Reklama

Skuteczne odchudzanie według lekarza gwiazd

Narażenie się na brak jedzenia wywołuje atak lęku popychający nas ku produktom słodkim lub tłustym, które uśmierzają ten niepokój, a w konsekwencji spowodują tycie. I tak oto kręci się błędne koło - pisze lekarz gwiazd, dr Frédéric Saldmann w książce "Twoje zdrowie w twoich rękach" i tłumaczy, jak się z niego uwolnić.

Wśród jego pacjentów są Roman Polański, François Hollande, Charlotte Rampling. Teraz doktor Frédéric Saldmann przekazuje swoje rady polskim czytelnikom.

"Mamy w ręku dobre i złe karty. Dzięki właściwej pielęgnacji naszego ciała i ducha możemy stale grać dobrymi kartami, a złych w ogóle nie brać do ręki" - przekonuje doktor Saldmann, cieszący się światową sławą lekarz, kardiolog i dietetyk. Zgodnie z obecnym stanem wiedzy medycznej genetyka decyduje bowiem o naszym zdrowiu najwyżej w piętnastu procentach. Odkrycia badaczy pokazują, że zależnie od okoliczności, związanych z trybem życia, dbałością o siebie i sposobem odżywiania geny mogą zostać aktywowane albo nie.

Reklama

Przeczytaj fragment książki "Twoje zdrowie w twoich rękach":

Przyznajmy, że częściej to względy estetyczne, a nie zdrowotne budzą w nas ochotę na odchudzanie. I tak wiosną nowe diety pojawiają się jak grzyby po deszczu, szeroko propagowane przez media. Chcemy uniknąć zażenowania związanego z wyjściem na plażę z wałeczkami tłuszczu na brzuchu, a to motywuje nas do odchudzania. Niestety, odruch ten daje efemeryczne rezultaty i bardzo szybko stracone kilogramy wracają jesienią. Mamy tu do czynienia z klasycznym efektem jo-jo i gwarancją porażki dla tych, którzy pragną stracić na wadze. Takie są fakty, nie istnieje cudowny lek odchudzający, a te, które stosowano w przeszłości, okazały się wręcz niebezpieczne.

Dlaczego modne diety nie działają?

Większość diet opiera się na tej samej zasadzie: przez pewien czas, od dwóch tygodni do trzech miesięcy, musisz spożywać produkty z listy dozwolonych i wykluczać te, które zaklasyfikowano jako zakazane. Inne, jeszcze bardziej szalone, proponują ci pochłaniać do woli tylko jeden rodzaj pokarmów. Wyobraź sobie, że uwielbiasz cassoulet i aby schudnąć, decydujesz się na nową dietę złożoną w stu procentach z tej potrawy.

W każdym razie diety te opierają się na zasadzie eliminacji i nie dają żadnego klucza do stabilnej masy ciała, której gwarancją jest tylko zrównoważone odżywianie. Przede wszystkim zakłócają one sygnały organizmu o sytości, ponieważ zachęcają do jedzenia bez ograniczeń pewnych produktów wysokokalorycznych. Oczywiście automatycznie zredukujesz przyjmowanie spożywanych pokarmów i stracisz na wadze. Ale kiedy tylko zaczniesz jeść normalnie, utracone kilogramy wrócą równie szybko, wręcz z nawiązką. Trzeba wiedzieć, że 95 procent osób stosujących dietę powraca do wagi sprzed odchudzania lub osiąga wyższą w ciągu dwóch następnych lat.

Więcej kilogramów, mniej zdrowia

Następujące stwierdzenie jest faktem: 30 procent kalorii mniej to 20 procent życia więcej. Nadwaga ma wiele konsekwencji dla naszego zdrowia. Wzrasta częstotliwość zapadania na raka, choroby serca i układu krążenia (nadciśnienie, zawał serca itd.), a nawet na chorobę Alzheimera. Bolą stawy, nawraca lumbago. Szybko się męczymy, łatwo dostajemy zadyszki. Spróbuj spędzić dzień, dźwigając dwie zgrzewki wody: wieczorem będziesz wycieńczony i zrozumiesz, jaki wpływ na organizm mają dodatkowe kilogramy. Poza tym nadwaga nie zachęca specjalnie do aktywności fizycznej, ponieważ nawet najmniejszy wysiłek wydaje się nie do pokonania. W rezultacie spada nasza samoocena. Nie chcąc za wszelką cenę dążyć do stereotypu szczupłej sylwetki, przyznaj, że czujesz się lepiej, kiedy ubrania cię nie uciskają i nie cierpisz z powodu brzucha wylewającego się za każdym razem, gdy się pochylasz.

Wielka wyżerka

To dzisiaj decydujesz się wziąć we własne ręce kwestię swojej masy ciała. Możesz mieć różne powody: pragniesz włożyć kostium na plaży, a waga pokazuje wartość, która jest według ciebie za wysoka, albo po prostu chcesz dłużej żyć w dobrym zdrowiu. Początkowa faza jest najważniejsza. Pierwsze, co nam przychodzi do głowy, kiedy myślimy o diecie, to strach przed odczuwaniem głodu. Jest on związany z bólem wywołanym zapisaną w genach pamięcią o głodzie, który zabijał w przeszłości i niestety nadal sieje spustoszenie. Nasza podświadomość z brakiem żywności kojarzy wyrzeczenia, cierpienie, a nawet śmierć. Narażenie się na brak jedzenia wywołuje atak lęku popychający nas ku produktom słodkim lub tłustym, które uśmierzają ten niepokój, a w konsekwencji spowodują tycie. I tak oto kręci się błędne koło.

To właśnie dlatego, zanim zaczniemy dietę, nacieszmy się ostatnim bogatym posiłkiem, obfitym i złożonym z pokarmów cieszących się reputacją "bomb kalorycznych". W żadnym wypadku sobie nie żałuj! Zjesz za dużo i poczujesz, że ciało ma dość. Twój ośrodek sytości podlegać będzie hiperstymulacji, zarówno jeśli chodzi o receptory nacisku, jak i mózg. Po takim gargantuicznym posiłku, kiedy nie będziesz w stanie przełknąć ani jednego kęsa więcej, poczujesz się nasycony. Właśnie w tym momencie zalecam ci zacząć dietę. Zanim rzucisz się w radykalną zmianę sposobu odżywiania, pożegnaj się z "wielką wyżerką" ostatnim posiłkiem, który będzie motywować cię do tego, byś mógł wyobrazić sobie ograniczenie pożywienia jedynie jako dobrodziejstwo.

Być twardym od samego początku

Chudnięcie powoli i etapami uważa się za bardziej znośne i skuteczniejsze niż utratę wielu kilogramów w krótkim czasie. A jednak profesor Salis z Uniwersytetu w Sydney po raz pierwszy podważyła to przekonanie. Badała ona reakcje na głód - wraz ze wzrostem apetytu i spadkiem metabolizmu - w czasie diet powodujących bardzo szybką utratę wagi. Zespół profesorów zaobserwował, że ludzie stosujący klasyczne diety progresywne stale byli głodni. Natomiast przy dietach pozwalających na szybką utratę masy ciała odczuwanie głodu było znacznie słabsze.

Badanie objęło sto otyłych kobiet w wieku od czterdziestu pięciu do sześćdziesięciu pięciu lat. Przez cztery do pięciu miesięcy poddawano je diecie ośmiuset kilokalorii dziennie. Osoby te musiały wypijać dwa litry wody w ciągu dnia i nie wolno im było spożywać więcej niż łyżeczkę do kawy tłuszczu i równowartości dwóch filiżanek pokarmów bogatych w skrobię. Na resztę pożywienia składały się warzywa, owoce i grillowane ryby. Naukowcy stwierdzili z zaskoczeniem, że uczucie głodu znikało po kilku dniach, co ułatwiało trwały spadek na wadze. Konkluzja jest taka, że lepiej optować za ścisłą dietą hipokaloryczną od pierwszego dnia, aby wykorzystać wszystkie możliwe jej atuty.

Czy pominięcie posiłku tuczy?

"Uwaga, nie pomijaj posiłku, od tego się tyje, a już na pewno trzeba jeść śniadanie". Ileż razy słyszałem to zdanie, a często padało po nim kolejne: "Jeśli nie zjesz któregoś posiłku, przytyjesz, ponieważ odbijesz to sobie w czasie kolejnego". W dziedzinie żywienia pasjonujący jest fakt, że badania naukowe stale się rozwijają i okazuje się, że prawda nie zawsze leży tam, gdzie myśleliśmy. Profesorowie Allison i Brown przeanalizowali właśnie na znacznych populacjach kwestię wpływu śniadania na nadwagę i otyłość. Pytanie było proste: Czy pominięcie posiłku niesie ze sobą ryzyko utycia? Odpowiedź jest jasna: Nie wiąże się to z żadnym szczególnym ryzykiem. Natomiast dobre nawodnienie po wstaniu rano jest ważne, by uniknąć napadów zmęczenia. Poza tym to tylko kwestia smaku i przyjemności.

Cykliczny post

Cykliczny post polega na tym, że nic nie jemy przez dwanaście do szesnastu godzin, średnio raz w tygodniu. Jeśli lekarz prowadzący nie widzi przeciwwskazań, wystarczy pić dużo wody, herbaty lub ziółek bez cukru. Wyniki są zadziwiające. Osoby poszczące czują się mniej zmęczone, mają bardziej świetlistą i zdrowszą cerę. Zaobserwowano spadek ataków astmy, alergii i reumatyzmu. Myszy poszczące raz w tygodniu chorowały na raka 20 procent rzadziej niż pozostałe. Praktyka ta pozwala poza tym odnaleźć prawdziwe znaczenie apetytu i unikać zasiadania przy stole bez uczucia głodu.

Ciało ludzkie składa się z ponad pięćdziesięciu bilionów komórek, które stale tworzą się na nowo. W ciągu pięciu sekund, które zajęło ci przeczytanie tego zdania, twój organizm zastąpił sto milionów martwych lub zużytych komórek nowymi, w tym dziesięcioma milionami czerwonych krwinek. Problem polega na tym, że z wiekiem wzrasta ilość błędów w reprodukcji komórek. Cykliczny post pozwala wzmocnić DNA i ograniczyć błędy reprodukcyjne będące przyczyną raka. Każdego tygodnia praktyka ta pozwala na przeprowadzenie kuracji detoksykacyjnej i wyzerowanie liczników, ucząc jednocześnie lepszego panowania nad apetytem. Daje nam możliwość odnalezienia zadziwiających zdolności radzenia sobie z niedoborem pożywienia, rozwijanych przez wieki. Najnowsze odkrycia podkreślają, że post przyczynia się również do wzmocnienia naszych odpornościowych mechanizmów obronnych. Pomaga w lepszej eliminacji odpadów przemiany materii. Notabene wszystkie religie świata proponują swoim wyznawcom praktykę postu w danym momencie roku, zachęcając do nauczenia się odnawiania własnych zasobów.

Cykliczny post jest stosunkowo łatwy do przeprowadzenia. Może wyglądać na przykład tak, że zjemy kolację o godzinie dwudziestej, a śniadanie o trzynastej następnego dnia. Podejmij taką próbę. Będziesz najlepszym sędzią zdolnym do oceny skutków takiego postępowania dla twojego organizmu. Zapamiętaj chwile, kiedy poszczenie spowodowało dobre samopoczucie. Przypomnij sobie ostatni zbyt obfity, zbyt tłusty, zbyt słodki, zbyt sowicie zakrapiany alkoholem posiłek, jaki pochłonąłeś, to uczucie przepełnienia, wręcz dyskomfort. We Francji niektórzy nazywają to "kryzysem wątrobowym", jednak podkreślam, że pojęcie to nie odpowiada żadnej konkretnej chorobie. Inni mówią o niestrawności, przyznając, że mieli popie oczy, wilcze gardło. Tak czy inaczej, jedyny sposób na lepsze samopoczucie - jeśli lekarz prowadzący nie widzi przeciwwskazań - to powstrzymanie się od jedzenia przez jeden dzień i picie w tym czasie dużych ilości wody. Odnotujmy również wyniki niedawnego badania przeprowadzonego na Florydzie, które wykazało, że cykliczny post zwiększa naturalne wydzielanie sirtuin. A przecież te właśnie białka enzymatyczne działające przeciw starzeniu skutecznie uczestniczą w walce ze stanami zapalnymi, cukrzycą i nowotworami.

Zgubić dwa kilogramy dzięki wodzie

Pomysł profesor Davy ze Stanów Zjednoczonych był prosty: zbadać wpływ picia wody na masę ciała. Woda nie zawiera kalorii, a więc nie powoduje tycia. Ale jak neutralna ciecz może odchudzać? Liczne prace tej znakomitej naukowiec pozwoliły uzyskać jasną odpowiedź na to pytanie. Davy zbadała dwie mieszane grupy osób, które poddały się takiej samej diecie niskokalorycznej.

Różnica między nimi polegała na tym, że w pierwszej każdy uczestnik musiał wypić pół litra wody przed każdym posiłkiem, a w drugiej nie. Rok później okazało się, że osoby, które wypijały wodę przed posiłkiem, schudły siedem kilogramów, podczas gdy w grupie, która nie piła - pięć. Wypijanie pół litra wody przed posiłkiem stymuluje receptory w żołądku do wytwarzania uczucia sytości. Ciekawy jest fakt, że osoby z grupy "wodnej" kontynuowały tę praktykę po przerwaniu diety i dodatkowo schudły prawie kilogram.

Metoda ta, zupełnie bezpieczna, daje wiele korzyści. Stopniowo nabieramy pewnego nawyku. Pozwala to uniknąć pokusy sięgnięcia po napoje alkoholowe bogate w kalorie, które w dodatku ani trochę nie nawadniają. Jest również dobrym sposobem, by unikać odwodnienia w ciągu dnia. Woda działa jak naturalny i bezpieczny środek hamujący głód. Dodałbym jeszcze, że wbrew stereotypom picie wody przed posiłkiem w żadnym wypadku nie powinno powstrzymywać nas od picia w czasie posiłku, jeśli czujemy pragnienie.

Chcę też podkreślić pewną różnicę między piciem wody między posiłkami i przed. Poza posiłkami uczucie sytości będzie krótkotrwałe, ponieważ woda opuści żołądek w ciągu kolejnej godziny. Natomiast jedzenie zaraz potem pozwala to zmienić. Dzięki temu pewne spożyte pokarmy, dobrze nawodnione, będą zachowywać się jak gąbka, co zwiększy nacisk na receptory w żołądku i spowoduje wysłanie do mózgu informacji o sytości. Wystarczy zaobserwować sucharki rozmoczone na talerzyku, by zrozumieć mechanizm tego zjawiska.

"Twoje zdrowie w twoich rękach". Dr Frédéric Saldmann. Wydawnictwo Muza. Premiera: 26 kwietnia 2017.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy