Zdrowy brud
Oto fragment niezwykłej książki pt. "Zdrowy brud", której autorka - Maya Shetreat-Klein, pokazuje nam, co naprawdę jest dobre dla dziecka.
Pamiętacie maksymę "Jesteś tym, co jesz"? Tak naprawdę powinna ona brzmieć: "Jesteś tym, co żywi twoje jedzenie". Jemy rośliny i zwierzęta. Zwierzęta jedzą rośliny. A co "jedzą" rośliny? Słońce, wiatr, wodę i... brud.
Tak, błoto, w którym tarzaliśmy się jako dzieci, a później dostawaliśmy za to burę. Jeśli więc jesteśmy tym, czym żywi się nasze jedzenie, będziemy tak zdrowi jak zdrowa jest gleba, na której ono dojrzewa.
Żywność to bezpośrednia manifestacja płodności gleby: tak wiele cennych minerałów pochodzi ze skał, zwierzęcych odchodów, od bakterii, robaków, pluskiew i grzybów, które pracują wspólnie na to, by odżywić naszą ziemię. Z tego właśnie powodu żyjemy w bezpośrednim, dynamicznym związku z tym, co spożywamy, a jednocześnie stanowimy też jedność z glebą i światem natury.
Jeżeli zatem nie będziemy dbać o ziemię i świat przyrody, po prostu nie dostarczą nam one niezbędnych substancji odżywczych.
Okazuje się bowiem, że wszystko, co na tym świecie brudne i niechlujne, wszystkie rzeczy, które zaczęliśmy kontrolować albo wręcz eliminować, myśląc, że tak trzeba i to pomoże nam przetrwać, są w rzeczywistości podstawą naszego zdrowia i odporności.
Badania wykazują, że bakterie, grzyby, pasożyty, insekty i chwasty (a także żywa i odżywiona gleba pełna tych elementów) odgrywają główne role w zapewnieniu właściwości prozdrowotnych naszego pokarmu, a co za tym idzie - w zdrowiu naszych dzieci. Zamiast wymyślać nowe antybiotyki lekarze starają się teraz leczyć choroby przewlekłe całkowicie przeciwnymi metodami: wykorzystując bakterie, pasożyty, glebę, a nawet - uwaga! - stolec.
Nie trzeba być naukowcem, aby wiedzieć, że spędzenie kilku godzin na zabawie na świeżym powietrzu potrafi zdziałać cuda w przypadku każdego dziecka. Wszyscy wiemy, że dzieci kwitną, gdy ze wszystkich stron otacza je dobry, staroświecki brud. A badania tylko to potwierdzają: dzieci, które wychodzą na spacery do parku lub bawią się na otoczonych zielenią placach zabaw, są bardziej skoncentrowane i uzyskują lepsze wyniki, a także są szczęśliwsze i spokojniejsze niż ich rówieśnicy spędzający czas w mniej naturalnych warunkach.
Na przykład przebywanie w lesie w widoczny sposób zwiększa odporność dziecka na czynniki zewnętrzne.
Brud i natura przenikają do organizmów i umysłów naszych pociech poprzez ich codzienną dietę i zabawę.
Co w związku z tym musiałam zmienić w opiece nad moim synem? By naprawić szkody wywołane przez sterydy i antybiotyki, które mu przepisano (a więc leki, które wyprowadziły z równowagi dobroczynne istoty w jego jelitach i rozregulowały pracę jego systemu immunologicznego), zaczęłam go karmić świeżymi produktami prosto z naszego ogródka - wypłukane, ale wciąż ze śladami pozostawionymi na nich przez glebę.
Dawałam mu fermentowaną żywność probiotyczną - kiszone ogórki, jogurt, kefir i kwaszoną czerwoną kapustę na odbudowanie naturalnej flory bakteryjnej. Dla lepszego przyswajania składników odżywczych przygotowywałam mu lecznicze rosołki z dodatkiem grzybów shiitake i maitake, korzenia traganka oraz imbiru, dzięki którym jego jelita znów zaczęły pracować normalnie, a system odpornościowy odzyskał sprawność.
Dodałam do jego diety wzmacniające odporność przyprawy, takie jak kurkuma czy czarnuszka. Włączyłam do niej także produkty wpływające pozytywnie na pracę mózgu, jak brokuły i brukselka z naszego warzywnego ogródka, żółtka jaj od kur hodowanych na podwórku za domem, bogate w kwasy omega-3 sardynki i anchois, a od czasu do czasu także dobrą gorzką czekoladę.