7-letnia Syryjka apeluje do Trumpa: Pomóż dzieciom
Mała Bana al-Abed, która kilka miesięcy temu na Twitterze relacjonowała przebieg walk w Aleppo, dziś, bezpieczna, przebywa w Turcji. Nie zapomniała jednak o swoich rówieśnikach, którzy zostali w ogarniętym wojną kraju. W ich imieniu apeluje do nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych : Zrób coś dla syryjskich dzieci.
- Ostatnia wiadomość - jesteśmy pod ciężkim bombardowaniem, możemy nie przeżyć. Jeżeli zginiemy pamiętajcie o 200 tysiącach, które nadal tu żyją - taką wiadomość w ostatnich dniach listopada zamieściła na Twitterze 7-letnia Bana al.-Abed. Jej konto, na którym każdego dnia pojawiały się na nim informacje i zdjęcia z oblężonego Aleppo, śledziło wtedy 130 tys. osób.
Dzisiaj mała Bana jest już bezpieczna. Wraz z rodziną przebywa w Turcji. W grudniu udało im się przedostać przez granicę i otrzymać azyl w sąsiednim kraju.
- To było bardzo trudne. Spędziliśmy 24 godziny w autobusie bez wody i jedzenia, jak więźniowie - opowiadała mama dziewczyni dziennikarzom CNN. - Ale w końcu dotarliśmy tutaj i jesteśmy bezpieczni. Dziękuję Bogu i wszystkim przyjaciołom, którzy nas wspierali.
Jednak dla Bany ucieczka z wojennego koszmaru nie oznacza końca zainteresowania sprawami własnego kraju. Dziewczynka, pamiętając o tych "200 tysiącach", kilka dni przed inauguracją opublikowała na Twitterze wzruszający apel do Donalda Trumpa.
- Teraz jestem w Turcji. Mogę wychodzi z domu i bawić się. Mogę chodzić do szkoły. Właśnie dlatego pokój jest ważny dla każdego, również dla ciebie - pisze Bana. - Jednak miliony dzieci w Syrii nie żyją tak, jak ja, ale cierpią w różnych częściach Syrii z powodu decyzji dorosłych ludzi. Wiem, że będziesz prezydentem Stanów Zjednoczonych więc czy mógłbyś uratować dzieci i ludzi w Syrii.
W zamian za pomoc dla Syryjczyków dziewczynka oferuje Trumpowi swoją przyjaźń.
- Jeśli obiecasz mi, że zrobisz coś dla dzieci w Syrii, już jestem twoją przyjaciółką - deklaruje.
Donald Trump na razie nie odpowiedział na apel dziewczynki. Trudno też wywnioskować, jak miałaby brzmieć ta odpowiedź. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, krótko po wyborach zapowiadał wprawdzie "zmianę strategii wobec Syrii", jednak jak dotąd nie wyjaśnił na czym konkretnie ta zmiana miałaby polegać.