Wieczorne podjadanie bezwzględnym sprawcą tycia?
Sięganie po przekąski tuż przed snem uchodzi za jeden z najcięższych kulinarnych grzechów. Czy rzeczywiście wieczorne podjadanie może zaprzepaścić nasze starania o smukłą sylwetkę?
Wieczór to niebezpieczna z punktu widzenia odchudzania pora. To wtedy, zmęczeni pracą i szeregiem codziennych obowiązków, możemy wreszcie odpocząć i zrelaksować się przed telewizorem. Nieodzownym towarzystwem dla filmu lub serialu jest tymczasem dla wielu z nas ulubiona, zazwyczaj niezbyt dietetyczna, przekąska.
Garść chipsów, orzeszków ziemnych, krakersów lub kilka (kilkanaście?) kostek czekolady - kusząca, lecz nieszczególnie korzystna dla figury perspektywa. Zwykło się bowiem mówić, że jedzenie przed snem może zrujnować plan utraty wagi jak żaden inny kulinarny grzech. Czy rzeczywiście wieczór to najgorsza z perspektywy dbania o linię pora na jedzenie?
Eksperci nie mają dobrych wieści dla łasuchów - nocne podjadanie może w istocie prowadzić do przyrostu masy ciała. Intuicja słusznie zatem podpowiada nam, że sięganie po przekąski przed snem nie jest najlepszą decyzją, zwłaszcza, jeśli staramy się pozbyć nadprogramowych kilogramów lub utrzymać wagę w ryzach.
- Nasz organizm naprawdę nie potrzebuje paliwa o tej porze dnia - rozwiewa wątpliwości w rozmowie z "Popsugar" dietetyczka Kristin Kirkpatrick z Cleveland Clinic Wellness Institute.
Jeśli zjedliśmy sycącą kolację, powinniśmy mieć wystarczająco dużo energii, aby podołać ostatnim obowiązkom dnia i pójść spać bez spożywania żadnych dodatkowych kalorii. Trzeba pamiętać, że kiedy nasze ciało nie potrzebuje pożywienia, jedzenie zamienia się w niebezpieczne dla zdrowia i figury przejadanie się, które z pewnością spowoduje przybieranie na wadze i szereg innych dolegliwości, związanych np. z pogorszeniem funkcjonowania układu trawiennego i spowolnieniem metabolizmu.
Posilanie się tuż przed snem może również powodować przyrost masy ciała z powodu rodzaju żywności, na którą najczęściej mamy wówczas ochotę. Bo wieczorna konsumpcja, jak zauważa ekspertka, ma na ogół charakter emocjonalny, sprowadzając się do zachcianek. Intuicyjnie sięgamy po pokarmy, które sprawią, że poczujemy się dobrze, zwłaszcza gdy jesteśmy zestresowani lub zmęczeni.
Nasze nocne kulinarne wybory bywają więc niezbyt zdrowe - ograniczają się do słodyczy i słonych przekąsek. Jak precyzuje Kirkpatrick, wszystko to pozostawia ciało pod koniec dnia z nadwyżką spożytych kalorii. Kiedy kładziemy się spać, owe kalorie są najczęściej magazynowane w znienawidzonej przez odchudzających się tkance tłuszczowej.
Jaka jest zatem optymalna pora na ostatni posiłek w ciągu dnia? Jeśli chcemy uniknąć przykrych konsekwencji zbyt późnego zaglądania do lodówki w postaci niechcianych krągłości, powinniśmy jeść najpóźniej cztery godziny przed udaniem się na nocny spoczynek. Dietetyczka zaznacza jednak, że nawet dwugodzinny dystans między jedzeniem i snem odniesie pozytywny dla organizmu skutek.
- Nasze ciało zyska w ten sposób choć trochę więcej czasu na spalenie dostarczonych kalorii - tłumaczy Kirkpatrick. I dodaje, że odgrywa to niebagatelną rolę w harmonogramie snu, ponieważ zbyt późne spożywanie pokarmów trudnych do strawienia, takich jak smażone lub pikantne potrawy, często zakłóca sen. Niedobory snu mogą z kolei prowadzić do przyrostu masy ciała, zwiększając w ciągu dnia apetyt - zwłaszcza na kaloryczne, niezdrowe produkty.
Jeśli jednak odczuwamy silną potrzebę spożycia czegokolwiek przed snem, ekspertka poleca przekąski o niskiej zawartości węglowodanów. Pomogą nam uniknąć nadwyżki spożytych kalorii, a także nie wpłyną negatywnie na poziom cukru we krwi. Lista rekomendowanych przez dietetyczkę przekąsek, po które możemy bez wyrzutów sumienia sięgnąć nawet wieczorem, obejmuje selera z masłem orzechowym, długo dojrzewający ser, garść orzechów oraz małą miskę jagód czy zwykłego popcornu.
Zanim jednak poddamy się impulsowi i pospieszymy do kuchni, Kirkpatrick radzi poczekać 10 minut. Możemy spożytkować ten czas na dowolną czynność, która odwróci naszą uwagę od jedzenia, jak choćby składanie prania, przygotowanie lunchu na kolejny dzień czy wzięcie prysznica. Następnie poleca sprawdzić, czy nadal jesteśmy głodni.
- Istnieje szansa, że nie był to głód, lecz po prostu znudzenie - konkluduje ekspertka.