Moda na zdrowe jedzenie: Czy to trwały trend?
Ta moda trafiła na bardzo podatny grunt. Chcemy przecież żyć dłużej i w zdrowiu. Już teraz zmieniliśmy na korzyść nasze nawyki żywieniowe.
Jeszcze kilka lat temu słowo dieta kojarzyło nam się tylko i wyłącznie z odchudzaniem. Dziś to raczej nowy zdrowy styl życia, dopasowany do indywidualnych potrzeb. Szukamy ciekawych przepisów i informacji o produktach, które warto włączyć do swojego jadłospisu, jak i o tych, z których lepiej zrezygnować. W internecie i w książkach wyłuskujemy dania i produkty, w które można wzbogacić menu, gdy chcemy poprawić odporność, wspomóc leczenie albo po prostu gdy chcemy być modni.
- Jakiś czas temu zaczął się wielki boom na domówki - mówi Agnieszka, urzędniczka z Olsztyna. - Każdy ze znajomych szukał pomysłu na imprezę u siebie. To najczęściej były kulinarne podróże po Azji, Meksyku, Włoszech. W pewnym momencie przyszła moda na to, co zdrowe. Ostatnio był wieczór wege, cieciorkowe szaleństwo i hummus na kilka sposobów.
Kiedyś miało być szybko, a nie zdrowo
- Ludzie zawsze interesowali się jedzeniem, bo wierzyli, że to klucz do lepszego samopoczucia. Zmieniało się tylko znaczenie tego, co określane jest jako "zdrowe odżywianie" - mówi dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek, kierownik Food Studies na Uniwersytecie SWPS w Warszawie, autorka bloga Kuchniokracja.
- Jeszcze 20, 30 lat temu nie zastanawialiśmy się, czy to, co jemy jest naturalne, co zawierają produkty, które kupowaliśmy i jak wpływają na zdrowie. Ważne było, żeby posiłki można było przygotować szybko. Na wzór krajów zachodnich przestawiliśmy się na półprodukty, mrożonki, puszki. Sięgaliśmy także chętnie po wszelkie dodatki ulepszające i poprawiające smak potraw. W tym czasie u naszych zachodnich sąsiadów zaczęła się kolejna moda na to, co naturalne, świeże i bez chemii. - Do nas dotarła dość późno, ok. 2007 r., u progu kryzysu - dodaje dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek. - Chcieliśmy też żyć oszczędniej i przypomnieliśmy sobie, że przecież nasi rodzice kupowali żywność na targach, a nie w marketach; gotowali w domu, bo tak było i najtaniej, i najsmaczniej.
Jak się okazało, to był początek zwrotu ku naturalnej kuchni. Zainteresowanie zdrowym jedzeniem sięgnęło chyba szczytu popularności. Co miesiąc 9 mln z nas szuka w sieci przepisów i informacji dotyczących gotowania, a 2,5 mln robi to systematycznie. W polskich serwisach działa ok. 2 tys. blogów kulinarnych, wiele jest również na Facebooku.
Czego szukamy w przepisach? Przede wszystkim nowości dla tych, którzy rezygnują z jedzenia mięsa. Dla wegetarian i dla wielbicieli stylu wege, którzy jedynie ograniczają mięso w swojej diecie. Nie mniej jest osób, które z różnych powodów (zdrowotnych, ale nie tylko) rezygnują z pewnej grupy produktów. - Endokrynolog zalecił mojemu dziecku ograniczyć cukier - opowiada mama 10-letniego Michała. - Ale jak pozbawić dziecko przyjemności zjedzenia lodów czy ciasta? Długo szukałam, ale znalazłam wiele pomysłów na wypieki ze stewią i ksylitolem. Dziś w naszym rodzinnym menu nie ma już cukru. - W biurze projektowym, gdzie pracuję, ostatnio nastała moda na zdrowe przepisy - mówi Ania z Zamościa. - Wymieniamy się nimi, przynosimy na spróbowanie. Raz jest pasztet sojowy, raz ciasto z mąki orkiszowej, raz jaglane placki, dżem bez cukru... Nie ma osoby, która nie dała się w to wciągnąć.
Chcę wiedzieć, co jest dobre
W efekcie mody na zdrowe jedzenie nasze jadłospisy zmieniły się. Znalazło się w nich więcej miejsca na owoce i warzywa. Hodujemy zioła na parapetach i jarzyny w ogródkach i na balkonach - deklaruje to 55 proc. z nas (Research Plus Institute, 2015). Jemy zdecydowanie mniej mięsa. Nie ma znaczenia, czy mieszkamy w dużym czy małym mieście, czy pracujemy w szkole, sklepie czy w kierownictwie korporacji - wróciliśmy do robienia przetworów, bo nie chcemy zimą kupować słoików pełnych chemii. W szafkach mamy kilka rodzajów kasz, nasion, pełnoziarnistą mąkę, płatki zbożowe. Znów jemy fasolę, cieciorkę, groch, czyli warzywa strączkowe, które rosną u nas, ale dotąd wydawały nam się zbyt pospolite.
- Dowiadujemy się coraz więcej złego o żywności przetworzonej, zawierającej sztuczne dodatki, dużo cukru i staramy się jej unikać - mówi Magdalena Brodowska, fizjolog żywienia DF Medica Polska. - Uważniej czytamy etykiety produktów i wybieramy te, które mają jak najmniej nienaturalnych składników. Rzeczywiście, nikogo już nie dziwi w sklepie osoba, która wczytuje się w informacje na opakowaniach jogurtów, masła, mleka, dżemu czy chleba.
Zaczynamy eksperymentować w kuchni, próbujemy nieznanych dotąd smaków. Awokado, bakłażany, jarmuż, imbir, liczi - to dla wielu z nas nie są już tylko obcobrzmiące nazwy. Podobnie jak jagody goji, topinambur, bataty. Karierę na stołach robi własnoręcznie przygotowany hummus (pasta z cieciorki i tahiny, czyli pasty sezamowej), guacamole (meksykański sos z awokado), próbujemy cydru z naszych jabłek i piw z rzemieślniczych, lokalnych browarów. - Ale jeszcze niezbyt odważnie zmieniamy przyzwyczajenia - mówi dr Tomaszewska-Bolałek. - Robiąc cotygodniowe zakupy, ciągle mamy w koszyku najwyżej kilkanaście tych samych produktów. Tymczasem każda nowość, to nie tylko inny smak, ale i składniki odżywcze. Bogactwo i różnorodność na talerzu to klucz do zdrowia - dodaje.
Od hipermarketu do biobazaru
Większe zakupy najczęściej robimy w supermarketach. Kupujemy zwłaszcza te produkty, które mogą dłużej poleżeć. Ale również warzywa i owoce. Trzeba przyznać, że właśnie dzięki tym sklepom zadomowiły się na naszych półkach produkty, o których jeszcze kilkanaście lat temu mało kto słyszał, a jeszcze mniej próbowało. Hipermarkety są wygodne zwłaszcza dla mieszkańców mniejszych miejscowości, gdzie dostęp do nowości jest trudniejszy. Ale im z kolei łatwiej kupować bezpośrednio od rolników, którzy przynajmniej raz w tygodniu przyjeżdżają na okoliczne targowiska.
Targi i bazary trafiły także do dużych miast, gdzie nazywane są biobazarami albo ekotargami. W całym kraju jest ich coraz więcej. Nowością są tzw. targi śniadaniowe, odbywające się w weekendy. Można tam nie tylko zjeść coś dobrego, innego niż w domu, ale też kupić ekologiczne produkty i przetwory i przyjemnie, rodzinnie spędzić przedpołudnie. W Warszawie w ten sposób zaczyna weekendowy dzień blisko 23 tysiące osób.
Nowa dieta to zdrowa dieta?
Dietetycy zwracają uwagę, że zbyt łatwo ulegamy trendom, sprawdzamy na własnym organizmie pojawiające się diety bez wcześniejszych badań i konsultacji ze specjalistami. Opieramy się za to na informacjach z internetu, od "dr. Googla". Tą drogą karierę zrobiły w ostatnich latach diety eliminacyjne, np. Ducana, która doprowadza nie tylko do efektu jo-jo, ale też do poważnych niedoborów składników odżywczych w organizmie.
- Teraz wiele osób testuje menu bez laktozy, wykreślając z jadłospisu produkty mleczne. A to najprostsza droga do niedoborów wapnia w organizmie - ostrzega Magdalena Brodowska. - Również popularna dieta bezglutenowa stosowana bez konkretnych podstaw (predyspozycje genetyczne, przeciwciała we krwi, wyraźne objawy) może się skończyć tym, że będziemy mieć za mało witamin z grupy B i błonnika. Powinniśmy częściej korzystać z porad specjalistów, bo pochopne decyzje odbiją się na zdrowiu dopiero po dłuższym czasie. Dlatego jestem zwolenniczką wykonywania badań, które pozwalają wykryć wrodzoną nadwrażliwość czy nietolerancję pokarmową.
Już na tej modzie skorzystaliśmy
Trendy mają to do siebie, że dość szybko powszednieją, a na ich miejsce "wskakują" nowe, którym znowu chętnie ulegamy. Czy tak się nie stanie również z modą na zdrowe jedzenie? Nie można tego potwierdzić, ani wykluczyć. Jednak już teraz możemy powiedzieć, że wiele dzięki niej zyskaliśmy.
Nabraliśmy nowych, dobrych nawyków - blisko połowa z nas zapewnia np., że je znacznie więcej warzyw i owoców niż 5 lat temu. (Millword Brown, 2014). Za radą specjalistów staramy się jadać regularnie, 5 posiłków dziennie, wypijamy sporo niegazowanej wody mineralnej. Stawiamy na produkty świeże bez chemii i konserwantów - te, które rosną blisko miejsca, gdzie mieszkamy. Robimy przetwory, które wyjmiemy zimą i wzmocnimy organizm witaminami. Ponadto chętnie rozwijamy wiedzę o odżywianiu, dużo czytamy. Dzięki temu podejmujemy bardziej przemyślane decyzje. A to przecież zawsze jest dla nas dobre.
Iwona Kmita