Zamiast dwóch minut, zęby myjemy niecałe... 60 sekund
Zamiast dwóch minut, zęby szczotkujemy przez niespełna minutę. Jak zauważa lek. dent. Agnieszka Peret, są też pacjenci przesadnie dbający o higienę jamy ustnej, na co wpływ ma kult białego uśmiechu. "Najważniejszy jest złoty środek" - mówi.
PAP Life: Teoretycznie wiemy, że zęby powinno się szczotkować przez co najmniej dwie minuty, tymczasem - jak pokazują statystyki - średnio zajmuje nam to mniej niż 60 sekund.
Agnieszka Peret: Tak, to niepokojące, biorąc pod uwagę minimalne zalecenia, czyli dwukrotne szczotkowanie w ciągu dnia, rano i wieczorem, od dwóch do trzech minut - oczywiście ideałem byłoby myć zęby po każdym posiłku. Dodatkowo nie zapominajmy o nitkowaniu i stosowaniu płynów odkażających - jest to zestaw idealny, ale mechaniczne usuwanie płytki jest najistotniejsze.
Mówiąc o higienie jamy ustnej mamy na myśli mycie nie tylko zębów...
- Tak, bowiem zarówno błony śluzowe, jak i język też zbierają resztki pokarmowe, które należałoby w sposób delikatny oczyszczać. Dobrze by było jakbyśmy dwie minuty poświęcili na szczotkowanie twardych powierzchni zębów, a dodatkowo, chociaż 20 sekund, na szczotkowanie powierzchni wierzchniej języka - tam, gdzie też te resztki pokarmowe zalegają i też ten nieprzyjemny zapach z ust pochodzi właśnie z bakterii, które osiadają na powierzchni języka.
Czym jest hiperhigienizacja?
- To nowe schorzenie społeczne. Mamy kult ładnego uśmiechu, promocja białych zębów bez wątpienia towarzyszy nam w reklamach i pacjenci próbują uzyskać ten efekt nadmiernym szczotkowaniem - nie tylko w sile szczotkowania, ale też dłuższym czasem, szczotkowania, czy stosując nadmiernie twarde szczoteczki - to wszystko może spowodować uszkodzenie dziąseł, tkanek miękkich, także abrazję, czyli ścieranie tkanek twardych. Oczywiście, taki pojedynczy nadmierny zabieg nam nie zaszkodzi, ale powtarzanie go wielokrotnie sumuje się i daje widoczne złe efekty w jamie ustnej. Także czasami motywujemy pacjentów stymulując ich do częstszego szczotkowania, a czasami musimy modyfikować te nadmierne rozpędzone nawyki. Tutaj najważniejszy jest złoty środek.
Kiedyś dostępne były zwykłe szczoteczki do mycia zębów, dziś są elektryczne, a nawet takie z aplikacją. Czy to naprawdę ma znaczenie, jak nowoczesną szczoteczką czyścimy zęby?
- Dla mnie, jako praktyka, najważniejszy jest efekt, czyli oceniam to, co pacjent robi w domu - to jego sprawa, jak ten efekt uzyska. Na wizycie ma być zdrowy ząb, oczyszczony, bez stanu zapalnego dziąsła, bez zalegających resztek pokarmowych. Niemniej widoczna jest ewidentnie wyższa skuteczność szczoteczek elektrycznych niż manualnych. Aplikacja jest zupełnie dodatkową sprawą, która w pewnej grupie pacjentów się sprawdzi, jako dodatkowy gadżet, który uatrakcyjnia rytuał mycia zębów.
Jest parę funkcji, które można wykorzystać i przełożyć na taki praktyczny aspekt, np. czytnik krwawienia dziąseł - ogólnie zdrowe dziąsło nie krwawi, ani przy szczotkowaniu, ani w gabinecie przy delikatnym sondowaniu, bo tak się je sprawdza. I tak krwawienie przy szczotkowaniu prawidłowym jest ewidentnie złym sygnałem. Oczywiście jest to stan bardzo często odwracalny w momencie, gdy poprawimy higienę. Niemniej, gdy widzimy, że ta higiena już jest prawidłowa, a dziąsła dalej krwawią, może być to taki domowy sposób na stwierdzenie, że pora wybrać się do specjalisty.
Czy pacjenci po wizycie u dentysty rzeczywiście bardziej dbają o higienę jamy ustnej?
- Tak, mamy skłonność do tzw. krótkiej motywacji. Jeżeli pacjent jeszcze jest w cyklu wizyt i ma świadomość, że ktoś to sprawdza, wówczas bardziej się motywuje. Bardzo często jest to czas częstszych kontroli - chociażby dlatego pacjenci ortodontyczni mają bardzo ładną higienę, a przez to, że noszą aparat przez dwa lata i przez ten czas są stale monitorowani przez lekarza i mają nieco wymuszona lepszą higienę, zostaje to u nich nawet po tym okresie.
Z Agnieszką Peret, lekarzem dentystą, specjalistą periodontologiem i ekspertem Instytutu Blend-a-Med Oral B, rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).
autorka: Paulina Persa