86-latka wyrzuciła przez balkon kartę i podała PIN. Oszuści nie mogli trafić lepiej
"Kobieta uwierzyła w historię o włamaniu na konto i straciła prawie 50 tysięcy złotych". "Zmanipulowali 83-letnią bydgoszczankę, która wyrzuciła przez okno w foliowej torebce kartę płatniczą. Przekazała również PIN i straciła 22 000 złotych". Praktycznie codziennie dowiadujemy się o oszustach, którym udało się zrealizować swój cel. Ofiary, zazwyczaj osoby starsze, dają się wciągnąć w zmyślone historie i zostają z niczym.
Metoda na wnuczka to prawdopodobnie jedna z najbardziej znanych technik wyłudzania pieniędzy od seniorów. Już od ponad wielu lat przestępcom podającym się za wnuków lub innych krewnych udawało się wyłudzić ogromne sumy. Edukowanie społeczeństwa, kampanie społeczne, apele policji oraz nagłaśnianie takich przestępstw sprawiły, że metoda "na wnuczka" staje się coraz mniej skuteczna, jednak niestety seniorzy wciąż padają ofiarami takich przestępstw.
Niestety oszuści na tym nie poprzestali i wciąż wymyślają nowe sposoby wyłudzania pieniędzy. Ich ofiarami są zazwyczaj seniorzy. Granie na emocjach, zastraszanie i manipulowanie. Oszuści zrobią wszystko, aby osiągnąć swoje cele.
Zadzwonił pracownik poczty. 86-latka oddała mu kartę do bankomatu
89-letnia mieszkanka Tarnowa spakowała 18 tysięcy złotych, jakie miała w mieszkaniu do reklamówki i wyrzuciła je przez okno. Na jej szczęście torba wylądowała na balkonie sąsiada. To niestety tylko jeden z nielicznych przypadków, w którym to szczęście pomogło zablokować realizację planu oszustom. W przypadku 83-letniej bydgoszczanki otrzymali to, co chcieli. Schemat działania był podobny.
- Do starszej kobiety zadzwonili nieznani sprawcy, podający się za pracownika poczty oraz policjanta i poinformowali, że jej pieniądze zgromadzone na rachunku oszczędnościowym są zagrożone - czytamy w komunikacie policji. - 83-latka uwierzyła oszustom, którzy oferowali "pomoc" w zabezpieczeniu środków finansowych. Kartę bankomatową wyrzuciła w torebce foliowej, obciążonej ziemniakiem. Przekazała również PIN. Jak się później okazało, z jej konta zniknęło 22 000 złotych wypłacone w kilku transakcjach - informowali pod koniec maja policjanci z Bydgoszczy.
Myśleli, że biorą udział w akcji policyjnej
Nie bez powodu oszuści chętnie podszywają się pod policjantów. To tzw. zawód zaufania publicznego. To ich zadaniem jest dbanie o porządek oraz wykrywanie przestępstw, dlatego seniorzy nie spodziewają się oszustwa ze strony osoby, która podaje się za policjanta. Takie oszustwa mają wiele twarzy.
- Fałszywi policjanci w rozmowie telefonicznej informują o realizowanej akcji, proszą o zaangażowanie się w nią najczęściej poprzez dostarczenie "przynęty" w postaci pieniędzy. W zależności od rozmówcy, wyczuwając podatność seniora na pewne schematy, modyfikują rozmowę na bieżąco, wykorzystując cały arsenał środków perswazji (...) Nakręcają spiralę emocji, wywołują presję, nie pozwalają na zastanowienie się, analizę tej "filmowej" sytuacji, wykorzystują chęć pomocy, roztaczają aurę tajemniczości, sprawiają, że rozmówca może czuć się wyróżniony możliwością "współdziałania ze służbami". Chcą pieniędzy. Tu też scenariusze mogą być różne: rozmówca ma je wypłacić z banku, przelać na inne konto, przekazać obcej osobie, zostawić w umówionym miejscu - opisuje policja.
Policjanci wciąż przestrzegają przed tego typu przestępstwami. Podkreślają, że funkcjonariusze policji nigdy nie dzwonią z informacją o prowadzonej akcji, ani nie proszą o przekazanie komuś pieniędzy. Apelują również o zachowanie ostrożności podczas rozmów telefonicznych i niepodawanie nikomu swoich danych osobowych i adresowych, a także informacji o oszczędnościach i majątku. Wszelkie takie sytuacje warto konsultować z policją lub rodziną.
Zobacz również: "Rozrzutna" babcia z Krakowa padła ofiarą oszustwa. Z balkonu seniorki leciały tysiące złotych
Przestępstwo na firmę windykacyjną
Niedawno media obiegła informacja o kobiecie, która niemal straciła oszczędności życia przez oszusta. Wszystko przez jeden list, który znalazła w swojej skrzynce. Sprawca podszył się pod firmę windykacyjną i przesłał jej zawiadomienie o nieopłaconych należnościach za zakupione towary. Kobieta nie przypominała sobie zakupu wymienionych w liście przedmiotów, dlatego doszła do wniosku, że nadawca listu chce ją oszukać. Miała rację.
Ten sposób oszustwa nie jest żadną nowością. Przestępcy działają według pewnego schematu. W rozsyłanych listach twierdzą, że adresat nie zapłacił rachunku, nie opłacił zakupionego produktu, lub nie spłacił zaległej raty. Następnie próbują zastraszyć ofiarę postępowaniem sądowym, dodatkowymi kosztami, a nawet zajęciem wynagrodzenia czy pensji. W ten sposób oszuści żerują na strachu oraz nieuwadze ofiary.
Jednakże w prosty sposób można zweryfikować wiarygodność firmy windykacyjnej. Podlegają one wpisowi do rejestru przedsiębiorców, dlatego informacje o danej firmie znajdziemy na stronach internetowych Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej CEIDG, w Krajowym Rejestrze Sądowym czy też w Biurach Informacji Gospodarczej.
"Cześć mamo"
Oszuści próbują uderzyć z każdej strony. Nie tylko dzwonią, pukają do drzwi, ale i wysyłają wiadomości. "Cześć mamo, to jest mój nowy numer telefonu. Wyślij mi wiadomość..." - o takiej treści w czwartek (25.05.2023 r.) wiadomość otrzymała pewna mieszkanka Olsztyna.
- Kobieta była przekonana, że nadawcą SMS-a jest jej córką, w związku z tym kontynuowała konwersację bez żadnych podejrzeń. W trakcie wymiany wiadomości rzekoma córka twierdziła, że jej poprzedni telefon się zepsuł i potrzebuje pieniędzy na zakup nowego. Pokrzywdzona, myśląc, że pomaga swojej rodzinie przekazała na wskazane konto prawie 4 tysiące złotych - czytamy na stronie policji.
Po kilku godzinach do 68-latki zadzwoniła córka. Wtedy kobieta zorientowała się, że dała się podejść oszustom i postanowiła zgłosić sprawę olsztyńskim policjantom.
Na pracownika banku
Kilka miesięcy temu 68-letni mieszkaniec Zielonej Góry stracił około 170 tysięcy złotych. Oszust podał się za pracownika banku, który dzwoniąc, poinformował, że jego oszczędności są zagrożone i należy przelać je na wskazane przez pracownika konto. Wystraszonego mężczyznę przekonał kolejny telefon, tym razem od "policjanta". Oszustom udało się zmanipulować mężczyznę, a następnie wyłudzić od niego login oraz hasło do konta bankowego. Niestety senior zbyt późno zorientował się, że padł ofiarą przestępstwa.
Podobna sytuacja spotkała mieszkankę Sulęcina. Przestępca podający się za bankiera namówił ją do zainstalowania aplikacji, która posłużyła mu do kradzieży z jej konta 30 tysięcy złotych.
Pamiętajmy - pracownicy banku nigdy nie dzwonią z pytaniami o stan konta. Nie proszą też o nasze dane, a zwłaszcza o dane do logowania. Są to dane poufne, których nie należy nikomu wyjawiać.
Zobacz również: Senior stracił dorobek życia. Odebrał jeden telefon...
Oszustwo na e-receptę
Ten rodzaj oszustwa jest wyjątkowo podstępny, ponieważ żeruje na nieuwadze lub niewiedzy ofiary. Jest to forma cyberprzestępstwa, która polega na rozsyłaniu podejrzanych linków. Kliknięcie w takie odsyłacze może spowodować kradzież haseł, czy też danych osobowych. W niektórych przypadkach doprowadziło również do wyczyszczenia konta ofiary.
SMS-y oraz e-maile z linkiem do e-recepty to z pewnością próby oszustwa. Policjanci przypominają, że to nie tak wyglądają elektroniczne recepty! E-receptę możemy otrzymać w formie wydruku u lekarza. Częściej jednak dostajemy sam kod recepty, który następnie musimy podać w aptece razem z numerem PESEL. Seniorzy, którzy posługują się telefonami komórkowymi lub mają założone e-maile, mogą dostać SMS-a z czterocyfrowym kodem lub też wiadomość e-mail z plikiem PDF. Do informacji o e-recepcie nigdy nie powinien być dołączony żaden link, a jeśli coś takiego zauważymy, nie należy w niego klikać! Taką wiadomość należy zgłosić na policję.