, to się rusza! Wiemy, że go mamy, póki nie boli, ale doświadczanie własnego ciała nie ma granic - przyznaje Bakanowicz. - Ćwiczy od czterech lat, poszukiwania swojego sposobu na życie doprowadziły go do tai chi, chce ćwiczyć do końca świata i jeden dzień dłużej.