B17 – witamina, której nie ma
Witamina C wzmacnia odporność, walczy z infekcjami, udowodniono również, że z powodzeniem może być stosowana jako wsparcie leczenia onkologicznego. Witaminę D znamy wszyscy – chroni i wzmacnia kości, przeciwdziała depresji i spadkom nastroju, bez niej nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Witamina E, nazywana również witaminą młodości, uszczelnia naczynia krwionośne, wzmacnia witalność i dodaje energii. Witaminy K, A, czy B12 też nie są nam obce. Szczególnie ta ostatnia stała się popularna wraz z nadejściem mody na weganizm – weganie, którzy nie jedzą nabiału muszą ją regularnie suplementować.
Witamina B17? A cóż to za wynalazek, spyta pewnie większość z nas i... nic w tym dziwnego. O tej mało znanej witaminie wciąż wiemy niewiele, a szkoda, bo kontrowersje wokół niej nie cichną!
Witamina B17 formalnie nie należy do witamin, tym bardziej tych z grupy B, z którymi się nam kojarzy. Definicja mówi, że są one odpowiedzialne za przemiany metaboliczne oraz procesy tworzenia DNA i nowych komórek w organizmie. Dlaczego witamina B17 nie znalazła się w tym zaszczytnym gronie? Pewnie dlatego, że formalnie nie jest witaminą, a wielu lekarzy przestrzega, że może być wręcz śmiertelnie niebezpieczna.
Innego zdania był jej twórca - Ernst T. Krebs, biochemik, który nie tylko wyodrębnił nowy związek nadając mu numer B17 i nazwę laetrile, ale również do końca swoich dni lansował go jako skuteczny lek na raka. Miało to miejsce w latach 50-tych, a mimo to B17 wciąż formalnie witaminą nie jest. Czym zasłużyła sobie na to wykluczenie?
Amigdalina (laetrile, letril), inaczej witamina B17, to organiczny związek zaliczany do glikozydów, który znajdziemy w pestkach wielu roślin. Do najlepszych jej źródeł należą pestki migdałowca zwyczajnego, pigwy pospolitej, czeremchy, moreli, wiśni oraz brzoskwini. Ostatnie z tej grupy owoców nie brzmią egzotycznie - latem zajadamy się przecież morelami czy wiśniami, ale nie jemy pestek. Skąd więc pomysł, że to właśnie w nich znajdziemy odżywcze składniki, które według niektórych mogą zwalczyć nawet choroby nowotworowe?
W latach 50-tych amerykańscy lekarze z dr. Ernstem Krebsem na czele szerzyli tezę, że rak jest niczym innym jak chorobą wynikającą z niedoborów, również witaminy B17. Przekonywali, że są na świecie takie plemiona i ludy, które nie znają chorób nowotworowych. Aborygeni w Australii, Indianie w Ameryce czy Inuici z Arktyki dożywają sędziwego wieku w zdrowiu i witalności. Krebs i spółka doszli do wniosku, że swoje zdrowie zawdzięczają diecie bogatej w składnik, który w naszej diecie właściwie nie istnieje - B17, inaczej amigdalinę lub letril.
Wzór sumaryczny amigdaliny to C2OH27NO11 - związek ten jest więc dwuglikozydem z rodnikiem cyjankowym - łatwo się domyślić, że to właśnie jego obecność sprawia, że substancja ta jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych - większość lekarzy uważa amigdalinę za toksyczną truciznę. Po drugiej stronie barykady są ci naukowcy, którzy przekonują, że w zdrowych komórkach cyjanowodór nie powstaje, wytwarza się natomiast w komórkach zajętych przez nowotwory i jeśli truje, to właśnie je. Proste? Na pierwszy rzut oka tak, ale batalia o witaminę B17 trwa od wielu, wielu lat i nie zanosi się, by zmierzała ku końcowi.
- Dr. Ernst T. Krebs i jego współpracownicy doszli do wniosku, że rak jest chorobą wynikającą z niedoboru pewnych składników, dokładnie tak samo, jak niedobór witaminy C prowadzi do powstania szkorbutu. Jako że istnieją populacje wolne od problemów chorób nowotworowych, których sposoby odżywiania znacznie się różnią, zaczęto doszukiwać się wspólnego mianownika w ich dietach. Czynnikiem wspólnym dla jadłospisów wszystkich tych populacji, nieznających problemu chorób nowotworowych, jest czynnik produktów gorzkich w diecie, tzw. cyjanogennych glikozydów. Próby, mające na celu analizę zagrożenia zatruciem wykazały, że sól jest o wiele bardziej trująca, niż witamina B17.
- Pierwsze próby zastosowania tej substancji w terapii były bardzo obiecujące i nie powodowały skutków ubocznych. Zastosowanie kuracji w praktyce okazało się zupełnie bezproblemowe i efektywne. Poszukiwania kompleksowej terapii trwają do dziś, koncentrując się na różnych metodach - przy zastosowaniu substancji wspomagających i bez żadnych substancji dodatkowych. Poprzez znaczącą zmianę diety, bogatej przede wszystkim w naturalne źródła cyjanogennych glikozydów, w jadłospisie zawarty zostaje współczynnik, wyróżniający populacje wolne od problemu chorób nowotworowych. Na podstawie doświadczeń biochemicznych Sąd Najwyższy w Hanowerze wydał wyrok, uznający stosowanie witaminy B17 w czystej postaci jako zupełnie niezagrażające życiu i zdrowiu - pisze Peter Kern w swojej książce "Witamina B17 Lekarstwo na raka".
Terapia witaminą B17 należy do jednych z najbardziej kontrowersyjnych terapii antynowotworowych. Powód? Nawet słynna terapia Gersona (również dyskusyjna, oparta na piciu świeżych soków z warzyw) jest często proponowana pacjentom przez lekarzy medycyny konwencjonalnej jako forma dopełnienia leczenia onkologicznego. Nic dziwnego, chyba nie ma na świecie lekarza, który nie zapisałby swoim pacjentom zdrowych soków i koktajli warzywno - owocowych. W przypadku terapii witaminą B17 jest jednak inaczej - większość lekarzy wciąż uznaje amigdalinę za związek mocno toksyczny.
Na czym polega w praktyce terapia witaminą B17? Peter Kern przyznaje, że należy przede wszystkim starać się w swojej diecie mieć jak najwięcej owoców i warzyw, stanowiących bogate źródło witaminy B17. W grupie tej znajdziemy różne rodzaje fasoli, ciecierzycę, pełnoziarniste zboża, pestki takich owoców jak jabłka, w tym również tych dzikich, nektarynki, brzoskwinie, śliwki, morele. Należy również wzbogacić swoją dietę o jarmuż, brokuły, kalafior, surowe orzechy, szpinak, dynię, lucernę czy bambus.
Bogatym źródłem antocyjanów (naturalne barwniki pochodzenia roślinnego), polecanym w terapii antynowotworowej są takie owoce jak: aronia, jeżyna, malina, rabarbar, jagoda, czarne czereśnie, porzeczki i winogrona.
Podczas terapii witaminą B17 można stosować dwie rodzaje diety: bardziej radykalną surową bez jajek i nabiału oraz taką, która spożycie nabiału dopuszcza. Co ciekawe, terapia ta w przeciwieństwie np. do terapii Gersona lub postu Daniela dopuszcza spożycie mięsa - grillowanego, wołowego, z kurczaka lub z indyka.
Większość źródeł donosi, że podawanie witaminy B17 nie wywoływało żadnych skutków ubocznych, lecz po jej odstawieniu tkanka nowotworowa znowu zaczynała się powiększać. Trudno więc mówić o antynowotworowej diecie cud, ale prawdopodobnie nie jest ona również toksyczna i niebezpieczna.
Naturalna forma chemoterapii czy niebezpieczny i toksyczny związek nie będący nawet zaliczony w poczet niezbędnych nam witamin? B17 to wciąż jedna z najbardziej kontrowersyjnych i tajemniczych witamin (przyjmijmy, że jednak nią jest!) na świecie. Badania nad tym związkiem wciąż trwają i wciąż dzielą naukowców.
Krebs - nawiedzony szarlatan czy geniusz, który już w latach 50-tych odkrył godnego przeciwnika dla panoszących się w naszych organizmach nowotworów? Czas pokaże, ale warto na wszelki wypadek zjeść tego lata sporą dawkę jagód, na pewno nam nie zaszkodzą!
Gabriela Kurcz