Te składniki kosmetyków mają fatalną reputację. Czy słusznie?
Naturalna pielęgnacja cieszy się popularnością. Preferujemy produkty o jak najprostszym składzie i te, które możemy przygotować samodzielnie. Czy jednak bezwzględne odrzucenie kosmetyków zawierających okryte złą sławą parabeny, siarczany czy silikony jest dobrym rozwiązaniem? Eksperci spieszą z wyjaśnieniem.
Wśród urodowych trendów prym wiedzie od jakiegoś czasu naturalna pielęgnacja. Coraz chętniej samodzielnie przygotowujemy nawilżające maseczki i wcierki do włosów, rezygnując przy tym z gotowych, nafaszerowanych nierzadko chemią preparatów. Przyzwyczaiłyśmy się do tego, że wszystko, co chemiczne i sztuczne, natychmiast ląduje na czarnej liście, jako bezwzględnie szkodliwe. Choć z całą pewnością należy zwracać uwagę na skład używanych produktów, jak podkreślają eksperci, paniczny lęk przed stosowaniem kosmetyków zawierających konserwanty czy barwniki, jest nieuzasadniony.
W grupie składników posiadających wyjątkowo złą reputację, królują siarczany. Te substancje chemiczne występują w wielu używanych przez nas na co dzień produktach. Wykorzystywane są one m.in. do produkcji szamponów, w celu uzyskania pożądanego efektu pienienia.
"Zła sława siarczanów zaczęła się w latach 90., kiedy pojawiły się informacje, że mogą być rakotwórcze. W rzeczywistości nie ma naukowych dowodów na poparcie tej tezy. A szampon z dodatkiem siarczanów jest najskuteczniejszym sposobem na dokładne umycie włosów" - podkreśla w rozmowie z portalem "Byrdie" dermatolożka Orit Markowitz.
Ekspertka zaznacza jednak, że preparaty wzbogacone o siarczany mogą być niekorzystne dla osób, które posiadają bardzo wrażliwą skórę głowy.
"Jeśli cierpisz na egzemę, a twoja skóra jest podatna na podrażnienia i reakcje alergiczne, prawdopodobnie lepiej będzie poszukać szamponu bez dodatku siarczanów. Mogą one pozbawiać skórę głowy naturalnych olejków, a co za tym idzie prowadzić do jej nadmiernego wysuszenia i pojawienia się podrażnień" - przestrzega dr Markowitz.
Kolejnymi powszechnie uważanymi za szkodliwe składnikami pielęgnacji są silikony. Występują one niemal na każdym etapie pielęgnacji włosów - znajdziemy je zarówno w szamponach, jak i odżywkach, mleczkach czy maskach. Ich popularność wynika z tego, że pomagają w ujarzmieniu puszących się włosów i zwiększają ich połysk. Niektórzy są zdania, że gromadząc się na kosmykach silikony utrudniają wnikanie do łodygi włosa substancji odżywczych, co skutkuje pogorszeniem kondycji fryzury. W rzeczywistości kosmetyki zawierające ten składnik często wspomagają pielęgnację włosów, zwłaszcza przesuszonych i zniszczonych.
"Silikony kojarzą się z chirurgią plastyczną, której zawdzięczają kiepską reputację. Implanty i zastrzyki z silikonem, jak wiadomo mogą powodować rozwój chorób autoimmunologicznych, dlatego obecność silikonów w produktach pielęgnacyjnych budzi wątpliwości. Kiedy jakiś składnik jest powiązany ze skutkiem ubocznym w jednym obszarze, konsumenci przestają mieć do niego zaufanie" - zaznacza dr Markowitz.
Do silikonów nie należy jednak podchodzić bezkrytycznie.
"Nadmiar tego składnika może skutkować zatykaniem mieszków włosowych, co prowadzi do wypadania włosów. Silikony, które nie są rozpuszczalne w wodzie, bywają bardzo trudne do usunięcia i mogą wymagać specjalnego szamponu oczyszczającego" - zaznacza trycholożka Gretchen Freise.
Bodaj najbardziej znanym komponentem kosmetyków, którego jak ognia unikają zwolenniczki naturalnej pielęgnacji, są parabeny. To organiczne związki chemiczne, które pełnią funkcję konserwantów. Najczęściej spotykane są w preparatach o dużej zawartości wody, takich jak szampony i odżywki. Ich głównym celem jest zapobieganie rozwojowi bakterii i pleśni. Dlaczego zatem tak wiele z nas omija szerokim łukiem produkty zawierające parabeny?
"W wysokich stężeniach mogą one zaburzać funkcjonowanie układu hormonalnego, mają potencjalnie rakotwórcze działanie i zwiększają ryzyko wystąpienia podrażnień" - tłumaczy dermatolożka Deanne Mraz Robinson.
Ekspertka zaznacza jednak, że choć o parabenach krążą od lat zgoła przerażające historie, strach przed nimi jest nieuzasadniony. "Należy mieć świadomość, że ilość parabenów znajdująca się w większości produktów pielęgnacyjnych, jest całkowicie nieszkodliwa dla ludzkiego zdrowia. Bardzo często są one niezbędne, aby uchronić produkt przed rozwojem bakterii i grzybów. Warto pamiętać, że pleśń, przed którą chronią parabeny, jest silnie uczulająca, a nawet trująca i może istotnie zagrozić naszemu zdrowiu" - wyrokuje dr Robinson.
Zobacz również: