Schudnij bez diety
Masz dosyć wciąż nowych cudownych pomysłów na dietę? Możesz od nich odpocząć, a przy tym schudnąć i nareszcie przestać bać się efektu jo-jo. Okazuje się, że można bezstresowo pogodzić to, co lubisz z zasadami zdrowego odżywiania.
Bezglutenowa czy białkowa? Zielony detoks oparty na koktajlach? Od ilości modnych diet i zapowiedzi ich cudownego działania można dostać zawrotu głowy. A może warto do odchudzania podejść na większym luzie? Nie fundować sobie dietetycznej rewolucji co pół roku, tylko spokojnie i powoli sprawdzić, co nam służy, a po czym czujemy się pozbawione energii? Takie ewolucyjne zmiany przynoszą może mniej zauważalne na pierwszy rzut oka efekty, ale za to dużo trwalsze. A o to przecież nam chodzi.
Dlaczego mamy przestać stosować diety odchudzające?
Agnieszka Piskała, dietetyk: - Bo one na dłuższą metę nie działają. To dlatego wciąż szukamy nowej, skuteczniejszej. Proszę zwrócić uwagę, co sezon mamy jakiś przebój! Prawda jest jednak taka, że jeśli coś ma być dla wszystkich, jest dla nikogo.
Ale jadłospis ułożony według piramidy zdrowego żywienia jest w porządku?
- Z badań, które prowadzę na co dzień, wynika, że zalecenia piramidy sprawdzają się u 54 proc. Polaków. Te osoby nie mają problemu z nadwagą. Moi pacjenci należą do drugiej grupy i potrzebują indywidualnego podejścia. Bo np. produkty zbożowe, nawet te najzdrowsze pełnoziarniste, powodują u nich wzrost wagi! Za to ich przemianę materii doskonale regulują tłuszcze. Nie znaczy to oczywiście, że mogą oni do woli jeść tłuste mięso i masło tak jak zaleca słynna dieta Kwaśniewskiego. Albo za podstawę posiłków uznać mięso i nabiał, tak jak jest w diecie Dukana, jeśli nasz metabolizm najlepiej podkręcają produkty białkowe. Oznacza to tylko, że nie można wszystkim powiedzieć: tego jesz tyle i tyle, a z tamtego zrezygnuj. Każdy z nas potrzebuje innych proporcji w diecie.
Wobec tego, czym się kierować? Nie każdy może pójść do dietetyka i zrobić badania, które pokażą, co służy jego sylwetce i zdrowiu...
- Powinniśmy jeść dużo warzyw i owoców. Dużo, czyli do każdego posiłku bez wyjątku. To jest uniwersalne i na dobre wyjdzie każdemu z nas.
W książce "Chrzań te diety" piszecie panie, że można jeść wszystko, tylko z umiarem. Jak to zrobić?
- Uważam, że jeśli jesteśmy zdrowi, powinniśmy jeść wszystko. Bo nawet te mniej zdrowe produkty nie będą dla nas groźne w dobrze skomponowanej diecie. Ale tu mamy największy problem. Najbardziej szkodzi nam nie to, co jemy, ale ile tego jemy i jak często po dany produkt sięgamy. Na naszym talerzu może więc znaleźć się miejsce na pierogi. Ale na pięć, nie na piętnaście. I na przykład raz na dwa tygodnie, a nie codziennie. Albo białą kajzerkę jako urozmaicenie dla jedzonego zwykle razowego chleba.
Daje pani dużą swobodę, podczas gdy zdrową dietę kojarzymy raczej z ograniczeniami i sztywnym jadłospisem.
- Na takiej mało elastycznej diecie nie jesteśmy w stanie wytrwać długo. Jadłospis rozpisany na kartce posiłek po posiłku rzadko zdaje egzamin, bo po dwóch, trzech dniach mamy zwykle ochotę na coś zupełnie innego, niż wymyślił to sobie autor diety. Poza tym, trudno nam racjonalnie gospodarować resztkami, a to podraża dietę.
Jak nauczyć się mówić sobie "stop" podczas jedzenia?
- Radzę moim pacjentom, aby przeliczyli czas przyjemności, jaką sprawia im zjedzenie trzech ciastek zamiast jednego w stosunku do natężenia wyrzutów sumienia, które ich dopadają po takiej uczcie. To zwykle kilka minut przyjemności kontra kilka godzin złego samopoczucia. Czasem nawet jeszcze dłużej, jeśli jesteśmy na diecie i pozwalamy sobie na wyłom. Proszę wierzyć, taki rachunek naprawdę przynosi efekty.
Chcemy oczyścić organizm, aby potem łatwiej przestawić się na zdrowszą dietę. Jaki rodzaj detoksu wybrać?
- Detoks nie jest potrzebny, jeśli jesteśmy zdrowi. To teraz mało popularna teza, ale tak jest. Organizm sam pozbywa się toksycznych substancji: z moczem, kałem, potem. Detoks jest potrzebny, ale osobom z konkretnymi dolegliwościami, np. wysokim poziomem cholesterolu, chorobami reumatycznymi. I tylko przez określony czas, np. kilka tygodni, nie dłużej. Jeśli chcemy wspomóc samooczyszczanie organizmu, zwiększmy po prostu w posiłkach porcje warzyw i owoców. Ale nie pijmy zielonych koktajli od rana do wieczora. Dodajmy chude mięso i ryby, chudy nabiał, jajka, kasze. Większość z nas je zbyt słono. Często ciąży nam głównie woda zatrzymywana przez sól. Warto przez kilka dni jeść więcej pomidorów, bananów i ziemniaków. Zawarty w nich potas uwolni nas od nadmiaru wody.
Coraz więcej osób stosuje dietę bezglutenową. Ze świetnym skutkiem!
- To dieta dla chorych na celiakię, nieceliakalną nietolerancję glutenu i alergię na białko pszenicy, czyli dla 10 proc. Polaków. Tymczasem stosuje ją 40 proc. odchudzających się! Bez zdrowotnych wskazań! Dla nich liczy się, że szybko tracą kilogramy. Jednak kiedy zechcą znów skusić się na kajzerkę, może się okazać, że ich organizm rzeczywiście przestał trawić gluten. Opowieści o dietetycznych sukcesach celebrytów zapadają nam w pamięci, ale informacje o skutkach ubocznych diet - zdecydowanie rzadziej.
Jeśli potrawa, którą lubimy, nie mieści się w ramach zbilansowanej diety, wystarczy okrasić ją zdrowymi dodatkami.
Kochasz pizzę? Zmień kilka jej składników, np. do ciasta dodaj trochę mąki razowej, zamiast boczkiem obłóż chudą szynką i zmniejsz ilość sera. Pizza będzie znacznie mniej kaloryczna! W jogurcie owocowym zredukujesz ilość cukru, jeśli połączysz go z jogurtem naturalnym bez żadnych dodatków. Odchudzisz hamburgera, przyrządzając go z drobiowego mięsa, wymieszanego z marchewką, papryką i drobną kaszą, np. jaglaną.
To nieregularne posiłki sprawiają, że magazynujemy tkankę tłuszczową. Dlatego powinniśmy starać się jeść o tych samych porach. Organizm przyzwyczai się do tego i będzie spalał otrzymywaną w posiłkach energię na bieżąco. Nie ma za to obowiązku jedzenia pięciu posiłków. Dla wielu z nas to za często - nie jesteśmy głodni lub nie pozwala nam na to praca. Wystarczą trzy, ale odstępy między posiłkami nie powinny być krótsze niż dwie i pół godziny i nie dłuższe niż cztery. Ważne, aby nie dopuszczać do uczucia silnego głodu, bo to prowokuje, aby jeść za dużo.
Jesteśmy zajęci, dlatego na posiłek szkoda nam czasu. Jemy więc przy okazji, np. przed monitorem komputera w pracy, przed telewizorem w domu, podczas jazdy samochodem. W efekcie jemy często więcej, niż się nam wydaje. Jeśli skupimy się na posiłku, będziemy jeść powoli i nie przeoczymy sygnału, że jesteśmy syci, zjemy mniej! Zyskamy też kolejną korzyść - badania pokazują, że przyswajalność składników odżywczych jest większa niż wtedy, gdy jemy na łapu-capu.
Nie dajmy sobie wmówić, że słodkie to samo zło! Jeśli raz na jakiś czas zjemy słodką przekąskę, nic złego nam ona nie zrobi. Może nawet pomóc się skupić, gdy czeka nas trudna rozmowa z szefem, bo szybki wzrost poziomu glukozy we krwi poprawia pracę mózgu. Zadanie to spełni już mały batonik. Jego krewniak w rozmiarze XXL nie jest nam do niczego potrzebny! Jeśli często mamy ochotę na coś słodkiego, może to być sygnał, że brakuje nam chromu, magnezu czy witamin z grupy B. Uzupełnimy te niedobory, zjadając świeży owoc, garstkę bakalii czy pestek słonecznika, kawałek gorzkiej czekolady lub wypijając szklankę ciepłej wody z miodem. Ciastko, poza chwilą przyjemności, da nam tylko kalorie.
Rodzinny obiad, dokładki, słodki deser i... nieprzeparta ochota na drzemkę. Kto z nas tego nie zna? Poganiani wyrzutami sumienia od razu idziemy na spacer, wsiadamy na rower, żeby nadmiar kalorii jak najszybciej spalić. To błąd, bo efektu nie będzie! Do przetwarzania energii spożytej dzisiaj organizm zabierze się dopiero jutro. Dlatego lepiej pozwolić mu się skupić na trawieniu potężnego posiłku (to dla niego naprawdę ciężka praca), a następnego dnia, już z lekkim żołądkiem, poćwiczyć tak, jak lubimy.
Królewskie śniadanie, żebracza kolacja Ta zasada nie traci na aktualności. Pierwszy posiłek powinniśmy zjeść do półtorej godziny po wstaniu z łóżka. Organizm potrzebuje go jako rozrusznika. Inaczej wchodzi w fazę oszczędnościową - nie spala tłuszczu, tak jak tego oczekujemy, tylko wykorzystuje energię z glikogenu, który jest w wątrobie.
Brak apetytu rano? To znaczy, że wieczorem jemy za dużo lub zbyt późno. Nie musimy siadać do kolacji przed godziną 18. To mit! Wystarczy, jeśli skończymy jedzenie 2-3 godziny przed pójściem spać. Nie zdążymy zgłodnieć, a rano obudzimy się z lekkim żołądkiem. Śniadanie nie musi być od razu duże, wystarczy łyżka płatków i pół szklanki mleka.
Modne diety zawierają ich sporo. Są smaczne i wartościowe, ale dość drogie, co może skłaniać do wniosku, że za zdrowe jedzenie trzeba dużo zapłacić. Zastępujmy je produktami o podobnej wartości odżywczej, ale tańszymi. Śledzie, mintaj i morszczuk są alternatywą dla łososia i tuńczyka. Zawierają nawet więcej kwasów omega- 3 niż hodowlany łosoś i są mniej zanieczyszczone metalami ciężkimi niż tuńczyk. Orientalne quinoa i bulgur są składnikami dietetycznych sałatek i dań głównych, zwłaszcza w diecie bezglutenowej. Mamy lokalne, zdecydowanie tańsze zamienniki, np. kaszę jaglaną i gryczaną.
Iwona Milewska