Groźne odchudzanie na własną rękę
Niemal każda z nas marzy o zgrabnej figurze. Pogoń za nią może jednak zbyt dużo kosztować. Zwłaszcza, gdy metody są niesprawdzone i ryzykowne.
Tabletki ze spalaczami tłuszczu, z dodatkiem środków psychotropowych lub narkotyków. Pigułki z larwami tasiemca. Waciki nasączone wodą lub sokiem. Picie octu... To metody odchudzania często stosowane przez kobiety, które chcą szybko i bez większego wysiłku zbić wagę. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak groźna może być taka kuracja.
Najbardziej drastycznym przypadkiem odchudzania się na własną rękę jest historia 20-letniej Martyny z Warszawy. Młoda, ładna, wysportowana, właściwie bez nadwagi. Mimo to chciała szybko schudnąć kilka kilogramów. W internecie natrafiła na tabletki, które zawierały tzw. spalacz tłuszczu. To chemiczny środek używany np. do barwienia tkanin lub stosowany przez wojsko jako... środek bojowy.
W żadnym wypadku nie powinien być spożywany przez ludzi, ponieważ jest silnie trujący. Natomiast rzeczywiście spala tłuszcz. Martyna przeczytała o tym środku na forach internetowych. Zamówiła preparat i zaczęła go brać. W ciągu tygodnia połknęła ponad 40 tabletek. Nie wiedziała, że już jedna powoduje przegrzanie organizmu.
A co dopiero kilkadziesiąt! W trakcie tej "kuracji" dziewczyna poczuła się bardzo źle. Trafiła do szpitala, niestety, na pomoc było już za późno. Zmarła w męczarniach. Organizm po prostu się ugotował.
Wydawać by się mogło, że ryzykowne odchudzanie na własną rękę może zagrozić tylko osobie, która to robi. Nic bardziej mylnego. Przykład? Matka dwójki dzieci, która kupiła przez internet larwę tasiemca i ją połknęła. Kobieta chudła w oczach, ponieważ od środka niszczył ją pasożyt. Po pewnym czasie, tasiemcem zaraziły się także jej dzieci.
Zanim lekarz postawił trafną diagnozę, minęło kilka tygodni. Maluchy w tym czasie nabawiły się anemii. Równie groźne są preparaty odchudzające z sibutraniną - pochodną amfetaminy. Traci się po nich apetyt i kilogramy. Ale nie tylko to... - Odchudzałam się takimi tabletkami, sprowadzonymi z Chin - mówi 31-letnia Agnieszka z Radomia.
- Po pewnym czasie zaczęły mi wypadać włosy, i to całymi garściami! Mdlałam po kilka razy dziennie. Miałam krwotoki z nosa i depresję. Rodzina przeraziła się, pytali, co się stało, skąd takie objawy. Mąż zawiózł mnie do szpitala. Potem musiałam nosić perukę, bo wypadły mi niemal wszystkie włosy. Do tej pory zmagam się z anemią. W końcu i tak schudłam, ale inną metodą.
Zaczęłam się zdrowo odżywiać, poradziłam się specjalisty. Takie odchudzanie ma sens. Dietetycy i lekarze stanowczo odradzają korzystanie z "cudownych" środków na odchudzanie, dostępnych zwłaszcza w internecie. Faszerując się takimi specyfikami, możemy sobie mocno zaszkodzić. Lepiej zastanowić się nad tym już teraz, zanim nie będzie za późno...
Tekst: Marianna Szostak