Kapsułkowe zdrowie
Straciliśmy już wiarę, że możemy odpowiednio odżywić ciało używając dobrej jakości artykułów spożywczych? Czy świat XXI wieku oszalał na punkcie suplementów diety? Polska ma trzecie miejsce w świecie pod względem sprzedaży leków bez recepty – wyprzedzają nas tylko Stany Zjednoczone i Francja.
Czy uwierzyliśmy, że zdrowie i uroda mają swoje źródło na pułkach aptecznych? Nierzadko poirytowany pacjent pyta: "To ile ja mam tego (na przykład marchewki) zjeść, żeby uzupełnić poziom witaminy x czy y?" Cóż, nawet dwa kilogramy marchwi, które zjemy jednorazowo nie postawią nas na nogi.
Żywienie to nie magia, a gabinet dietetyczny to nie siedziba dobrej wróżki. Czarodziejskiej różdżki nie używamy. Wystarczy włączyć radio, telewizję czy rozejrzeć się po bilbordach ulicznych - jest tam bogata oferta magicznie skutecznych kapsułek, które niemal w pięć minut uczynić cię mogą zdrowym i pięknym. Ludzie tak bardzo chcą szybkich efektów.
Być może dlatego rąbanie drewna dostarcza satysfakcji. Pożądane skutki mamy natychmiast. Tymczasem na większość ważnych spraw w życiu musimy poczekać. Dlaczego z kondycją i witalnością chcemy się siłować i wymuszać pożądany stan?
Jeśli zaniedbujemy ciało latami, jemy byle co i byle jak, bo nie ma czasu, bo jest tyle ważnych spraw, to nie spodziewajmy się, że odwrócimy ten stan rzeczy w ciągu kilku dni. Lubię rozmawiać ludźmi o odżywianiu, nie tylko w gabinecie. To bardzo wyraźnie pokazuje nasz stosunek do siebie samych i do życia w ogóle.
Niedawno od mężczyzny około pięćdziesiątego roku życia usłyszałam: "A kto ma się czas nad tym zastanawiać? Jest tyle problemów w życiu." Tak, sami nadajemy im rangę. Skoro dla tego pana ważniejsze jest siedzenie po dwanaście - piętnaście godzin przed monitorem komputera niż to, co wyląduje w jego żołądku, to niech nie oczekuje że organizm będzie mu sprzyjał.
Jedna infekcja goni kolejną, a on niezmiennie zajada te przeziębienia garścią tabletek bez recepty: na katar, na ból gardła, na ból głowy, na gorączkę, na uodpornienie.
Warto się zastanowić przez chwilę jak mocno obciążamy wtedy przewód pokarmowy, wątrobę i cały organizm.
Każda tabletka składa się nie tylko z substancji czynnej, ale i z tak zwanej otoczki - masy tabletkowej. To nie są cukierki, choć nierzadko kupić je można w sklepie spożywczym czy na stacji benzynowej.
Co istotne - suplementy diety nie są pod nadzorem Ministerstwa Zdrowia, a Instytutu Żywności i Żywienia. Ich bogata oferta może być niebezpieczna, zwłaszcza dla osób ze skłonnościami do uzależnień.
Lekomania to poważna choroba, jak niemal każda rozwija się podstępnie. Racjonalizujemy swoje wybory: przecież muszę zażyć ten proszek przeciwbólowy, bo nie wytrzymam dłużej.
Warto się zastanowić, która to już z kolei tabletka dziś, w tym tygodniu czy miesiącu. Na kondycją zdrowotną pracujemy latami. Skoro na przykład ból głowy jest natrętny i często wraca to może warto poszukać przyczyny? Chyba nie na każdy ból spowodowany menstruacją trzeba koniecznie zażyć tabletkę przeciwbólową.
Mamy też sporą gamę naturalnych roślinnych możliwości - choćby surowy korzeń pietruszki włączony do diety na trzy dni przed miesiączką. Cierpliwość to chyba najbardziej deficytowy "towar" naszych czasów. Chcemy już, teraz natychmiast mieć efekt i to taki, jaki założyliśmy.
Zamiast konsekwentnie pracować nad zmianą nawyków żywieniowych, jesteśmy skłonni zażyć tabletkę, która "szybko i skutecznie" nas wyszczupli. Wydawać by się mogło, że tylko naiwne młode osoby w to wierzą. Niestety, ostatnio znów było głośno o dojrzałym mężczyźnie który zmarł, bo jego ciało "zagotowało się".
Przedawkował jakiś magicznie odchudzający specyfik, który miał spalić jego tłuszcz. Przypłacił to życiem.
Koszty bezmyślnego zażywania leków bez recepty ponosimy za każdym razem, obciążamy organizm. Nie zawsze są widoczne od razu i nie zawsze są tak samo wyraźne, ale są i determinują nasze zdrowie.
A syntetyczne witaminy? Zażywacie? Poznałam kobietę, która zostawiała w aptece około trzystu złotych miesięcznie na zakup suplementów diety. Zrelacjonowała mi swoją ostatnią wizytę w aptece. Dopytywała o konieczność zażywania większych dawek witaminy D.
Warto nadmienić, że jest to witamina, którą organizm może sam produkować, ale potrzebuje do tego słońca. Była oburzona, że farmaceutka nie przystała entuzjastycznie na jej zapotrzebowanie. Usłyszała: "Wie pani, teraz jest taka moda. Wszyscy zażywają ogromne ilości witaminy D, bo głośno o tym, że trzeba. Skutki tego poznamy za kilka lat." To nie był naukowiec, to był farmaceuta. Trudno jednak odmówić logiki tej obserwacji.
Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com