Otwórz oczy
- Niekontrolowany rozwój krótkowzroczności u dziecka rzutuje na większe ryzyko innych problemów okulistycznych w późniejszym wieku – o koniecznych, na etapie wczesnoszkolnym, badaniach profilaktycznych i higienie pracy narządu wzroku w świecie obstawionym monitorami opowiada dr n. med. Piotr Kucharzewski z Prywatnego Szpitala Weiss Klinik w Chorzowie.
Ewa Koza, Interia: Dlaczego choroby oczu pojawiają się coraz wcześniej?
Piotr Kucharzewski: W ostatnich latach dominującym problemem jest wyraźny przyrost krótkowzroczności obserwowanej w grupie młodych osób i dzieci. Z tą wadą spotykamy się nie tylko częściej, ale też u coraz młodszych pacjentów. Główną przyczyną są dziś czynniki środowiskowe.
- Na rozwój krótkowzroczności wpływ mają oczywiście czynniki genetyczne i predyspozycje rodzinne. Jeśli oboje rodzice są krótkowidzami, ryzyko rozwoju tej choroby u dziecka zwiększone jest nawet 5-6 razy. W ostatnim czasie obserwujemy wyraźny przyrost tak zwanej "krótkowzroczności szkolnej". Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat wada ta pojawiała się najczęściej na etapie szybkiego wzrostu organizmu, pomiędzy 10-14 rokiem życia, któremu towarzyszyło nadmierne wydłużanie gałki ocznej. Przy szybkim wzroście, nie do końca zbilansowanej diecie i czynnikach rodzinnych, u dzieci w wieku 10-14 lat zaczynały się pojawiać wady minusowe (osoby z krótkowzrocznością potrzebują szkieł minusowych - przyp. red.).
- W ostatnich 10-15 latach krótkowzroczność występuje już u dzieci 6-8-letnich, u których komponenta szybkiego wzrostu nie odgrywa tak istotnej roli. Podstawową przyczyną są czynniki środowiskowe, a wśród nich brak równowagi pracy wzrokowej i nadmierny wysiłek oczu przy bliskich odległościach. Czynniki rozwoju cywilizacji, czyli: tablety, smartfony i realizowane przy monitorach komputerowych nauczanie zdalne wymuszają nadmierne napinanie procesu akomodacji oka (dostosowywanie ostrości widzenia do oglądania przedmiotów znajdujących się w różnych odległościach - przyp. red.), która z kolei utrwala krótkowzroczność.
Problem nasila się u młodych osób czy w całej populacji?
- Obserwujemy wyraźny przyrost wad wzroku w całym społeczeństwie, bo z wiekiem dochodzą inne czynniki ryzyka. Jeśli problem pojawia się u sześciolatka, to biorąc pod uwagę dalsze lata życia i pracy zawodowej, korzystanie z urządzeń elektronicznych i wysiłek wzrokowy przy bliskich odległościach, wada może rozwinąć się do wartości, które mają negatywny wpływ na jakość życia.
- Inaczej funkcjonuje człowiek, u którego krótkowzroczność jest na poziomie 1-2 dioptrii, inaczej, gdy wada dochodzi do 8-10 dioptrii. Wysoka wada minusowa rzutuje na ryzyko wystąpienia innych powikłań, nie tylko okulistycznych. Dziecko, które co pół roku dostaje informację, że problem się pogłębia, traci pewność siebie, zarówno w kontekście zajęć ruchowych, jak i samooceny. Może to rzutować na ryzyko rozwoju zaburzeń psychosomatycznych, głównie depresji. Jeśli wada szybuje powyżej 6-7 dioptrii, zwiększa się ryzyko odwarstwienia siatkówki, pojawić się mogą zmiany w budowie siatkówki i naczyniówki. Oko jest wydłużone, co przyspiesza możliwość wystąpienia innych schorzeń okulistycznych w późniejszym wieku, takich jak AMD (zwyrodnienie plamki żółtej - przyp. red.) jaskra czy zaćma. Progresja wady w dzieciństwie rzutuje na ryzyko wystąpienia chorób okulistycznych przez całe życie.
Jak dużej grupy dotyczy problem?
- W Europie i USA około 50 proc. dzieci w wieku szkolnym ma wadę minusową. Podobny poziom krótkowzroczności jest obserwowany u studentów. W krajach azjatyckich, problem dotyczy nawet 80-90 proc. uczniów i studentów.
- Obciążeniem dla oczu jest nie tylko monitor komputera czy smartfon. Niewłaściwy sposób czytania, czyli złe światło, nieodpowiednia pozycja ciała i brak przerw w nauce, sprzyjają pogłębianiu krótkowzroczności. Problem, który obserwujemy dziś, będzie rzutował na opiekę okulistyczną pacjentów w kontekście kilkudziesięciu lat.
Badania oczu w szkole nie zstąpią wizyty w gabinecie okulistycznym?
- Kontrolne badania okulistyczne służą nie tylko sprawdzeniu tego, czy dziecko dobrze widzi. Często przy okazji tak zwanych "wizyt okularowych" wykrywamy inne patologie. Rodzicom się wydaje, że wszystko jest w porządku, bo dziecko nie zgłasza żadnych kłopotów z widzeniem. Jednak w trakcie badania okulistycznego wychodzą nieprawidłowości, których szkolna higienistka nie jest w stanie wychwycić.
- Przy nadwzroczności, tak zwanej wadzie plusowej, zwłaszcza, gdy jest ona bardzo wysoka na jednym oku, a na drugim fizjologiczna, dziecko obuocznie świetnie widzi z daleka. Zdarza się, że przy badaniu kontrolnym w szkole problem nie zostanie wychwycony, bo na przykład dzieciak niedokładnie zasłoni silniejsze oko. Gdy przychodzi na badanie okulistyczne, okazuje się, że jedno oko jest na poziomie stuprocentowym, a drugim widzi zaledwie 10 proc.
Co zrobić w przypadku tak dużej dysproporcji?
- Jeśli wykryjemy ją u dziesięciolatka, nie jesteśmy w stanie już nic zrobić. Jest za późno. Ćwiczenia rehabilitacji wzrokowej maja sens do 8-9 roku życia, kiedy percepcja z korą wzrokową się rozwija. Później ćwiczenia niewiele pomogą. Dziecko zostaje do końca życia z jednym w pełni funkcjonalnym okiem. Mimo okularów nie będzie w stanie widzieć słabszym okiem więcej niż 10-20 proc. To rzutuje na życie zawodowe, nie wszystkie profesje są wtedy dostępne. Pojawiają się pretensje, już dorosłej osoby, dlaczego rodzice mnie nie przypilnowali. Z takimi pacjentami spotykamy się na co dzień.
- Jeśli się nic nie dzieje, ludzie odkładają badania profilaktyczne. Uważam, iż każde dziecko w wieku wczesnoszkolnym powinno mieć pełne, przesiewowe badanie okulistyczne. Nie w szkole na tablicy, ale w gabinecie okulistycznym.
Wspomniał pan, że krótkowzroczność sprzyja rozwojowi AMD. A co z jaską i zaćmą - one też korelują z wadą minusową?
- Niekontrolowany rozwój krótkowzroczności u dziecka rzutuje na większe ryzyko innych problemów okulistycznych w późniejszym wieku. AMD, czyli zwyrodnienie plamki żółtej, to choroba, która dotyczy głównie osób powyżej 55-60 roku życia. Są korelacje schorzeń okulistycznych, które mówią, że krótkowzroczność zwiększa ryzyko jaskry, zaćmy i AMD. Te jednostki chorobowe łączą się. Pacjent często ma kilka schorzeń, które się uzupełniają, pogarszają ogólne rokowania i szanse na dobre widzenie.
Czy jednostki chorobowe, które dotąd występowały u seniorów, pojawiają się u młodszych osób?
- Trzeba to rozdzielić. Typowe AMD, czyli zwyrodnienie plamki, koreluje z wiekiem i ujawnia się u osób starszych. U młodych, w tym u dzieci, przy okazji dobierania okularów, rozpoznać możemy inne formy zwyrodnienia siatkówki i plamki. Zdarzają się defekty wrodzone, choroby uwarunkowane genetycznie, możliwe do wykrycia podczas badania dna oka.
- Jaskra może wystąpić już u noworodka. Mówimy wtedy o jaskrze wrodzonej. Jest na tyle charakterystyczna, że rozpoznaje się ją bardzo wcześnie i trzeba szybko wykonać zabieg operacyjny. Jest też osobna jednostka chorobowa - jaskra młodzieńcza, diagnozowana u nastolatków i osób 20-30-letnich.
- W społeczeństwie ciągle dominuje przekonanie "jestem młody, więc poza okularami, inne problemy okulistyczne mnie nie dotyczą" szczególnie jeśli ostrość widzenia jest dobra. To nie oznacza, że nie ma żadnych problemów okulistycznych. Nierzadko przy okazji błahego problemu, na przykład zapalenia spojówki, możemy wykryć inne patologie, o których pacjent nie wie, bo nie dają objawów. Takich przypadków mamy naprawdę dużo. Wtedy konieczne jest wykonanie dodatkowych badań. Wiele chorób rozpoznajemy w łatwy, szybki i nieinwazyjny sposób, bo dzisiejsze możliwości diagnostyczne są coraz dokładniejsze, często na submikroskopowym poziomie.
Czy pacjenci przestrzegają zaleceń?
- Jest różnie. Problematyczne są osoby w wieku 45-50 lat, które słabo widzą z bliska, ale wiedzą, że ich rówieśnicy też tak mają, więc uznają, że to normalne. Zdarza się, że podczas badania ich ostrości widzenia do dali określana jest ona na poziomie 30 proc. Z subiektywnej oceny pacjenta wynika, że widzi dobrze. Uświadamiam go, że są proste instrumenty, które pozwolą odzyskać stuprocentową ostrość, tylko trzeba wykupić okulary. Zdarza się, że pacjent, opuszczając gabinet, wciąż jest przekonany, że okulary nie są mu potrzebne.
- Nawet jeśli ten człowiek jest praktykującym kierowcą, nie mamy żadnych instrumentów, żeby coś zrobić. Na szczęście zmieniły się przepisy dotyczące praw jazdy. Dokumenty nie są wydawane bezterminowo. Zdarzały się przecież sytuacje kuriozalne. Ktoś, kto w wieku 20 lat widział świetnie, dostał bezterminowe prawo jazdy i przez 25 lat nie zgłosił się na badanie okulistyczne. Jego ostrość widzenia w istotny sposób się pogorszyła, ale proces zachodził stopniowo, więc kierowca adaptował się do tego i w jego subiektywnej ocenie widzi dobrze. U wielu osób jest głęboko zakorzeniona niechęć do okularów. Kiedyś były źle postrzegane, dziś mogą być prawdziwą ozdobą, ale przede wszystkim wsparciem dla oczu.
- Diametralnie inny jest poziom zdyscyplinowania pacjentów, którym wada wzroku znacznie utrudnia funkcjonowanie. Niestety, wtedy często jest już późno na podjęcie wielu działań. Dziś diagnostyka okulistyczna jest na zupełnie innym poziomie niż to było 20 lat temu. Wiele chorób jesteśmy w stanie wykrywać na tyle szybko, by podjąć skuteczne leczenie. Choćby w przypadku AMD, jeszcze 10-15 lat temu nie było dostępnych terapii, nie mieliśmy czym leczyć. Stawialiśmy diagnozę i jedyne, co nam pozostawało, to rozłożyć ręce. Ludzie tracili wzrok. Dziś mamy leki, które mogą zatrzymać chorobę, a nawet cofnąć powikłania, o ile choroba zostanie wykryta na odpowiednio wczesnym etapie. Podstawą są więc badania profilaktyczne. Nawet jeśli nic się nie dzieje, raz w roku trzeba zmierzyć ciśnienie wewnątrzgałkowe, obejrzeć dno oka i przy okazji sprawdzić,czy potrzebne są okulary. Przy podstawowej wizycie okulistycznej można sprawdzić naprawdę wiele parametrów.
Poprawiły się też możliwości leczenia jaskry?
- Kilkadziesiąt lat temu byliśmy ograniczeni tylko do leków. Było ich mało, właściwe jedna grupa. Dziś mamy duży wybór. Nawet jeśli pacjenci nie tolerują danej substancji czynnej, mamy alternatywę. Terapię dobieramy z uwzględnieniem innych schorzeń pacjenta i możliwych interakcji międzylekowych. Oprócz środków farmakologicznych dysponujemy też możliwościami wykonywania zabiegów laserowych i chirurgicznych, które są coraz skuteczniejsze. Staramy się tak ustawić leczenie, żeby zatrzymać jaskrę, a po bardziej inwazyjne metody sięgać w ostateczności.
- Trzeba podkreślić, że kluczowa jest profilaktyka. Jaskra na początku nie daje żadnych objawów. Pacjenci czasem się skarżą, że dokucza im pieczenie czy swędzenie oczu, ale to nie ma nic wspólnego z jaskrą. To są raczej problemy natury alergicznej lub zespołu suchego oka. Jaskra może się objawiać podniesionym ciśnieniem wewnątrzgałkowym, ale nie musi. Zdarza się, że ciśnienie jest prawidłowe, badanie dna oka nie daje żadnych podejrzeń, a dopiero pogłębiona diagnostyka wskazuje na ubytek włókien nerwowych i pozwala rozpoznać początkową jaskrę.
Nagminnym problemem jest teraz zespół suchego oka.
- Jesteśmy obstawieni monitorami komputerowymi, tabletami i smartfonami. Nie mówię wyłącznie o aspektach zawodowych. Po powrocie do domu, czy zakończeniu pracy zdalnej, człowiek wciąż wpatruje się w telefon. Te czynniki wyzwalają tak zwany zespół suchego oka. Trzeba zaznaczyć, że to jest zespół objawów, nie chodzi tylko, jak rozumie to większość pacjentów, o brak lub niedobór łez. Zespół suchego oka bardzo często objawia się nadmiernym łzawieniem. Problemem są nie tylko zmiany ilościowe, ale też jakościowe łez. Ich nieprawidłowy skład prowadzi do nadmiernej wrażliwości oczu na czynniki zewnętrzne, pojawia się szereg nieprzyjemnych objawów.
O czym powinniśmy pamiętać w ramach higieny wzroku?
- Monitory urządzeń elektronicznych, które wydzielają intensywnie jasne światło, zaburzają nam naturalny rytm dobowy. Światło niebieskie powoduje spadek wydzielania melatoniny, hormonu odpowiedzialnego za regulację snu i czuwania. Najgorsze, co możemy zrobić, to korzystać przed snem z komputera, zabrać do łóżka tablet czy komórkę.
- Producenci telefonów zaczynają dostrzegać problem. Pojawiają się aplikacje i ustawienia, które w godzinach wieczornych troszkę zmieniają jasność ekranu. Zabiegi te mają na celu przesunięcie palety barw z niebieskiej w kierunku żółtej. Intensywnie niebieskie światło jest dla ludzkiego mózgu podobne do światła dziennego, dlatego jeśli o 23.00 wciąż siedzimy przed komputerem, mózg rejestruje, że jest środek dnia. W konsekwencji pojawiają się problemy z zasypianiem, pogorszeniem jakości snu, organizm nie regeneruje się w pełni, a my budzimy się zmęczeni.
Jak nad tym zapanować?
- Nie jesteśmy w stanie zrezygnować z urządzeń elektronicznych, ale trzeba zadbać o higienę pracy, kiedy z nich korzystamy. W godzinach wieczornych odpocząć musi cały organizm, również oczy. Najtrudniejszy jest okres jesienno-zimowy. Latem więcej czasu spędzamy na zewnątrz, oczy mają czas na odpoczynek. Zimą niekorzystne dla oczu jest nie tylko suche powietrze ogrzewanych pomieszczeń, ale też dłuższy czas spędzany przy komputerach czy smartfonach, w pracy i w wolnym czasie.
- Szczególnie ważne, by higiena pracy narządu wzroku weszła w nawyk przedstawicielom młodego pokolenia. Powinniśmy stosować zasadę: 40 minut spędzonych przy komputerze i 15-20 minut odpoczynku, czasu, by popatrzeć w dal, za okno, rozluźnić akomodację. Musimy wprowadzić zasady, które zmodyfikują styl życia, ale nie będą go utrudniać. Nie umiemy sobie już wyobrazić funkcjonowania bez telefonu czy komputera, ale musimy nauczyć się korzystać z nich w rozsądny sposób.
Dr n.med.Piotr Kucharzewski - specjalista okulistyki, specjalista laserowej korekcji wad wzroku i chirurgii powiek, pracuje w Prywatnym Szpitalu Weiss Klinik w Chorzowie, przy ulicy Wiejskiej 4.