Reklama

"Clean eating" - hasztag zdrowie?

Media społecznościowe bez wątpienia stanowią kopalnię inspiracji, odpowiadają na trendy, ale również je kreują. Jednym z nich jest nurt. tzw. clean eating. Choć zachęta do stosowania zdrowej diety jest godna pochwały, specjaliści ostrzegają przed niezdrową obsesją zdrowia.

Hasztag "clean eating" pojawia się niemal na wszystkich profilach dedykowanych zdrowemu żywieniu. Co to oznacza? Ma być zdrowo, świadomie z przewagą warzyw bez produktów przetworzonych. Choć generalnie ten trend należy pochwalić, bo w czasach, kiedy rośnie liczba osób z nadwagą, warto wszelkimi kanałami mobilizować i zachęcać ludzi do zdrowej diety, eksperci patrzą na to nie bez obaw.

Dietetyk Fiona Hunter zauważa, że dostęp do licznych źródeł informacji i porad, które nie zawsze pochodzą od kompetentnych osób stanowi swego rodzaju zagrożenie. Co więcej, dietetyk podkreśla, że młode kobiety, których stosunek do jedzenia nie do końca jest poprawny i zdrowy, swoje zaburzenia odżywiania mogą obecnie skrywać za hasztagiem "clean eating".

Reklama

- W mediach społecznościowych mamy do czynienia z osobami,  które nie posiadają żadnych kwalifikacji. Piękne i smukłe blogerki, mają tysiące, a nawet miliony obserwatorów, którzy podążają za każdą ichporadą, a te nie zawsze oparte są na naukowych dowodach - podkreśla w rozmowie z "Independent" Hunter. Jak dodaje - istnieje również realna obawa, że taki ruch pomaga młodym dziewczynom maskować ich problemy z odżywianiem.

Wpływ mediów społecznościowych na wybory żywieniowe, szczególnie młodych ludzi, zdaje się być coraz większy. Niedawno "Guardian" na podstawie rozmów z młodymi osobami, które zdecydowały się przejść na dietę wegetariańską lub wegańską, wskazał, że na tę decyzję duży wpływ mają właśnie media społecznościowe.

Dietetyk wskazuje, że zachęta do całkowitego wykluczenia podstawowych i bardzo ważnych grup produktów, w dłuższym okresie może prowadzić do wielu zdrowotnych powikłań.

- Każda restrykcyjna dieta, która zakłada wykluczenie podstawowych grup produktów, jak nabiał czy węglowodany, zwiększa ryzyko wystąpienia istotnych niedoborów w organizmie - ostrzega dietetyk.

Specjaliści ostrzegają, że takie sukcesywne wykluczenie poszczególnych produktów, pod przykrywką zdrowego jedzenia, może prowadzić do poważnych zaburzeń odżywiania. Prawda jest taka, że mania na punkcie zdrowia jest bardzo niebezpieczna dla zachowania samokontroli. Co więcej, osoby cierpiące na to schorzenie często narzekają na złe samopoczucie, nadmierne przemęczenie. Ograniczenie przetworów mlecznych może doprowadzić np. do osteoporozy.

- Kobiety mają coraz większą skłonność do uzależnienia od diety i ćwiczeń. Wynika to z kultu celebrytów i presji, aby być szczupłym - wyjaśnia Lucy Jones z British Dietetic Association.

Jones zapewnia, że nie jest to tak niebezpieczne jak anoreksja czy zaburzenia łaknienia, jednak jest to dolegliwość, którą trudniej można dostrzec. Cierpiący na ortoreksję często przekonują, że dbają o siebie lub ich organizm nie toleruje pewnych grup pokarmowych. Jednak, kiedy pragnienie bycia zdrowym przeradza się w strach przed nabiałem, węglowodanami, które ortorektycy uznają za niezdrowe - to znak ostrzegawczy. (PAP Life)

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy