Reklama

Trening na kacu? Lepiej poczytaj książkę...

Panuje przekonanie, że kaca trzeba "wypocić", a najlepsze remedium na syndrom dnia następnego to intensywny trening na siłowni. Jak przekonują eksperci, gdy wieczorem sięgamy po wysokoprocentowe trunki, nazajutrz lepiej zrezygnujmy jednak z hantli i bieżni...

Choć idealnym sposobem na spędzenie poranka po nocy spędzonej przy suto zakrapianym stole wydaje się beztroskie wylegiwanie się w łóżku, ci z nas, którzy na co dzień preferują aktywny styl życia, zamiast zatopienia się w lekturze ciekawej książki lub oglądania ulubionego serialu wybierają wówczas intensywny trening. Eksperci przekonują tymczasem, że uprawianie sportu na kacu to tylko pozornie zdrowsza alternatywa dla zwyczajowego lenistwa.

Mimo że zwiększona aktywność fizyczna może wydawać się najlepszym sposobem na to, aby odpokutować grzechy minionej nocy i zregenerować organizm, okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie. "Niestety, stare powiedzenie o "wypoceniu kaca" nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Głównym problemem z jakim boryka się organizm następnego dnia po hucznej zabawie wzbogaconej napojami wyskokowymi jest bowiem odwodnienie, a intensywny trening, w czasie którego się pocimy, powoduje dalsze odwodnienie" - wyjaśnia trener personalny Ian Streetz w rozmowie z "The Independent".

Reklama

I dodaje, że alkohol obniża również szybkość syntezy białka w organizmie - procesu biologicznego, podczas którego komórki budują nowe białka, co utrudnia budowanie mięśni i ich regenerację. Problemy z ćwiczeniem na kacu mogą wynikać również ze sposobu, w jaki alkohol jest trawiony w organizmie. "Produkty uboczne rozkładu alkoholu są wydalane wraz z potem jako toksyny. Są one uwalniane w większym stężeniu, jeśli ciało jest odwodnione, co może prowadzić do skurczów, napięć i urazów" - przekonuje Streetz.

W efekcie ćwiczenia fizyczne będą dla nas wówczas znacznie bardziej wyczerpujące, ze względu na nieuniknione zmęczenie, ból mięśni, a nawet mdłości, które towarzyszą nam na kacu. Poza tym nasz organizm jest bardziej podatny na zmęczenie podczas ćwiczeń z powodu niskiego poziomu cukru we krwi. "Może to istotnie pogorszyć koordynację, co oznacza, że jesteśmy narażeni na rozmaite obrażenia i kontuzje" - przestrzega instruktorka fitness Mila Lazaar.

Oznacza to, że w ostatecznym rozrachunku trening "po-imprezowy" może przynieść więcej szkody niż pożytku. Jeśli zatem syndrom dnia następnego objawia się u nas wyjątkowo przykrymi dolegliwości, takimi jak zawroty głowy, drżenie mięśni, mdłości czy wymioty - siłownia to ostatnie miejsce, do którego powinniśmy się wówczas udać. Znacznie bezpieczniej będzie po prostu usiąść wygodnie w fotelu i poczytać książkę... (PAP Life)

autorka: Iwona Oszmaniec

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy