Reklama

Rozkosz dla zmysłów

Ponoć jesteśmy dziećmi do końca życia. Zmienia się tylko cena zabawek i odrobinę wygląd. Chyba każdy ma swoje małe, potocznie nazywane grzesznymi, przyjemności. Fenomen polega na tym, że nawet jeśli wiemy, że nie są one do końca zdrowe, czy nie całkiem nam służą – potrafimy spędzić długie godziny na dyskusji, że wcale nie są takie złe.

A może nie ma takiej potrzeby? Może mamy prawo pozwolić sobie na odrobinę "nie-zdrowia" w trosce o zdrowie? Brzmi irracjonalnie? Być może. Nie mniej od zachowań wykluczających zdrowszy styl życia i żywienia przeraża mnie ortodoksyjna koncentracja wokół niego.

Znacie ludzi, z którymi poza kalorycznością i wartościami odżywczymi nie ma żadnych tematów do rozmowy? Poznaję ich w gabinecie i szarpią mną czasem emocje: od współczucia po złość. Świat nie jest czarno-biały, a nasze decyzje nie muszą być w stu procentach doskonałe - to w sumie utopijne postrzeganie świata i ludzi.

Reklama

Dobrowolnie zachęcam tych z ciągotami w stronę ortoreksji - chorobliwe uzależnienie od zdrowego stylu życia - żeby spuścili z tonu i pozwolili sobie na zupełnie niezdrowy produkt, raz na jakiś czas - tak dla higieny psychicznej. Jesteśmy ludźmi - zgoda na popełnianie błędów to nic innego jak dojrzałość i świadomość własnych ograniczeń. Wszyscy je mamy.

Odwzorowanie

Czyż nie tego powinniśmy też uczyć dzieci? Wybory idealne nie istnieją, bo opcje, które mamy do wyboru dalekie są od doskonałości. Świat XXI wieku boryka się z zanieczyszczeniem powietrza, wód i gleby.

Czyż nie utopijnym byłoby oczekiwanie doskonałych produktów odżywczych? Możemy jedynie wybierać najlepsze z dostępnych opcji i na tym proponuję skoncentrować energię i wysiłki. Uczmy dzieci, że smakołyk, na przykład ulubiona słodycz, to nie grzech, a coś, na co od czasu do czasu warto sobie pozwolić. Życie to nie tabele kaloryczne, ani złotówki. Życie to emocje.

Co sprawia ci frajdę?

Wybierz jedną najpyszniejszą rzecz i pozwól sobie na nią - z umiarem i ze zdrowym rozsądkiem. Kilka lat temu odstawiłam kawę: przecież zakwasza organizm i w ogóle po co mi ona - myślałam. Tęskniłam za nią codziennie i paradoksalnie wybierałam spotkania z kawoszami, żeby się przynajmniej nawdychać ukochanego aromatu. Po roku przerwy wróciłam do kawy i już się ze sobą nie siłuję. Przyjemność kulinarna to coś pięknego, dlaczego mam się tego pozbawić?

Co z tą kawą?

Ucieszyły mnie ostatnie publikacje Instytutu Żywności i Żywienia. Według najnowszych obserwacji naukowych kawa nie działa jak narkotyk i nie ma wpływu na pogorszenie stanu zdrowia. Winna temu jest najczęściej źle zbilansowana dieta.

Naukowcy twierdzą ponadto, że pita z umiarem może przeciwdziałać demencji i chorobie Alzheimera; stanowić profilaktykę chorób nowotworowych, w tym głównie raka wątroby i jelita grubego. A zapach? On też nie jest obojętny dla nas - pomaga obniżyć poziom stresu i jednocześnie podnieść koncentrację oraz czujność. Zdrowia życzę, w najpyszniejszej wersji.


Ewa Koza, mam smak.com  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy