Znamiona pod kontrolą
Po lecie z większą uwagą przyglądamy się swoim zmianom skórnym. I słusznie, bo trzeba dmuchać na zimne.
Osób, które ich w ogóle nie mają, jest bardzo mało. W naszej szerokości geograficznej średnio mamy ich ok. dziesięciu - ale średnia niewiele mówi. Może bowiem oznaczać, że jedna osoba ma ich trzy, ale inna 30. Jest kilka okresów w naszym życiu, w których wysyp znamion jest bardziej intensywny. Tak się dzieje, kiedy mamy lat kilkanaście i między 30. a 40. rokiem życia.
Przybywa ich też kobietom w ciąży. Zwykle pojawiają się w miejscach wystawianych na działanie słońca - plecach, twarzy, ramionach i przedramionach, podudziach. Medycyna nie umie temu zapobiegać, bo nie zna dokładnie mechanizmu powstawania zmian barwnikowych. Istnieje jednak pewien związek pomiędzy liczbą znamion a zagrożeniem dla zdrowia. Jeśli liczba tych zmian na naszej skórze przekracza 100, jesteśmy bardziej narażeni na rozwój czerniaka złośliwego.
Szczególną ostrożność zaleca się osobom, w których rodzinach były przypadki nowotworu. I tym, którzy mają tzw. znamiona atypowe. Niepokój powinny budzić wszystkie przemiany w wyglądzie znamienia. Zmiana kształtu, rozmiaru, barwy, struktury powierzchni, zaczerwienienie, świąd, krwawienia - to wymaga wizyty u dermatologa! Podobnie jak duże, asymetryczne, wielobarwne, nieostro odgraniczone od skóry pieprzyki.
Znamię zwykłe, czyli typowe, ma regularny kształt. Jest jednorodnie wypełnione barwnikiem, ma wyraźną i jednolitą granicę. Nie zmienia się, nie rośnie, nie swędzi. Ryzyko rozwoju czerniaka z takich znamion nie jest dużo większe niż w przypadku skóry "czystej". W większości niegroźne są też tzw. myszki - owłosione znamiona wrodzone. Duże czasem się jednak usuwa, by nie rozwinęły się w niepożądanym kierunku.
Inne niegroźne znamiona też czasem się usuwa. Mogą być uciążliwe. A czasem z niegroźnych mogą się przekształcić w groźne. Mowa o pieprzykach i znamionach położonych w miejscach, w których są narażone na ciągłe lub częste drażnienie, np. na podeszwach stóp, pod piersiami, na skórze głowy itp. Jeśli będą wciąż pocierane przez biustonosz lub szczotkę do włosów, mogą zacząć się w nich rozwijać niekorzystne zmiany. Dlatego dermatolog może zalecić usunięcie takich znamion, choć w obecnej chwili nie widzi w nich nic niepokojącego. Chodzi raczej o uniknięcie ich negatywnego potencjału.
Przebarwienia. Powstają pod wpływem promieni UV emitowanych przez słońce i lampy w solarium. Pobudzają one do pracy melanocyty. To komórki wytwarzające melaninę - barwnik nadający skórze brązowy odcień. Intensywne opalanie sprawia, że melanocyty zbijają się w gromady i produkują bardzo dużo melaniny. Tak powstają brązowe plamy. Niegroźne, ale nieestetyczne. Ich powstawaniu sprzyjają: ciąża, doustna antykoncepcja, antybiotyki, leki antyarytmiczne i z dziurawcem, kremy z retinolem lub kwasami, użyte przed opalaniem perfumy. W pozbyciu się plam pomagają kremy wybielające, złuszczanie naskórka kwasami owocowymi, głęboki piling wykonywany przez dermatologa. Do wybielania stosuje się też promienie lasera.
To wyczuwalny w dotyku, wystający drobny punkcik na skórze. Przypomina ziarenko piasku, choć bywają też włókniaki wydłużone - wyglądają, jakby rosły na niewielkiej szypułce. Zwykle mają kolor skóry, ale zdarza się, że są nieco ciemniejsze. Ich ulubionym miejscem jest skóra szyi i dekoltu, pachwiny, powiek, pod piersiami. Lubią występować w grupach. Pojawiają się z wiekiem. Choć są niegroźne, wiele osób ze względów estetycznych decyduje się na ich usunięcie. Jak każdą zmianę skórną, włókniaki powinien zobaczyć lekarz - na wszelki wypadek. Lepiej też, jeśli to on, a nie kosmetyczka, je usunie. Włókniaki mogą być bowiem obficie unaczynione i intensywnie krwawić.
Znamiona barwnikowe usuwa się chirurgicznie! Po znieczuleniu miejscowym wycina się je skalpelem z marginesem zdrowej skóry, aby mieć pewność, że nie pozostały żadne potencjalnie niebezpieczne tkanki. Wycinek oddaje się do badania histopatologicznego. Operacje znamion barwnikowych traktowane są jako profilaktyka onkologiczna i refundowane przez NFZ. Usuwanie brodawek, włókniaków i przebarwień uważane jest za zabieg estetyczny, dlatego płacimy zań z własnej kieszeni.