Zaszczepić się na antybiotyki

Coraz większa liczba Polaków umiera z powodu zakażeń bakteriami, które przestały reagować na antybiotyki – alarmuje w najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli. Powód? Zbyt łatwe sięganie przez nas po leki i zbyt prędkie przepisywanie antybiotyków przez lekarzy. Jedną z metod walki z narastającym problemem są nowoczesne, przystosowane do potrzeb epidemiologicznych szczepienia ochronne. Bo lepiej zapobiegać, niż leczyć – zwłaszcza jeśli ma to być leczenie „bez głowy”.

Raport Najwyższej Izby Kontroli nie pozostawia wątpliwości: znaczna część lekarzy pierwszego kontaktu przepisuje antybiotyki nie wykonując uprzednio badań mikrobiologicznych. Co więcej -leczy się nimi także zakażenia, których obraz kliniczny wskazywał, że mogą być spowodowane wirusami, a nie bakteriami.

Coraz większe zagrożenie

- Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że obecnie prawdopodobieństwo zgonu pacjenta zakażanego bakterią lekooporną jest ośmiokrotnie wyższe niż w przypadku pacjenta niezakażonego - informuje NIK. Kontrolerzy podają też, że w Polsce liczbę wieloopornych zakażeń szacuje się na od ok. 300 tysięcy do 500 tysięcy. Problem antybiotykooporności to nie tylko ludzkie tragedie, to także ogromne pieniądze, które "wyciekają" z systemu ochrony zdrowia. Zdaniem kontrolerów NIK, koszty bezpośrednio związane z przedłużającym się pobytem w szpitalu z powodu zakażeń to około 800 milionów złotych rocznie.

Dobre szczepienia, mniej chorób

Skuteczną metodą zapobiegania chorobom zakaźnym są oczywiście przede wszystkim szczepienia.  Im lepszy jest program szczepień, tym mniejsza może być konieczność stosowania antybiotyków. Różne kraje w różny sposób ustawiają swoje systemy szczepień profilaktycznych - w Polsce są one obowiązkowe dla każdego nowo narodzonego dziecka. Mimo, że od kilku lat mówi się o wprowadzeniu do kalendarza nowych pozycji (np. szczepień przeciwko rotawirusom czy HPV, a także szczepionek skojarzonych, za które dziś trzeba płacić z własnej kieszeni), to ostatnią istotną zmianą są szczepienia przeciw pneumokokom, obowiązkowe dla każdego dziecka urodzonego po 31 grudnia 2016 roku.

Zmarnowane dawki

Temu programowi również przyjrzała się w ostatnim czasie NIK. Jak podaje dziennik "Rzeczpospolita", Izba skrytykowała fakt, że dopuszczono do przeterminowania (a następnie rzecz jasna utylizacji) 7 tysięcy szczepionek przeciwko pneumokokom, kupionych w poprzednich latach. "Mimo rekomendacji zespołu ekspertów przy ministrze zdrowia, w przetargu kierowano się przede wszystkim kryterium ceny i wybrano szczepionkę zabezpieczającą przed mniejszą liczbą szczepów pneumokoków - 10-walentną zamiast 13-walentnej. Eksperci uprzedzali wówczas, że część rodziców może nie zechcieć skorzystać ze szczepionki refundowanej, decydując się na zakup 13-walentnej. Jak wynika ze sprawozdania NIK - mieli rację. Część »nadprogramowych« szczepionek, bliskich upływu terminu ważności, wykorzystano do zaszczepienia dzieci ze starszych roczników. 7 tys. dawek się jednak zmarnowało" - czytamy w "Rz".

Groźne szczepy

Co mają wspólnego te szczepienia z opornością na antybiotyki i dlaczego ważna jest liczba szczepów znajdujących się w szczepionce? Jak wyjaśnia na łamach ostatniego wydania specjalistycznego pisma "Służba Zdrowia" prof. Teresa Jackowska, konsultant krajowa w dziedzinie pediatrii, jeśli bakteria jest wrażliwa na antybiotyki, to nie ma potrzeby produkowania szczepionki. "Streptococcus pneumoniae przez wiele lat była wrażliwa na penicylinę, jednak zaczęła stawać się coraz bardziej oporna na powszechnie używane antybiotyki, w tym penicylinę i cefalosporyny" - mówiła podczas debaty ekspertów prof. Jackowska.
Jednym ze szczepów, który jest w szczepionce 13-walentnej a nie ma go w preparacie, który jest teraz refundowany, jest serotyp 19A. Szczep ten dość często wywołuje inwazyjną chorobę pneumokokową (IChP), która może być bardzo niebezpieczna dla maluchów i prowadzi m.in. do śmiertelnie groźnej sepsy. Zdaniem ekspertów szczep 19A jest obecnie jednym z najbardziej opornych na antybiotyki szczepów pneumokoków - trudno więc dobrać odpowiedni lek, by ratować zakażone dzieci, które nie zostały uodpornione przez szczepienie. To był powód, dla którego w kilku krajach, gdzie tak jak w Polsce stosowano w programach szczepień preparat 10-walentny podjęto decyzję, by jednak przejść na "trzynastkę". Przykładem przytaczanym przez prof. Teresę Jackowską na łamach "Służby Zdrowia" jest Belgia, która najpierw (tak jak Polska) wprowadziła szczepionkę 10-walentną, potem zmieniła na 13-walentną, by z chęci oszczędności wrócić do preparatu zawierającego mniej serotypów.

Analiza efektywności

"Jednak w ostatnich miesiącach analizy efektywności wskazały na tyle istotny wzrost liczby zakażeń wywoływanych przez serotypy 19A i 3, że zmusiły Belgów do powrotu do szczepionki 13-walentnej. Natomiast w Hiszpanii, gdzie stosowana jest szczepionka 13-walentna, dane z lat 2010-2016 pokazują, że problemu serotypu 19A nie ma, czyli nie ma wzrostu zachorowań na IChP wywołaną przez ten serotyp. Jak wynika z polskich danych, szczepionka 10-walentna jest skuteczna, zgodnie z oczekiwaniami, jedynie w zakresie zawartych w niej serotypów" - mówiła na łamach "Służby Zdrowia" prof. Jackowska.

Podobny ruch jak w Belgii wykonano już w Słowenii. W niektórych państwach, takich jak Niemcy, Grecja, Czechy czy Słowacja lekarz i rodzice mogą wybrać szczepionkę dla dziecka - oba dostępne preparaty są refundowane. Jak będzie wyglądała ta sytuacja w Polsce? Jakie nowe szczepienia zostaną wpisane do kalendarza i kiedy to się stanie? I wreszcie: czy poradzimy sobie z coraz większą odpornością śmiercionośnych bakterii na antybiotyki? Czas pokaże.

 

INTERIA.PL
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy