Czekoladoholik?
Większość ludzi lubi czekoladę. Niektórzy szczególnie. Czy oznacza to, że są nałogowcami?
Badania CBOS z ubiegłego roku wykazały, że Polacy bardziej lubią słodkie przekąski, szczególnie te z czekolady - tylko 17 proc. woli chipsy, czy słone paluszki.
Czy jesteśmy szczególnie czekoladolubną nacją? A może czekoladoholikami? Najnowsze badania ekspertów dowodzą, że Polacy, to nie wyjątek.
Zespół brytyjskich naukowców z uniwersytetu w Bristolu, kierowany przez psychologa dr Petera Rogersa, odkrył pod koniec listopada 2007 r. dlaczego większość ludzi tak bardzo lubi czekoladę.
Wiele osób przyznaje, że czekolada bardzo im smakuje, a niektóre wręcz twierdzą, iż są uzależnione od czekolady i nazywają siebie czekoladoholikami.
Eksperci z Bristolu stwierdzili jednak, że czekolada nie uzależnia.
Wg naukowców, to świadomość, że powinniśmy ograniczać spożywanie czekolady wywołuje w nas tak silne pragnienie zjedzenia kolejnej porcji tego smakołyku.
- Walka z apetytem na czekoladę jest całkowicie bezcelowa, im bardziej z nim walczymy, tym większą mamy ochotę na słodki przysmak. Faktem jest, że w skrajnych sytuacjach niektóre nawyki żywieniowe mogą przypominać nałóg, jednak czekolada nie spełnia warunków produktu wywołującego uzależnienie - zapewnia dr Rogers.
Może jednak uzależnienie od czekolady nie jest tylko mitem? Jak by z tym nie było, na "czekoladolubność" wpływa mózg.
Dowodzą tego opublikowane pod koniec sierpnia 2007 r. wyniki badań dr Edmunda Rollsa i dr Ciarana McCabe, badaczy z Wydziału Psychologii Eksperymentalnej Uniwersytetu w Oksfordzie. Analizy brytyjskich ekspertów wykazały, że zależnie od tego, czy jest się fanem czekolady, czy jej przeciwnikiem, inaczej reaguje część mózgu - tzw. istota szara.
Naukowcy z Oksfordu przeskanowali mózgi dużej grupy osób za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Wg nich, silne upodobanie niektórych osób do czekolady przypomina zachowania osób cierpiących na uzależnienie.
- U takich ludzi aktywizują się rejony mózgu związane z powstawaniem przyzwyczajeń oraz z uzależnianiem się od leków, a w trakcie jedzenia czekolady zwiększa się aktywność we wszystkich obszarach mózgu związanych z odczuwaniem przyjemności i uzależnieniami - wyjaśnia dr Rolls.
Wg obiegowej opinii, czekolada tak nas kusi, bo zawiera substancje poprawiające nastrój.To fakt, czekolada zawiera fenyloetyloaminę, która wywołuje w mózgu poczucie euforii i szczęścia. Eksperci twierdzą jednak, że ten chemiczny "uszczęśliwiacz" występuje też w innych pokarmach, do tego w większym stężeniu, np. w owocach awokado i w serach.
Co więc stanowi siłę czekolady? Po pierwsze, wspomniany już czynnik psychologiczny, po drugie, cukier i tłuszcz, zawarte w czekoladowych łakociach.
Problem szczególnego apetytu na czekoladę okazuje się jeszcze bardziej złożony. Wskazują na to upublicznione w połowie października 2007 r. wyniki badań naukowców z Szwajcarii.
Zespół ekspertów kierowany przez dr Sunila Kochhara, szefa działu badań nad metabolizmem w Nestle Research Center w Lozannie, przeanalizował sprawę pod katem mikrobiologicznym. Szwajcarzy ustalili, że flora bakteryjna jelit osób szczególnie lubiących czekoladę znacznie różni się od tej zasiedlającej przewody pokarmowe reszty ludzi.
Analizy były długotrwałe, a poprzedził je cały rok przygotowań. Jak się okazało nie było łatwo znaleźć do udziału w eksperymentach dużą grupę osób, które zdecydowanie czekolady nie lubią.
Badania wykazały, że w organizmach tych, którzy czekoladę lubią i tych, którzy jej nie znoszą, występują różnice w zakresie aż 12 substancji. U "czekoladlubnych" występuje więcej aminokwasu glicyny i mniej szkodliwego cholesterolu LDL, z kolei w organizmach niejedzących czekolady jest więcej tauryny wchodzącej w skład napojów energetyzujących.
Taki skład chemiczny jest skutkiem występowania w przewodzie pokarmowym odmiennych kultur bakteryjnych.
Jednej sprawy badania zespołu dr Kochhara nie wyjaśniły: czy różnice mikrobiologiczne są skutkiem, czy przyczyną odmiennego stosunku do czekolady. I nadal nie ma pewności, czy miłość do czekolady, to tylko zwykła słabość, czy jednak uzależnienie.
Tadeusz Oszubski