Reklama

Weź to na... widelec

Wśród znanych diet, które katują liczeniem kalorii, forking wydaje się być mało restrykcyjny. Możesz jeść prawie wszystko, pod jednym warunkiem - używanie łyżki i noża jest surowo zabronione.

Zdaniem naukowców, mózg człowieka potrzebuje ok. 15 minut, aby dotarł do niego sygnał, że już nie jesteśmy głodni. Tymczasem większość posiłków w ciągu dnia zjadamy w pośpiechu i - w rezultacie - pochłaniamy dużo większe ilości kalorii, niż są nam potrzebne.

Aby uniknąć przybierania, a nawet stracić na wadze, wystarczy zwolnić tempo jedzenia i zmienić "narzędzia", którymi się posługujemy.

Dwa kilo mniej

W tzw. diecie widelcowej (forking-od ang. Słowa "fork"-widelec), którą wymyślił dietetyk Ivan Gravriloff mniejsze znaczenie ma to, co jemy, ale w jaki sposób spożywamy posiłki.

Niemożliwe? Wystarczy zastanowić się nad tym, w jaki sposób używamy sztućców. Za pomocą widelca bez problemu możemy zjeść kaszę, makaron, czyli produkty, które są powszechnie uważane za tuczące. Jednak nie pójdzie nam już tak łatwo z pizzą, kotletem, czy zupą zabieloną tłustą śmietaną.

Do pokrojenia tych pierwszych potrzebujemy noża, zupy nie da się zjeść bez łyżki. Do kanapek z serem i wędliną "przydadzą się" nam ręce. I właśnie takich potraw unikamy w diecie widelcowej. Oczywiście możemy się oszukiwać - za pomocą tylko widelca można zjeść praktycznie wszystko np. słoik kremu czekoladowego, czy pół tortu. W forkingu chodzi jednak o to, by posługiwać się widelcem zgodnie z przyjętymi zasadami zachowania się przy stole. Najwytrwalsi mogą stracić w ten sposób nawet dwa kilogramy tygodniowo.

Nie popaść w przesadę

Istnieją dwie odmiany diety widelcowej. Bardziej rygorystyczna nie dopuszcza używania noży i łyżek nawet w trakcie przygotowywanie potraw. Można jeść m. in. makaron, ryż, kaszę i ryby, a spośród warzyw jedynie takie, które nie wymagają obierania. Plusem takiej diety są jej błyskawiczne efekty i dostarczanie do organizmu dużych ilości błonnika, który - jak wiadomo - jest sprzymierzeńcem odchudzania. Minusem może być... monotonia i niebezpieczeństwo tego, że popadniemy w przesadę.

Mniej restrykcyjny forking zabrania posługiwania się łyżką i nożem tylko podczas jedzenia. Dlatego od czasu do czasu można zaszaleć i zjeść coś, co nie należy do dań dietetycznych. W efekcie jednak i tak zjemy mniejszą ilość potraw, które powodują, że tyjemy.

Ogromną zaletą forkingu jest fakt, że nie musimy liczyć kalorii, co dla wielu osób jest przeszkodą do rozpoczęcia jakiejkolwiek diety. Oprócz tego - jeśli forking wejdzie nam w nawyk, będziemy nie tylko szczuplejsi, ale i zdrowsi.

JD

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: diety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy