Reklama

Dieta bez etykiety

Po co głowić się nad etykietami produktów, skoro można sięgać po jedzenie, które tych etykiet nie wymaga - zastanawiają się specjaliści. Podkreślają również, że taka swoista dieta bez etykiety jest zdecydowanie zdrowsza.

Mimo że część z nas, zanim wrzuci do koszyka opakowanie jakiegoś produktu, dokładnie analizuje etykietę, nie oznacza to, że dokonujemy właściwych wyborów - wskazują naukowcy. Specjaliści wyjaśniają, że ponad jedna trzecia konsumentów nie rozumie informacji umieszczonych na etykietach. Badania pokazują, że konsumenci nie mają odpowiedniej wiedzy na temat tego, jak należy czytać etykiety. Co więcej, większości danych umieszczonych na produktach nie rozumieją.

- Informacje umieszczone na opakowaniach produktów wskazujące m.in. na ich wartość odżywczą powinny być wskazówką dla konsumentów i pomagać im dokonywać właściwych wyborów żywieniowych. Odkryliśmy jednak, że informacje umieszczone na opakowaniach, jak przyznali sami konsumenci, są mylące z wielu powodów. Nasze badania wykazały, że klienci często koncentrują się na jednym lub dwóch wartościach np. liczbie kalorii, zawartości tłuszczu lub cukru w produkcie - wskazuje dr Sheena Leek z Uniwersytetu w Birmingham.
Jednak w kontekście zmian w oznaczaniu produktów i wyglądzie etykiet, na które wskazała amerykańska agencja żywności i leków (FDA) specjaliści zastanawiają się - dlaczego nie zachęcać ludzi do spożywania produktów, które nie wymagają etykiet.

Reklama

- Potrzeba wprowadzenia nowych regulacji w oznaczaniu produktów przez FDA, może jedynie upewniać nas w przekonaniu, że nasza żywność jest tak wątpliwa, że wymaga dokładnego opisu. Na brokułach nie znajdziemy żadnej tabeli, ani opisu czy listy składników, z których został wyprodukowany, bo brokuł to po prostu brokuł - wskazuje na łamach "Live Science" Christopher Wanjek, autor licznych publikacji na temat zdrowia i nauki.
Wanjek przekonuje, że zamiast udoskonalać etykiety i poszerzać wiedzę na temat tego, jak konsumenci powinni je odczytywać, warto zachęcać ich do zakupu produktów, które etykiet nie wymagają.

- Proponuję powrócić do zakupu produktów, które nie potrzebują żadnych oznaczeń - warzyw, owoców, orzechów, ziaren, jaj, ryb. Warzywo to warzywo, jajko to jajko. Gdyby Amerykanie powrócili do takiego modelu robienia zakupów i skoncentrowali się na jakości poszczególnych, naturalnych produktów, bylibyśmy o wiele zdrowszym krajem. Ja nazywam to dietą bez etykiety" - podkreśla Wanjek.

Warto wrócić do czasów, kiedy np. sos do makaronu składał się zaledwie z kilku składników - pomidorów, bazylii, oliwy, czosnku i soli. Smakował wybornie i nikt nie widział potrzeby dodawania składników, które prędzej znajdziemy w laboratorium chemicznym niż w naszej spiżarni - wspomina ekspert. (PAP Life)


PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy