Reklama

Czy kuchenki mikrofalowe szkodzą zdrowiu?

Szkodzą czy nie? Zdania na ten temat są podzielone. Sprawdźmy, co o ewentualnych zagrożeniach związanych z korzystaniem z tych sprzętów mówią naukowcy. Ci zaś mówią wyjątkowo jasno i zrozumiale.

Wyjaśniają Aleksandra i Piotr Stanisławscy, autorzy bloga Crazy Nauka, w książce "Fakt, nie mit":

MIT
- Kuchenki mikrofalowe szkodzą naszemu zdrowiu, gdyż "napromieniowują" pomieszczenie, w którym się znajdują. Napromieniowują również podgrzewane w nich jedzenie, a dodatkowo pozbawiają je substancji odżywczych. Interferują też z nadajnikami Wi-Fi, co może szkodzić osobom znajdującym się w pobliżu.

CO MÓWI NAUKA?

Mikrofale niczego nie "napromieniowują" - podgrzewają zamknięte w kuchence jedzenie, wprawiając w drgania zawarte w nim cząsteczki wody. Budowa kuchenki zabezpiecza przed wydostawaniem się mikrofal na zewnątrz. Ewentualne interferencje działającej mikrofalówki z routerem Wi-Fi są zupełnie niegroźne dla ludzi i zazwyczaj niezauważalne dla użytkowników sieci - mogą wywołać niewielkie opóźnienia transferu danych. 

Reklama

WYJAŚNIENIE

Kiedy zarówno nasze dzieci, jak i dzieci naszych znajomych były na etapie niemowlęctwa lub przedszkola, pod naszym dachem od czasu do czasu rozgrywały się następujące scenki: Przychodzą goście z dzieckiem, rozmawiamy, pijemy herbatę, a wszystkie dzieci tkwią uwieszone na nas, rodzicach. I tak doczołgujemy się do pory wczesnoobiadowej, kiedy to pada fundamentalne stwierdzenie:
 - Ola, chciałabym podgrzać Justynce/Bartusiowi obiad... Tu głos zostaje zawieszony, a ja odruchowo odpowiadam: - Skorzystaj z mikrofalówki, stoi na półce po prawej stronie. Wówczas dzieje się jedno z dwojga: zapada pełna oburzenia cisza albo wybrzmiewa pełna oburzenia odpowiedź: - No coś ty! Nie podgrzewamy dziecku jedzenia w mikrofalówce! Na pytanie dlaczego, dowiaduję się, że to przecież oczywiste i nawet nie wypada pytać. Przestałam więc pytać, a zamiast tego wyguglałam sobie te wszystkie zarzuty wobec, wydawałoby się, niewinnej kuchenki mikrofalowej. I okazało się, że obrosła antynaukowymi mitami niczym potężną brodą. Bo też mechanizm działania kuchenki mikrofalowej nie jest prosty do zrozumienia.

A tam, gdzie człowiek czegoś nie rozumie albo nie chce mu się dowiedzieć, próbuje sobie dopowiedzieć, upraszczając. I mit gotowy. Mikrofalówka wykorzystuje do podgrzewania potraw promieniowanie mikrofalowe (dokładniej fale elektromagnetyczne o długości ok. 12 cm). To promieniowanie, przechodząc przez jakąś substancję, wywołuje drgania jej cząsteczek - dotyczy to przede wszystkim cząsteczek wody, które dobrze pochłaniają fale elektromagnetyczne w dość szerokim zakresie częstotliwości mikrofalowych. 

Mikrofale, wytwarzane w obrębie magnetronu (serca kuchenki), są kierowane specjalnym przewodem (falowodem) do komory mikrofalówki. Tam podgrzewają wszystko, co ma choćby odrobinę wilgoci, wprawiając w drgania cząsteczki wody. Te natomiast przekazują swoją energię innym związkom wchodzącym w skład potrawy, dzięki czemu podgrzewa się całe jedzenie. 

Częstotliwość fal kuchenki wynosi najczęściej 2,45 gigaherca i zapewnia z jednej strony dobre pochłanianie, czyli szybkie ogrzewanie potrawy, a z drugiej - wnikanie mikrofal w głąb jedzenia na ok. 2,5 cm. To sprawia, że nie podgrzewa się ono tylko na powierzchni, ale prawie w całej swojej objętości. Skoro mikrofale podgrzewają wodę wewnątrz jedzenia, to czy podgrzałyby ją również w naszej ręce czy głowie, gdyby mogły? Tak, podgrzałyby. Dlatego kuchenki mają wbudowany w drzwiczki mechanizm zabezpieczający, który odcina zasilanie magnetronu w przypadku ich otwarcia. Kiedy więc otwieramy kuchenkę, promieniowanie ustaje. 

To zapobiega niekontrolowanym "ucieczkom" promieniowania mikrofalowego z wnętrza urządzenia. Pomimo tego należy zadać sobie pytanie, czy promieniowanie nie przenika przypadkiem na zewnątrz z ZAMKNIĘTEJ mikrofalówki. Wyobraźmy to sobie: mikrofalówka działa w kuchni, my przechodzimy obok i nagle - trach! - mózg ugotowany. 

O tym, że to jest jednak bezpieczny sprzęt, powinien świadczyć fakt dopuszczenia go do sprzedaży w naszym kraju. Bo żeby dopuszczono urządzenie do sprzedaży, musi spełniać standardy zgodne z Polską Normą PN-EN 60335-2-25:2012. Ona zaś na sto procent nie uwzględnia gotowania mózgów ludzi przebywających w pobliżu mikrofalówki. Jednak dla wszelkiej pewności zapytałam jeszcze o to fizyka z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN, który jest specjalistą m.in. od różnego typu fal. 


- Mikrofale prawie nie przenikają przez drzwiczki i ścianki kuchenki mikrofalowej - tłumaczy dr Michał Krupiński. - Komora kuchenki mikrofalowej jest ekranowana za pomocą siatki, której oczka są mniejsze od długości fali wynoszącej ok. 12 cm. Zatrzymuje ona ogromną większość mikrofal. Te nieliczne, które jednak przedostają się na zewnątrz, mają moc tysiąckrotnie mniejszą, niż wynosi moc powierzchniowa mikrofal padających na drzwiczki od wewnątrz, co mieści się w przyjętych normach bezpieczeństwa dla ludzkiego zdrowia. Ponieważ ma to znaczenie tylko w bezpośrednim sąsiedztwie pracującej mikrofalówki, nie jest wskazane długotrwałe przytulanie się do niej w tym czasie. 

Powtórzę: jakiekolwiek "przecieki" promieniowania mikrofalowego, jeśli w ogóle wystąpią, mogą mieć znaczenie dla ludzkiego zdrowia w wypadku przebywania w odległości kilku centymetrów od pracującej kuchenki. Dlatego ważne jest, by ten sprzęt był użytkowany zgodnie z zaleceniami producenta i nieuszkodzony, zwłaszcza w zakresie szczelności obudowy czy drzwiczek. Bo tego typu usterki faktycznie mogłyby prowadzić do wydostawania się mikrofal na zewnątrz. Jeśli jednak sprzęt działa bez zarzutu, można go uznać za bezpieczny dla zdrowia, jak informują Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oraz FDA, czyli amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków.

Wielu ludzi boi się jednak, że wskutek działania kuchenki mikrofalowej zostaną "napromieniowani" (nawet przebywając w większej odległości). Pod pojęciem "napromieniowania" najprawdopodobniej rozumieją działanie promieniowania jonizującego (czyli m.in. rentgenowskiego czy gamma), które - wybijając z atomu elektron czy niszcząc wiązania chemiczne - wywołuje uszkodzenia DNA i chorobę popromienną. Otóż promieniowanie mikrofalowe nie jest w stanie wybić elektronu z atomu, nie może też uszkodzić wiązania chemicznego, bo ma zbyt niską częstotliwość. Im wyższa częstotliwość, tym większą energię niesie fala i to właśnie ta energia (a także moc i dawka promieniowania) ma znaczenie, kiedy mowa o oddziaływaniu promieniowania na nasze zdrowie. Promieniowanie o niskiej energii najzwyczajniej w świecie nie uszkadza struktury atomowej naszych tkanek (o różnych właściwościach promieniowania ze spektrum fal elektromagnetycznych piszemy w rozdziale o promieniowaniu elektromagnetycznym). 

Oczywiście może szkodzić w inny sposób: poprzez wywołanie efektów termicznych, co prowadzi do uszkodzenia tkanek. Właśnie to dzieje się wewnątrz mikrofalówki. I właśnie dlatego jest wyposażona w specjalną obudowę. Wiele osób obawia się też, że wskutek używania domowej kuchenki mikrofalowej nabawi się zaburzeń funkcjonowania mózgu lub narazi się na rozwój jego nowotworów. Badania nie potwierdzają słuszności tych obaw. 

Istnieją natomiast prace analizujące wpływ wojskowych radarów mikrofalowych o wysokiej częstotliwości na zdrowie osób pracujących w ich sąsiedztwie przez wiele lat i kilka takich badań faktycznie dowiodło, że ci ludzie byli bardziej narażeni na nowotwory mózgu (jedno z takich badań zostało przeprowadzone z udziałem polskiego personelu wojskowego w latach 1971-1985). Tych wyników nie można jednak w żaden sposób odnosić do wpływu domowych kuchenek mikrofalowych na ludzkie zdrowie, choć - pozornie - dotyczą tego samego zjawiska. 

Podsumujmy: zdecydowana większość mikrofal nie przenika przez siatkę, którą jest wyłożona komora mikrofalówki, a te nieliczne, które jednak się przez nią przedostają, mają zbyt małą moc, żeby zaszkodzić naszemu zdrowiu (oczywiście przy założeniu, że urządzenie nie styka się bezpośrednio z naszym ciałem). Zatem nawet stojąc obok, nie jesteśmy narażeni na podgrzewanie i obrażenia, których moglibyśmy doznać, gdybyśmy zamknęli się wewnątrz kuchenki mikrofalowej (jeżeli oczywiście byłaby wystarczająco duża).

To nie znaczy jednak, że podgrzewanie jedzenia w mikrofalówce nie wiąże się z żadnym zagrożeniem. To w końcu obróbka cieplna, więc kontakt z rozgrzanym jedzeniem, płynami i naczyniami może prowadzić do oparzeń. Szczególnie niebezpieczne jest gotowanie czystej wody, które w mikrofalówce wiąże się z ryzykiem przegrzania, czyli podniesienia jej temperatury powyżej temperatury wrzenia, tyle że bez samego efektu zagotowania. Zaglądamy więc do mikrofalówki, a tam w szklance tafla wody spokojna jak plama oleju na asfalcie. Wystarczy jednak włożyć tam łyżeczkę albo wsypać kawę rozpuszczalną czy nawet poruszyć szklanką, aby woda gwałtownie zawrzała i "wystrzeliła", parząc znajdującą się obok osobę. 

Warto też wiedzieć, że pole elektryczne osiąga większe natężenie, gdy komora kuchenki jest pusta. Wówczas promieniowanie pochłaniają wyłącznie ścianki urządzenia oraz magnetron, a to może doprowadzić do ich nadmiernego ogrzania i awarii kuchenki. Dlatego nie wolno włączać pustej mikrofalówki.

Fragment książki "Fakt, nie mit" Aleksandra i Piotr Stanisławscy, Grupa Wydawnicza Foksal.



INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy