Szczepmy dzieci
Patogeny nie uznają granic państwowych. Polska graniczy z krajami np.: Ukrainą, w których wskaźnik zapadalności na gruźlicę jest wysoki - zatem wciąż stanowi ona zagrożenie dla polskiej populacji. Ochronę dają szczepienia.
"W 2014 roku Ukraina została po raz pierwszy wymieniona jako jeden z pięciu krajów na świecie z największym problemem wielolekoopornej gruźlicy" - czytamy w raporcie WHO z kwietnia 2015 roku na temat sytuacji na Ukrainie. To jedyny taki kraj w Europie. Wskaźnik zapadalności na gruźlicę u naszego sąsiada wynosi 96 na 100 tys. ludności.
Dużo lepiej, ale wciąż źle - jest też na Litwie - tam wskaźnik zapadalności na tę chorobę wynosi 54,6 na 100 tys. osób.
W Polsce zaś - 17,6 na 100 tys. osób.
Czy jest wysoki? Niestety tak:
- w Hiszpanii - 10,9,/100 000,
- w Norwegii wynosi on 6,6/100 000,
- w Niemczech - 5,6/100 000,
- w Islandii - 2,2/100 000 (dane za: Tuberculosis surveillance and monitoring in Europe, WHO 2016).
Dopiero przy zapadalności poniżej 10 osób na 100 000 można mówić o zbliżaniu się do fazy eliminacji choroby - uważają eksperci. Taka sytuacja występuje w 22 krajach Europy.
Dlatego podkreślają, że za wcześnie na zarówno rezygnację z powszechnych szczepień przeciwko gruźlicy, jak i przeniesienie ich wykonania na późniejszy wiek dziecka (teraz dzieci dostają pierwszą dawkę szczepionki w pierwszych trzech dobach życia przed opuszczeniem szpitala po urodzeniu).
- Dzieci przebywają wtedy w środowisku bezpiecznym, wolnym od choroby. Szczepienie chroni je przed gruźlicą, z którą potencjalnie dziecko może spotkać się po wyjściu ze szpitala, w najbliższym środowisku domowym - tłumaczy profesor Maria Korzeniewska-Koseła z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
Nie da się powstrzymać "podróży" patogenów przez państwowe granice. Gruźlica, zwłaszcza ta wielolekooporna, jest jednym z najważniejszych zdrowotnych problemów społecznych na Ukrainie, ale też w krajach rozwijających się, do których lubią wyjeżdżać Polacy na wakacje - Egipcie, Indiach, Tajlandii.
- To, co dzieje się na Ukrainie i w państwach bałtyckich - wysoka zapadalność na gruźlicę, wysoki udział szczepów lekoopornych i wielolekoopornych oraz spadek wyszczepialności na Ukrainie, a także stosunkowo wysoka zapadalność na tę chorobę w Polsce, przemawia za pozostawieniem obecnego schematu szczepień dzieci - mówi dr Jacek Mrukowicz z Polskiego Towarzystwa Wakcynologii i redaktor naczelny periodyku Medycyna Praktyczna - Szczepienia.
Na szczęście w Polsce wciąż zdecydowana większość dzieci jest szczepiona przeciwko gruźlicy - ok. 95 proc. Powszechne szczepienia to najlepsze narzędzie, które w zglobalizowanym świecie chroni całe społeczeństwa przez zakaźnymi chorobami - także gruźlicą.
W 1950 roku w Polsce z powodu gruźlicy umarło ponad 3 tysiące dzieci do 14. roku życia. Powszechne szczepienia przeciwko tej chorobie wprowadzono w naszym kraju w połowie lat 50.
Nie wszystkie dzieci naszego wschodniego sąsiada otrzymują taką ochronę. WHO informuje, że w 2014 roku zachorowało tam na gruźlicę 473 dzieci w wieku od 0 do 14 lat. Niektóre umarły. W Polsce ostatnie przypadki śmierci dzieci z powodu gruźlicy - trzy - odnotowano w 2011 roku.
To jeden z argumentów pokazujących, że program szczepień sprawdza się. W Polsce na gruźlicę chorują przede wszystkim osoby starsze, które zetknęły się z chorobą w młodości, a zachorowanie należy wiązać z obniżeniem odporności w podeszłym wieku.
WHO z niepokojem odnotowuje spadek wyszczepialności niemowląt na Ukrainie - w 2014 roku otrzymało szczepionkę tylko 65 proc. noworodków. To ostatnie dane tej organizacji. Ponieważ w ostatnich latach utrzymuje się niestabilna sytuacja na Ukrainie, można sądzić, że problem gruźlicy narasta. Tym bardziej, że w 2016 roku media donosiły, iż na Ukrainie szczepionek przeciwko gruźlicy po prostu brakuje. W tej sytuacji zdarza się, że rodzice na szczepienie przyjeżdżają z dzieckiem do Polski.
Justyna Wojteczek
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***