Reklama

Uważaj na tatuaże z henny

Sezon urlopowy w pełni. Na deptakach w nadmorskich kurortach co kilka metrów spotykamy stoiska, w których można wykonać zmywalny tatuaż czy zmienić fryzurę dzięki doczepianym warkoczykom. Tego typu metody upiększania się przypadły do gustu zwłaszcza dzieciom i nastolatkom. Niestety, pozornie nieszkodliwe tatuaże z henny mają też inną, nomen omen, ciemniejszą stronę.

Tymczasowe tatuaże wykonywane syntetycznej z czarnej henny u osób uczulonych mogą wywoływać silne reakcje alergiczne i pozostawiać nieestetyczne blizny, co oznacza, że wzór zostanie na naszej skórze dłużej niż byśmy sobie tego życzyli. Czasem nawet na całe życie.

Wszystko z powodu obecności barwnika - parafenylenodiaminy (PPD), zwyczajowo stosowanego w farbach do włosów oraz barwnikach do futer. Znajduje się też m.in. w smarach, olejach silnikowych i wywoływaczach fotograficznych.

Naturalna henna, czyli barwnik pochodzenia roślinnego daje być może mniej spektakularne efekty (tatuaże nie są intensywnie czarne, a w odcieniach brązu i szybciej znikają). Rodzaj henny, który ma zostać użyty do wykonania ozdoby jest niemożliwy do rozpoznania bez wykonania badań analitycznych, dlatego powinniśmy mieć możliwość wglądu w skład preparatu. W rzeczywistości mało który turysta żąda okazania opakowania specyfiku ufając nadmorskim "tatuażystom". Powinniśmy jednak uważać, zwłaszcza jeśli spod ich ręki wychodzą czarne ozdoby.

Reklama

Omawiany barwnik jest tańszy niż bezpieczniejsza henna naturalna (też potrafiąca uczulić, choć zdarza się to rzadziej i przebiega łagodniej), pozyskiwana z liści lawsonii bezbronnej, dlatego stosuje się go częściej, zwłaszcza na sezonowych stoiskach, które z końcem lata zamykają swe podwoje i wszelki ślad po nich ginie. Sanepid ostrzega przed takimi przybytkami, szczególnie gdy osoba zatrudniana przy ozdabianiu ciał nie ma możliwości okazania klientom składu preparatów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy