Ratunek dla chorej wątroby
Dla pacjentów z wirusowym zapaleniem typu C pojawiła się nadzieja i nowe metody leczenia.
Ma ono wiele przydomków: WZW typu C, cichy zabójca, epidemia XXI wieku, bomba zegarowa. Na zakażenie wirusem HCV (Hepatitis C Virus), który powoduje tę chorobę, w Polsce cierpi 280 tys. ludzi.
Do infekcji dochodzi głównie przez kontakt z krwią zakażonego. Najczęściej podczas pobierania i transfuzji krwi, operacji, zabiegów stomatologicznych, dermatologicznych, przy robieniu tatuażu i zastrzyków. Źródłem zakażenia mogą być rękawiczki lekarskie, jeśli nie są zmieniane, igły do akupunktury, cążki, żyletki, niesterylizowane instrumenty.
Gdy mamy uszkodzoną skórę lub śluzówkę, każdy kontakt z krwią zakażonego może prowadzić do infekcji, np. podczas współżycia. Ale wirus nie przenosi się (!) przez kichanie, kaszel, trzymanie za ręce, przyjacielskie pocałunki, korzystanie z toalety i wanny. A także przez jedzenie przygotowywane przez zakażonego (unikającego skaleczenia), pływanie, zabawę z dziećmi, sport (gdy zapobiegamy uszkodzeniu ciała). Jednak chory powinien wtedy starannie dezynfekować zranienia i je opatrywać.
Zwykle infekcję wykrywa się przypadkowo i późno. Jej objawy nie są bowiem oczywiste, a chorzy o niej nie wiedzą, dopóki nie zrobią testu na obecność wirusa HCV we krwi. Sygnałem może być ogólne osłabienie, bóle mięśni, stawów, świąd skóry, suchość błon śluzowych, obniżenie nastroju, które często uważa się za depresję. Często jednak choroba rozwija się kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat bez symptomów.
Zapalenie wątroby typu C stwierdza się 4-12 tygodni po kontakcie z wirusem i trwa 6 miesięcy. Zwykle jest bezobjawowe. U 20 proc. sam organizm zwalcza wirusa w ciągu 6-12 miesięcy od jego wniknięcia. Ale aż u 80 proc. zakażenie przechodzi w stan przewlekły (jeśli po 6 miesiącach od zakażenia wirus jest nadal obecny we krwi) i wówczas choroba wymaga leczenia.
Niektóre osoby odczuwają wtedy nudności, bóle stawów, zmęczenie, a z czasem powstaje poważny stan zapalny wątroby i jej niewydolność (zob. rys. i opis). Jej przejawy to podwyższenie aktywności enzymów wątrobowych we krwi, co mogą wykazać badania laboratoryjne. Proces ten nazywamy włóknieniem. U niektórych dochodzi nawet do marskości wątroby i/lub zmian nowotworowych.
Im wcześniej ją zaczniemy, tym będzie skuteczniejsza. Po wykluczeniu przeciwwskazań (np. chorób tarczycy) chorzy przyjmują leki. Ich dawki ustala się indywidualnie, zależnie od rodzaju wirusa i liczby jego kopii w surowicy krwi (tzw. ładunku).
Początkowo podawano chorym jedynie leki z interferonem, który hamował namnażanie się wirusów, co dawało 2-7 proc. skuteczność. Dodanie do niego kolejnego leku przeciwwirusowego (rybawiryny) zwiększyło szansę do 16-28 proc. Włączenie nowego typu interferonu poprawiło skuteczność do 45-50 proc. Gdy wykorzystano kolejny lek, szanse wzrosły do 64-71 proc. W końcu w ramach tzw. programów lekowych pojawiła się nowa forma leczenia bez interferonu i zwiększyła efektywność do 90-100 proc.
Do tej pory problemem był dostęp do tych leków. Chorzy czekali na kurację, która nie zawsze im pomogła. W dodatku interferon miał dużo skutków niepożądanych. Wreszcie od listopada 2015 r. objęto refundacją 2 nowe leki (w tabletkach, bez interferonu), co umożliwia skuteczne leczenie. Trwa 12 tygodni, ma mało efektów ubocznych, a pacjent może normalnie funkcjonować.